Interes narodowy i agentura wpływu. "Obecna sytuacja Polski – jeśli tylko nie zostanie rozkołysana w stronę wojny – niesie ze sobą także korzyści'

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

(Felieton ukazał się w numerze 12/2014 tygodnika "wSieci")

Obecna sytuacja Polski – jeśli tylko nie zostanie rozkołysana w stronę wojny – niesie ze sobą także korzyści. W przyśpieszonym tempie odsłania się wiele ważnych mechanizmów życia społecznego – przez ostatnie lata wybijanych z głowy obywatelom przez narrację postpolityki. Narracja ta, nierzadko przyjmowana przez inteligentne, ale często żałośnie niedouczone osoby, utrudnia dostrzeżenie kto, co, z kim i według jakich faktycznych zasad gra.

Dziś, w obliczu widocznych niemal gołym okiem zagrożeń, wiele osób (ale zgoła nie wszyscy) trzeźwieje. Obywatele stają się otwarci na większe hausty prawdy o świecie, w którym żyjemy. Jedna z takich prawd dotyczy agentury wpływu. Pisał o tym niedawno ciekawie Stanisław Janecki na portalu wPolityce.pl. Tu zwrócę uwagę na nieco inne aspekty sprawy.

Dylemat: ile wolności ile bezpieczeństwa

Po terrorystycznym ataku 11 września 2001 r. obywatele wielu krajów uświadomili sobie klasyczny dylemat: nie
sposób jednocześnie chronić wolności i zwiększać bezpieczeństwa.

Hej, ludzie!, chcecie, by władza skutecznie dbała o wasze bezpieczeństwo, to dobrowolnie musicie zgodzić się na częściowe ograniczenie swej wolności. Zaakceptujcie różne formy
nadzoru i gromadzenia danych – np. pobieranie odcisków palców na lotniskach przy przekraczaniu granic i podsłuchy na masową skalę.

Z tym, że w obliczu terroryzmu bezpieczeństwo ma swoją, niemałą cenę, większość rozsądnych ludzi się pogodziła. Ale tylko co roztropniejsi pamiętają, że ograniczania wolności obywateli
dają szerokie pole do nadużyć.

Pole manewru władzy

Warto pamiętać, iż pole skutecznego manewru władzy – każdej, nawet najbardziej dyktatorskiej – określane jest przez to, na co przyzwalają ludzie (czyli przez ich kulturę).

Putin może sobie pozwolić na wojowniczą grę z cywilizacją Zachodu, bo ma, jeśli nie aktywne poparcie, to wyraźne przyzwolenie sporej części populacji Rosji (piszę „populacji”, gdyż przypomina mi się wyrażona kilka lat temu obserwacja prof. Piotra Glińskiego, iż wątpi, czy w Rosji jeszcze istnieje społeczeństwo). W wyobraźni wielu Rosjan to wojna – a nie rozwój gospodarczy i tworzenie demokratycznych instytucji – ciągle jawi się jako dostępny i właściwy sposób obrony ich godności.

Inaczej jest w społeczeństwach cywilizacji Zachodu. Godność jest czymś niejako oczywistym, a międzynarodowa pozycja państwa wypływa z nowoczesności jego instytucji, w tym swobody gospodarowania. A jak na tym polu wygląda wyobraźnia Polaków? Czy mentalność postkolonialna sprzyja artykulacji interesu narodowego?

Interes narodowy?

W Polsce ogłaszana jako postpolityczna sytuacja wiązała się z tym, iż zarówno w społeczeństwie, jak i wśród elit (zwłaszcza tych o nastawieniu kosmopolitycznym) brakowało jasności co do podstaw interesu narodowego. Ba, kwestionowano – m.in. podnosząc hasła sfederalizowanej, ponadpaństwowej Unii – samą celowość myślenia
w kategoriach takiego interesu.

Nowa sytuacja ułatwia interes narodowy, stawia na porządku dziennym. Spada wiele masek, z maską demokraty Putina na czele. Ułatwia wyraźniejsze określenie kierunków racjonalnej polityki wobec Rosji. I Moskwa jest tego świadoma. Stąd nasilenie akcji propagandowych – obecnie jeszcze chyba większe, niż miało to miejsce po tragedii smoleńskiej. Stąd wzmożona aktywność agentury wpływu.

Włączasz TV i nic nie wiesz

Gdy już coś klaruje się w głowach obywateli, to przecież można w nich zamieszać. A dzisiejsze technologie umożliwiają oddziaływanie głębsze niż kiedykolwiek.

Zaraz po przebudzeniu, nim jeszcze przetrzesz oczy, sięgasz po tablet, jesteś na ulubionym portalu i już masz! Cios prosto w korę mózgową, którego nawet nie zauważyłeś – całe chmary cybernetycznej penetracji twej podświadomości. Wynurzasz się z tego chłamu, włączasz TV i wcale nie jest lepiej. Słyszysz – i to ze zdumiewającą powtarzalnością – ten sam propagandowy szum. Ten sam pseudorealizm: „Bo co Polska może zrobić!”.

Układ odniesienia

Co jest układem odniesienia niezbędnym dla rozpoznania, że dany przekaz ma wywrotowy charakter? Interes narodowy. Ale nie widzimy go gołym okiem – taki interes musi być publicznie zdefiniowany. W demokracji jest on społecznie negocjowany, nie zaś narzucany odgórnie.

Nie czekajmy na lepszą okazję, by wzajemne powiedzieć sobie, na czym polska racja stanu polega.

Nie jesteśmy w punkcie zero. Dobry, dziś wiemy, że wbrew propagandzie ostatnich lat, realistyczny punkt wyjścia istnieje: to geopolityczna perspektywa prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Od nas zależy, ile kroków dalej zrobimy.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych