Projektowany gazociąg South Stream, który ma transportować gaz z Rosji do Europy omijając Ukrainę, może nie powstać – informuje unijny portal informacyjny euractiv.com. To konsekwencja m.in. szczytu unijnego, na którym w ubiegłym tygodniu europejscy przywódcy postanowili zwiększyć niezależność energetyczną UE od Rosji.
Do połowy roku eksperci mają przygotować listę konkretnych działań, które pozwolą Unii zmniejszyć zależność od importu surowców energetycznych z Rosji. Na dodatek włoska spółka Eni, główny zachodni udziałowiec w South Stream, rozważa rezygnację z udziału w projekcie, a rosyjski oligarcha Giennadij Timczenko, posiadający 63 proc. udziałów w spółce Stroystransgaz, która wygrała przetarg na budowę bułgarskiego odcinku gazociągu, został obłożony sankcjami przez USA.
Zamrożono jego aktywa, uniemożliwiając mu dokonanie transakcji finansowych na terenie Unii, co de facto oznacza, że wypada z gry. Amerykańskie sankcje wywołały duże zamieszanie w Sofii. Bułgarski minister ds. energetyki Dragomir Stojnew nagle ogłosił, że Stroystransgaz nie wygrało przetargu i że „nie wie, kto ostatecznie zbuduje bułgarski odcinek gazociągu”. Zwycięzca przetargu powinien był zostać ogłoszony w piątek, ale tak się nie stało. Rozstrzygnięcie przetargu przesunięto na bliżej nie określoną datę. Realizacja bułgarskiego odcinku South Stream ma kosztować co najmniej 3,5 mld. euro. Prace miały ruszyć już w czerwcu tego roku.
Gazociąg Południowy ma dostarczać gaz do Europy Zachodniej poprzez Morze Czarne, z pominięciem Ukrainy. Zaplanowana trasa ma biec przez środek Morza Czarnego - omijając wody terytorialne Ukrainy - na dużych głębokościach. South Stream jest wspólnym projektem Gazpromu, włoskiej firmy Eni, francuskiej EDF i niemieckiej Wintershall (BASF).
Aneksja Krymu stwarza nowe warunki dla inwestorów projektu.
Moim zdaniem przyszłość projektu jest bardziej niż niepewna
-– oświadczył prezes Eni, Paolo Scaroni. Według niego sytuacja się skomplikowała wraz z wydarzeniami na Ukrainie.
By zbudować gazociąg potrzebna jest zgoda wielu unijnych krajów. Nie jestem pewien, że uda się ja obecnie uzyskać
–-uważa Scaroni. Bruksela wprawdzie nie sprzeciwiła się wyraźnie budowie gazociągu, ale dała do zrozumienia, że nie zamierza pośredniczyć w sporze między sześcioma krajami unijnymi, uczestniczącymi w projekcie, a Serbią. Spór toczy się o sposób finansowania gazociągu. Władze w Belgradzie odmawiają jak na razie udzielenia gwarancji dla odcinka biegnącego przez terytorium Serbii.
South Stream jest także sprzeczny z prawem unijnym. Bruksela zgłosiła zastrzeżenia przede wszystkim do gwarantowanej pozycji Gazpromu jako właściciela sieci przesyłowej jednocześnie z byciem dostawcą samego surowca. W postawionych przez siebie warunkach UE oczekuje zapewnienie dostępu do nowego gazociągu innym dostawcom gazu, jak również doprowadzenia do separacji właściciela sieci przesyłowej od dostarczyciela gazu.
Zastrzeżenia UE nie muszą wpłynąć na samą budowę – dotyczą one już funkcjonowania Gazociągu Południowego, tak więc strony mają teoretycznie czas do momentu, kiedy będzie on już gotowy do użytku, by znaleźć wspólną pozycję. Rosyjski rząd i Gazprom nie zgadzają się jednak z krytyką Komisji Europejskiej, twierdząc, że umowy dwustronne Federacji Rosyjskiej z tymi siedmioma państwami są ważniejsze od przepisów unijnych.
Dyplomatyczne źródła w Brukseli powiedziały portalowi „euractiv.com”, że obecnie „South Stream nie jest już projektem, w który można bezpiecznie inwestować”. Według brytyjskiego dziennika „The Daily Telegraph” South Stream gazociąg jest wręcz "martwy".
Ryb, euractiv.com
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/188632-south-stream-moze-pasc-ofiara-aneksji-krymu-przez-rosje-przyszlosc-projektu-jest-bardziej-niz-niepewna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.