Wybory do Parlamentu Europejskiego - tu i tam. "Czekam na pierwszy think tank PiS z prawdziwego zdarzenia"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

W Wielkiej Brytanii wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 22 maja, razem z lokalnymi w Anglii. Wszystkich miejsc do podziału jest 73, dziś 26 w posiadaniu konserwatystów, 13 Partii Pracy, 13 UKIP a 11-oma dysponują liberalni demokraci. Ale – jak prorokuje w The Telegraph Peter Dominiczak, powołując się na badania opinii publicznej, robionych na zlecenie Suna - w tym roku torysi uplasują się na trzeciej pozycji (23 miejsc), za laburzystami (32) i UKIP (26). Podobno bardzo im zaszkodziło przepchnięcie ustawy o małżeństwach gejowskich i ostre rozprawianie się z emigrantami z Unii Europejskiej. Ano, wkrótce zobaczymy.

To już dawne czasy, kiedy w Unii Europejskiej lądowali politycy, których nie chcieli już wyborcy w kraju, jak premier Felipe Gonzalez czy Neil Kinnock. Dziś MEP, europosłowie to zawód wymagający wysokich kwalifikacji, który tak bardzo różni się od posła, jak korespondent zagraniczny od publicysty krajowego. To zupełnie inna profesja! Dlatego dobrze się dzieje, że obok nazwisk nowych, spoza kręgu partyjnego, jak prof. Zdzisław Krasnodębski, prof. Andrzej Zybertowicz, widać tam zawodowców jak Ryszard Legutko, Ryszard Czarnecki, Janusz Wojciechowski i Tomasz Poręba. Europoseł, to nie „skok na kasę” czy „zamrażarka” po kolejnym skandalu, ale zawód na całe życie, a przynajmniej na lata, wymagający konkretnych umiejętności. To nie tylko program, znajomość unijnego prawa, języków (płynnie!), zwyczajów, ale też umiejętność – jak mówią Anglicy – „poruszania się korytarzami władzy”.

Bardzo ważna jest integracja, która zwykle następuje w kuluarach, na lunchach, brunchach i bankietach, i nie może być tak, że europoseł znika z Brukseli w czwartek rano, aby broń Boże nie wziąć udziału w zapowiedzianym spotkaniu integracyjnym wieczorem. Europoseł musi także wiedzieć, czego od dawna się na świecie „nie nosi”, chodzi tu o tzw. zachowania cywilizowane. I kiedy Janusz Korwin-Mikke mówi „normalny chłopiec, jak widzi kretyna, to się śmieje i kpi”, albo Jacek Protasiewicz awanturuje się po pijanemu na lotnisku we Frankfurcie, to nie są dobre kandydatury. A język używany przez Korwina-Mikke

Jestem zajęty tym, aby wyzwolić Polskę spod okupacji bandy łajdaków, którzy nakładają na mnie podatki wyższe niż towarzysz Adolf Hitler na mojego ojca

— choć generalnie można się z tą myślą zgodzić - to nie jest język dzisiejszego parlamentarzysty. Po prostu na świecie istnieją pewne wzorce cywilizacyjne, które podczas PRL były u nas niszczone jako „burżuazyjne przeżytki”, a które kandydat na europosła powinien znać, zanim skompromituje nas publicznie w Brukseli czy w Strasburgu.

Z tych samych powodów wyborcy powinni powiedzieć „stop” dla pewnych kandydatur na europosłów. Dotyczy to głównie takich partii jak SLD, a zwłaszcza Europa Plus Twój Ruch. Po pierwsze, założę się, że żaden z nich – nie wspominam o programie, którego, to widać gołym okiem, nie ma – nie zna płynnie, a nawet „półpłynnie”, jakiegokolwiek obcego języka. No a wyobraźcie sobie Państwo Kazimierza Kutza, Weronikę Marczuk, Kazimierę Szczukę, „bioetyka” Jana Hartmana czy gwiazdkę Playboya Izabellę Łukomską–Pyżalską na spotkaniu integracyjnym. Strach się bać!& Polscy wyborcy musieliby być kompletnie pozbawieni instynktu samozachowawczego, żeby kogoś takiego na swego przedstawiciela w Unii wskazać. Obawiam się, że PO ma całkiem niezłą reprezentację. Można – i trzeba nie zgadzać się z ich lewicowo-liberalnymi poglądami, a zwłaszcza z serwilizmem w stosunku do Brukseli – ale trzeba przyznać, że Jacek Saryusz-Wolski, Jerzy Buzek, Róża Thun (jakkolwiek wymawia się jej nazwisko), Danuta Huebner czy Jacek Vincent Rostowski, to w tym wyścigu mocne kandydatury. Gdyby jeszcze mieli więcej serca dla obrony interesów narodowych! Reszta kandydatów PO - jak to reszta.

Cieszę się z „otwarcia” PiS na nowych kandydatów spoza aparatu partyjnego. Ileśmy zużyli atramentu, pisząc o konieczności otwarcia się tego ugrupowania na nowych ludzi – naukowców jak Zdzisław Krasnodębski i Andrzej Zybertowicz, specjalistów ds. demokracji jak walczący jak lew o wciąż utracany „pakiet demokratyczny” Kazimierz M. Ujazdowski, byli szefowie MSZ jak Anna Fotyga i Karol Karski, czy świetny prawnik świadom tego, o co polski europoseł powinien się w Brukseli upominać, Andrzej Duda. I dobrze, że zrezygnowano z ludzi z „Zakonu PC”, bo z całym szacunkiem, to nie są kandydaci na tę olimpiadę. Teraz czekam na pierwszy think tank PiS z prawdziwego zdarzenia, zespół doradców – socjologów, znawców rynku medialnego, ds. marketingu, korespondentów zagranicznych. Bo ugrupowanie partyjne musi znać mapę partii w krajach, którymi utrzymuje, lub powinien utrzymywać bliższe kontakty – Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, Hiszpania, Chiny, Indie, Brazylia – topografię mediów, konserwatywnych, lewicowo – liberalnych, aby wiedzieć jak „czytać” informacje, wystąpienie prezydenta czy też jak napisać list do premiera, posługując się znanymi w jego kraju standardami. Jak porozumiewać się z mediami zagranicznymi, akredytowanymi w naszym kraju, punktować elementy programowe, które mogą być dla nich zrozumiałe, jakim mówić językiem, aby przekaz prezesa partii do tych mediów, często lewicowo – liberalnych, dotarł. Taki sztab ludzi, nie tylko znających języki, lecz mieszkających długi okres za granicą, byłby też niezbędny np. przy formułowaniu przez opozycję ustaw demokratyzujących pracę Sejmu i Senatu, powoływaniu nowych instytucji, armii civil servants, ponadpolitycznych urzędników państwowych, jednym słowem – reformy ustrojowej państwa w duchu demokratycznym. Należałoby taki think tank co prędzej powołać, bo już straciliśmy 25 lat cennego czasu. Pamiętam, kiedy kilka lat temu miałam w Sejmie dwa spotkania w zespole ponadpartyjnym ds. demokracji, szacowni posłowie mówili:

Pani Elżbieto, demokracja, to dla nas kwiatek do kożucha,

nie uświadamiając sobie, że wdrożenie mechanizmów demokratycznych mogłoby rozwiązać wiele ich problemów!

Wracając do wyborów do Parlamentu Europejskiego: tak, jak kandydat na posła, i zabiegający o miejsce w PE, musi wyjść do wyborców z programem. Nie tylko jakie wartości zamierza wspierać, konserwatywne czy lewicowo-liberalne, ale jaki jest ich pomysł na politykę wewnętrzną i zagraniczną Unii? Walka czy akceptacja z ideą federalizacji? Odbieranie czy pozbywanie się zagrabionych kompetencji państw narodowych, w dziedzinie legislacji i prawa, bezpieczeństwa energetycznego, służby zdrowia i edukacji, bezpieczeństwa kraju, etc. Gadanie jak to Korwina-Mikke „wyzwolenie Polski spod okupacji bandy idiotów”, to nie jest żaden program, i obawiam się, że większość kandydatów na europosłów nie ma wyborcom wiele więcej do zaoferowania. Inaczej, z czego ten biedny wyborca ma w końcu kadencji rozliczać swojego eurodeputowanego, z listy obecności na obradach Parlamentu Europejskiego?

Felieton ukazał się na portalu sdp.pl

—————————————————————————————————-

—————————————————————————————————-

Polecamy wSklepiku.pl książkę:„O prawicy i lewicy”

autor:Marek Jan Chodakiewicz

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych