Nasi zachodni sąsiedz najwyraźniej pozazdrościli Brytyjczykom zaostrzenia kursu wobec zasiłków dla emigrantów, także tych z Polski. Do prasy naszego zachodniego sąsiada przeciekły poufne informacje z rządu.

Wielość informacji w różnych gazetach w tym samym czasie sugeruje, że mógł być to kontrolowany przeciek z rządu federalnego. Chodziło najpewniej o osiągnięcie wczesnego efektu propagandowego, bo Niemcy gremialnie są za zaostrzeniem przepisów dotyczących pomocy socjalnej dla emigrantów i ich dzieci, które przebywają w kraju pochodzenia, a właśnie tego dotyczą projekty zmian.

Thomas de Maiziere z CDU, minister spraw wewnętrznych powiedział dla „Rheinische Post”, że wokół zasiłków dla dzieci Bułgarów i Rumunów dzieją się rzeczy wskazujące na działalność dobrze zorganizowanych grup przestępczych wyłudzających zasiłki od państwa niemieckiego.

Trzeba dokładnie przyjrzeć się ludziom i strukturom, które z niskich pobudek i z premedytacją werbują i wykorzystują obcokrajowców. Udział biorą w tym także Niemcy. Nie może być tak, że przyjeżdżają oni tutaj bez znajomości języka, a pojawiają się w Urzędzie Pracy z wzorowo wypełnionymi wnioskami o zasiłek na dzieci czy zezwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej

- powiedział de Maiziere.

Poufny dokument, który wyciekł do mediów wskazuje, że niemiecki podatnik łoży na zasiłki dla 660 tysięcy dzieci obcokrajowców pracujących w Niemczech, ale których rodziny przebywają w kraju pochodzenia. 29 procent z tych dzieci mieszka w Polsce. Tyle samo w Czechach, 10 procent w Rumunii. Do Polski z tego tytułu trafia rocznie 60 milionów euro.

Niemieckie władze nie chcą jednak, na razie, zabierać przyznanych już zasiłków lub nie dawać nowych. Chcą na tym etapie zaostrzenia kontroli, czy przyznane pieniądze faktycznie trafiły do dzieci pracujących w RFN ich rodziców. Jeśli kontrola wykaże, że zasiłek został wyłudzony osoba na tym przyłapana będzie miała czasowy zakaz wjazdu do Niemiec.

Slaw/ "Deutsche Welle"