Zaskoczeni ofertą Żyrynowskiego, by przyłączyć się do rozbioru Ukrainy? A nie powinniśmy. Przecież Putin sugerował podobne rozwiązanie już w 2008 roku podczas szczytu NATO

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP / EPA
Fot. PAP / EPA

— Przecież rozumiesz, George, że Ukraina nie jest nawet państwem! — mówił Putin, zwracając się do prezydenta Busha, podczas szczytu NATO w Bukareszcie. Swoją tezę wyjaśnił dość dokładnie na posiedzeniu Rady Rosja — NATO: część  Ukrainy to ziemie rosyjskie, ze szczególnym uwzględnieniem Krymu, a zachodnia część to Europa Wschodnia, do której Ukraińcy też nie mają praw.

Putin nie owijał w bawełnę — powiedział bardzo wyraźnie, że państwo Ukraina może przestać istnieć, a proces jej rozpadu zainicjuje Rosja. Nieuchronnie miało się to stać wtedy, gdyby NATO wpadło na pomysł przyjęcia Ukrainy.

Przypomniał też, że Zachód nie był tak bardzo pryncypialny w kwestii zasady nienaruszalności terytorialnej, bo skwapliwie uznał niepodległość Kosowa.

Co, nawiasem mówiąc, akurat jest prawdą, a nasz MSZ wykazał się w tej kwestii wręcz niezwykłą szybkością.

Jak widać, Putin zmodyfikował nieco swój plan i przyspieszył jego realizację.

Jego założenia są jednak takie same jak w liście Żyrynowskiego — ani wschodnie ani zachodnie terytorium Ukrainy w rzeczywistości się temu państwu nie należy.

Jak to możliwe, że politycy zachodni gładko przełknęli wystąpienie Putina?

Po początkowym szoku wywołanym reaktywacją imperialnej doktryny Rosji, ze wszystkich sił starali się nie dostrzegać rzeczywistych intencji Putina. W psychologii to się nazywa mechanizmem wyparcia.

Rozważania, czy Władimir Żyrynowski, lider Liberalno — Demokratycznej Partii Rosji i wiceprzewodniczący Dumy Państwowej sam wymyślił swój bulwersujący list do MSZ Polski, Węgier i Rumunii, nie mają większego sensu.

Z pewnością Władimir Putin nie zaglądał mu przez ramię i nie podrzucał odpowiednich sformułowań. Ale idea jest mu bliska. A  sam Żyrynowski nigdy, nawet w banalnym parlamentarnym głosowaniu nie zrobił nic, co nie byłoby zgodne z linią Kremla.

Żyrynowski może i jest  enfant terrible rosyjskiej polityki, ale pod kontrolą i na krótkiej smyczy.  Dokładnie tak jak Janusz Palikot w czasach, gdy należał do PO .

Co powinniśmy zrobić z listem Żyrynowskiego? Polski MSZ stwierdził, że zostanie udzielona „kurtuazyjna odpowiedź”.

To chyba trochę za mało. Szkoda, że nie znajdzie się u nas jakiś odpowiednik Żyrynowskiego i nie pochyli się na przykład nad problemem Kaliningradu, czyli Królewca. Mogłoby być ciekawie.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych