Abolicja abonamentowa utknęła w Senacie. Państwo może nadal łupić nawet tych, którzy są zwolnieni z opłat RTV!

Najpierw jest wezwanie do zapłaty z poczty, potem urząd skarbowy a na końcu komornik. Nikogo nie obchodzi, że wielu ściganych za zaległości w opłatach za abonament RTV jest z tych opłat… zwolniona. Rządzone przez człowieka, który nie tak dawno wzywał do niepłacenia abonamentu państwo wyciąga ręce po pieniądze najbiedniejszych – emerytów, inwalidów, bezrobotnych.

Abonament radiowo-telewizyjny jest archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych, haraczem ściąganym z ludzi; dlatego rząd będzie zabiegał o poparcie prezydenta i opozycji dla jego zniesienia

– zapowiadał w 2008 roku premier Donald Tusk. Po tym, jak ekipie Platformy Obywatelskiej udało się „odzyskać” publiczne media podobnych zapowiedzi i pohukiwań już nie słyszeliśmy. Zaczęła się za to wielka akcja ściągania należności za niezapłacony abonament.

Jestem inwalidką pierwszej grupy, poruszam się na wózku. Według prawa jestem więc zwolniona z opłaty abonamentowej. Tymczasem kilka tygodni temu znalazłam w skrzynce pismo z wezwaniem do zapłaty zaległości za abonament. Chodzi o ponad 1500 złotych. To więcej, niż moje miesięczne dochody, kwota po prostu niewyobrażalna

– pisze do naszej redakcji pani Irena, mieszkanka jednego z miast pod Warszawą.

Próbowałam wyjaśnić w skarbówce, że nie posiadam takich pieniędzy. Pytałam, dlaczego muszę płacić, skoro ustawa mówi jasno, że inwalidzi z pierwszą grupą są z tej opłaty zwolnieni. Niestety, odesłano mnie z kwitkiem. Urzędniczka poradziła mi tylko, żebym napisała pismo do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z prośbą o rozłożenie należności na raty. Boję się, że odsetki z każdym dniem będą rosnąć, że doprowadzą mnie do kompletnej ruiny. Boję się komornika.

Podobnych historii jest niestety bardzo wiele, media od wielu miesięcy informują o ludziach ściganych za niezapłacony abonament. Często do akcji wkraczają już komornicy. Szacuje się, że problem z opłatami RTV może mieć nawet 2, 5 miliona osób. Formalnie państwo ma prawo – i skwapliwie z tego korzysta - domagać się pieniędzy nawet od tych Polaków, którzy w ustawie o opłatach abonamentowych wymieniani są jako zwolnieni od opłat. Chodzi tutaj m.in. o osoby po 75 roku życia, z I grupy inwalidzkiej, kombatantów, osoby żyjące w skrajnym ubóstwie, trwale bezrobotnych. Niestety, sam fakt spełniania tych warunków nie powoduje automatycznego zawieszenia płatności. Trzeba jeszcze złożyć stosowne oświadczenie na poczcie. Sęk w tym, że prawie nikt nie wie o takim obowiązku, zaś na jego dopełnienie mamy zaledwie… dwa tygodnie od nabycia prawa do zwolnienia z opłat.

To pułapka zastawiona przez ustawodawcę

– kwitował w grudniu zeszłego roku senator Prawa i Sprawiedliwości Grzegorz Bierecki, przedstawiając zgłoszony przez grupę parlamentarzystów PiS projekt abolicji abonamentowej. Zakłada on zwolnienie z opłat tych, którzy są do tego uprawnieni a nie dopełnili formalności. Po przyjęciu proponowanej nowelizacji ustawy o opłatach abonamentowych zostałyby także umorzone z urzędu prowadzone już postępowania egzekucyjne.

Projekt nowelizacji został skierowany do senackiej komisji kultury i środków przekazu. Miał być jak najszybciej przyjęty przez Senat, a następnie trafić pod obrady Sejmu. Niestety, tak się na razie nie stało. Zaplanowane na wtorek posiedzenie komisji kultury i komisji ustawodawczej zostało odroczone. Przewodniczący Piotr Zientarski (PO) dopatrzył się bowiem uchybień formalnych.

Każdy dzień zwłoki w pracach oznacza, że wiele osób, windykowanych w związku z zaległościami za abonament, nie kupi chleba czy leków. Od lata zeszłego roku prowadzimy zmagania z senatorami Platformy Obywatelskiej, którzy wciąż przeciągają prace nad nowelizacją. W tym czasie należności za abonament są windykowane od najbiedniejszych Polaków. To są wielkie pieniądze, które pójdą na wsparcie propagandy rządowej. Nagle dostali do dyspozycji setki milionów złotych, które mogą przeznaczyć na funkcjonowanie Telewizji Polskiej i Polskiego Radia, co przed wyborami ma wielkie znaczenie.