Historia procesów, w których oskarżano byłych przywódców państw bloku komunistycznego, dowodzi że rzadko orzekano w nich wyroki skazujące. Zapadały, kiedy towarzysze mieli pecha. W Polsce to niemożliwe.
Wojciech Jaruzelski na ławie oskarżonych zasiada w dwóch procesach. W pierwszym z nich jest oskarżony o „sprawstwo kierownicze” masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r. (za to grozi dożywocie).
W drugim procesie ciąży na nim oskarżenie IPN o zbrodnię komunistyczną, polegającą na kierowaniu „związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw” i podżeganie członków Rady Państwa PRL do przekroczenia ich uprawnień poprzez uchwalenie dekretów o stanie wojennym w czasie trwającej sesji Sejmu PRL – wbrew obowiązującej wówczas Konstytucji (to zagrożenie kara nie jest aż tak wysokie – do 10 lat więzienia). W obu procesach będzie już obecny raczej duchem.
Rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie Agnieszka Domańska powiedziała niedawno Informacyjnej Agencji Radiowej, że biegli orzekli, iż schorzenia stwierdzone u Jaruzelskiego stanowią „stałe przeciwwskazania medyczne do jego uczestnictwa w czynnościach procesowych”. Kolejną kontrolę akt sprawy sąd zaplanował za trzy miesiące. Sędzia Domańska powiedziała, że jeśli nie zostaną ujawnione kolejne okoliczności i nie pojawią się nowe informacje o stanie zdrowia Jaruzelskiego, to sąd nie będzie podejmował do tego czasu żadnych czynności.
Żeby było ciekawiej, jeszcze w lecie ubiegłego roku próbowałem uzyskać nazwiska lekarzy, którzy wydają opinię o stanie zdrowia Wojciecha Jaruzelskiego. Bezskutecznie.
Ciekawe, że dane personalne biegłych i ich specjalizacje są trudno dostępne. Nawiasem mówiąc złożyłem kilka dni temu wniosek o ich ujawnienie w trybie dostępu do informacji publicznej, może nieco naiwnie sądząc, że biegli wypowiadający się w sprawie oskarżonego w procesie publicznym nie powinni być anonimowi. Opinia publiczna ma prawo wiedzieć, kto bada byłego szefa m.in. Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, dzięki którego decyzji – jak twierdzi – „uniknięto radzieckiej interwencji w Polsce”.
Niemcy rozliczają inaczej
Niedawno przeczytałem książkę „Erich Honecker. Biografia polityczna” Jana N. Lorenzena (Wydawnictwo Dolnośląskie 2014). Na stronach 204-205 jest ciekawa relacja z procesu przywódcy NRD Ericha Honeckera i pięciu innych członków Narodowej Rady Obrony NRD – tego gremium, które było odpowiedzialne za wydanie zezwolenia strzelania do uciekinierów na granicy NRD-RFN : Ericha Mielke, Willi Stopha, Heinza Kesslera, Franza Streletza i Hansa Albrechta.
Proponuję pewien eksperyment – przy lekturze tego fragmentu nazwisko „Honecker” zamienić na „Jaruzelski”…
Sam proces, który rozpoczął się 12 listopada 1992 roku przed sądem kryminalnym Moabit, do wykluczenia sprawy Honeckera, na dwie fazy. W pierwszej niewiele się działo. Honecker w pierwszych dniach rozprawy od razu zasłabł dwa razy i tym sposobem proces rozkręcał się bardzo powoli. Dużo czasu zajął również charakterystyczny dla dużych rozpraw wstęp. Stwierdzone zostały personalia oskarżonych, prokuratura odczytała streszczenie aktu oskarżenia.
Przeciwko przewodniczącemu składu sędziowskiego Hansowi-Georgowi Bräutaigamowi wniesiono pierwszy wniosek o wyłączenie go ze sprawy, ponieważ obrona podejrzewała, iż wpłynął na podział czynności sądu i wyznaczył siebie na głównego sędziego. Poza nielicznymi wyjątkami wszystko odbywało się w atmosferze odpowiedniej na znaczenia rozprawy.
W drugiej fazie natomiast proces zamienił się w groteskowe przedstawienie, w którym chodziło już tylko o stan zdrowia oskarżonego. Zamówiono liczne ekspertyzy, które częściowo się wykluczały i których kwintesencje na skutek niedyskrecji błyskawicznie wyciekały do prasy. Ponieważ o stanie zdrowia Honeckera dyskutowano również na publicznych sesjach procesu, wśród niezależnych obserwatorów powstało wrażenie, że opinia publiczna powoli powinna przygotować się na to, co i tak było nieuniknione i co z trudem można było jedynie opóźnić: zwolnienie Honeckera z więzienia.
Odwzajemnione uczucie
Przy okazji warto przypomnieć opinie „autorytetów”, jakie ukazały się po oskarżeniu Jaruzelskiego przez IPN za wprowadzenie stanu wojennego (cytaty za tygodnikiem Przegląd 43/2008 „Dlaczego staję w obronie gen. Wojciecha Jaruzelskiego?”).
Daniel Olbrychski, aktor:
Tak samo jak nie miałem wątpliwości w grudniu 1981 r., gdy prof. Józef Rybicki poprosił mnie o poparcie listu z protestem przeciwko stanowi wojennemu, tak samo całkowicie zgadzam się z artykułem Aleksandra Kwaśniewskiego i apelem, by dziś bronić gen. Jaruzelskiego. W 1981 r., kiedy podpisywałem tzw. list ośmiu, nie miałem wątpliwości, że trzeba protestować, bo setki najodważniejszych ludzi zostało internowanych, a wtedy trudno było nawet się zorganizować w tym proteście, bo nie działały telefony. Tak samo teraz nie mam wątpliwości, że kompletnie upolityczniona, żałosna siła polityczna, jaką jest IPN, byłaby gotowa w przypływie szaleństwa wytoczyć jakiś nonsensowny proces nawet dożywającym swych dni Churchillowi i Rooseveltowi za ich działania w Jałcie. Wydawałoby się, że fakt, iż wtedy podpisywałem i teraz podpisuję, w zasadzie się wyklucza. Jednak takie sytuacje są właściwe dla polskiej i nie tylko polskiej historii.
Olga Lipińska, reżyser:
Oczywiście ten proces jest niesłuszny. To paskudna mściwość.
Kazimierz Kutz, reżyser, poseł:
To, co się dzieje w związku z generałem po tylu latach, jest dziełem IPN. Jaruzelski posądzony został o przestępstwo kryminalne przez „zbrojne ramię braci Kaczyńskich”. Wszystko to stanowi część pakietu spektakularnej agonii PiS. Sięga się do tak drastycznych środków jak ten proces, ale i groteskowych, jak spór o samoloty, co jest przejawem fatalnej teatralizacji polityki. Oni nie mogą już żyć bez tego, by się coś nie działo publicznie, co świadczyć ma o ich miłości dla Polski. Jeśli generał już tyle lat znosi takie oskarżenia, to zniesie i to. Wszystko jednak przyczynia się do kolejnej fazy kompromitacji tej partii, która nie przetrwa następnych wyborów.
13 stycznia 1993 roku Erich Honecker wyszedł z aresztu i tej samej nocy odleciał do swojej żony Margot do Santiago de Chile. Zmarł 29 maja 1994 roku. Jak widać Honecker kilkanaście miesięcy spędził za kratkami. Z Jaruzelskim wymiar sprawiedliwości obchodzi się znacznie bardziej kurtuazyjnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/188555-jaruzelski-prawie-jak-honecker-proponuje-pewien-eksperyment-przy-lekturze-tego-fragmentu-nazwisko-honecker-zamienic-na-jaruzelski