Fajnopolska według „Newsweeka”: fobie Lisa, cynizm Maleńczuka, pobudka Kalukina i jaja Sawki jak berety

fot. wPolityce.pl/"Newsweek"
fot. wPolityce.pl/"Newsweek"

Kiedy zwyczajni zjadacze chleba zadają sobie pytanie, cóż tam, panie, w polityce, może w „Polityce”, a może na wPolityce.pl, ci niezwyczajni pytań nie zadają sobie żadnych.

Bo i po co, skoro zadaje je za nich i do tego im samym ich cudowny periodyk, niezbędnik ćwierćinteligenta, zwany „Lisweekiem” lub „Niuskwikiem”, czyli zawiadywany przez Tomasza Lisa „Newsweek”. Np. w dzisiejszej sondzie internetowej pytają tam: „Czy byłbyś gotów umrzeć za Polskę?” i proszę sobie wyobrazić, że mimo czytelnej przecież polityki pisma, aż 28 proc. jego czytelników odpowiada, że tak! Oj, to musi boleć kierownictwo.

Przyznaję bez bicia piany – rzadko, bardzo rzadko sięgam po to pismo, bo jak tylko przejrzę w spożywczym, wystarczy mi za wszystkie czasy. Ja wiem – warto czytać choćby przez wzgląd na nieprzewidywalność naczelnego, którego każdy kolejny odlot rzeczywiście trudno przewidzieć, choć wiadomo, że będzie to bombowiec, że zrzuci bomby nad PiS-em i że wracając do bazy zakreśli na niebie wielkie „Donku, jestem z Ciebie dumny!”. No, ale pech, a może szczęście (bo gdzie ja bym takiego samograja znalazł) chciało, że zwrócił moją uwagę okładkowy Maleńczuk z nożem i wyrazem twarzy tym, co zwykle, gdy go zapytać, dlaczego rozmienia się drobne. Więc kupiłem i nie żałuję, bo mogę się z Państwem podzielić newsem o „Newsweeku” – ludzie, to jest masakra. Naprawdę totalna i naprawdę świadcząca o tym, że jaśnie chamstwu kończą się pomysły nawet na spektakularny blamaż czy żenadę.

Oto bowiem tematem numeru jest, uwaga, patriotyzm. Tak, to nie pomyłka, nie chodzi o nepotyzm, idiotyzm czy inny –tyzm, od których uginają się łamy fajnopolskiego tygodnika. Powtórzę: tematem jest patriotyzm. Na okładce Maciej Maleńczuk, opuchnięty tylko trochę mocniej niż rok temu o tej samej porze, z nożem i podpisem „Dla Polski mógłbym zabijać”, z podtytułem: „Między kpiną a patosem. Dyskusja o polskim patriotyzmie”. Zaczyna sam naczelny, patriota, jak wiemy, pełną gębą. Pełną frazesów, pomówień, manipulacji, ale najczęściej zwyczajnej piany wydobywającej się już na samo hasło „PiS”. Można by czasem uznać, że gdyby Lis był np. jamnikiem, to na hasło „PiS” by gryzł. Albo co najmniej wył. A tak, no cóż, pisze chłopina, co mu ślina…

Dziś, w „patriotycznym numerze” zasadził się na wszystkich, którzy nie oślepli, więc widzą, że to Kaczyńscy, nie Tusk z Komorowskim i Millerem, mieli rację, co do konieczności prowadzenia polityki wschodniej nie z pozycji kundla ciągniętego na smyczy, ale poważnego państwa z poważnymi ambicjami. Lis pisze, że polityka Lecha Kaczyńskiego była „pseudojagiellońska”, bo były to wyłącznie „amatorskie działania”, „zamaszysta retoryka”, „politycznie naiwniutka koncepcja”, choć „ważne gesty i uzasadnione moralnie odruchy”. O polityce wschodniej zaś niedoszły prezydent Lis ma do powiedzenia tyle: „Założenie, że nie można ufać Rosji i ulegać Niemcom, a trzeba stawiać na Amerykanów, w praktyce sprawiło, że stosunki z Rosją zostały zamrożone”.

No nic, zostawmy Wielkiego Polaka, pardon, Pluszaka, i zerknijmy do środka „patriotycznego” numeru „Newsweeka”. Rysownik Henryk Sawka już na początku pociesznie żartuje sobie z katastrofy smoleńskiej serią rysunków, na których Putin mówi trzem ruskich generałom: „W zamian za Krym Ameryce oddamy Kubę, Japonii damy Wyspy Kurylskie, Niemcom podarujemy gazociąg. A Polsce? A Polsce oddamy wrak”. Jest Smoleńsk, jest zabawa. Tak, tak, panie Sawka, to dla pana te brawka. Kolejny materiał też zwala z nóg. Odnalazł się Rafał Kalukin, dziennikarz „Newsweeka”. To znaczy – odnalazł się, bo nagle otwiera oczy i widzi więcej niż jeszcze tydzień temu. Rzecz jasna, wzorem swojego naczelnego on także starannie unika w ostatnich tygodniach luster, które przypomniałyby mu jego własny wkład w dzisiejszy stan rzeczy. Oto Kalukin zaczyna: „Wraz z aneksją Krymu nagle przyspieszyła polska polityka. Pod wpływem poczynań Kremla nabrała realnej treści. Okazało się, że gra toczy się o coś poważniejszego niż posady dla partyjnych funkcjonariuszy i ciepła woda w kranach”. Wzruszające, prawda? „Okazało się”, że bez „realnej treści” polityka to jedynie „posady” i „ciepła woda”. Jak mógł tego red. Kalukin nie dostrzegać wcześniej, gdy budował swoje barokowe konstrukcje ku czci jedynie słusznej władzy Platformy Obywatelskiej, swoje rokokowe opisy przymiotów duszy i serca najwyższych władz państwowych?! Ech, to się nazywa człowiek Oświecenia.

Cóż jeszcze? Ano wywiadzik z największym dominikaninem TVN-u, ojcem Gużyńskim (to ten, który zawsze chętnie pokaja się za innych duchownych), oceniającym szybciej niż myśl nawet takiej gwiazdy jest w stanie przelecieć między uszami, że „nowy szef Episkopatu, Abp Gądecki może okazać się zbyt defensywny. Nam potrzeba kogoś o mentalności Steve’a Jobsa”. Dlaczego? Ano – bo Jobs wymyślił białe słuchawki, a wszyscy się wtedy pukali w czoło, po co światu białe słuchawki, a on wygrał, bo świat jednak pokochał białe słuchawki. Super rozmowa.

Jest i wywiad z młodym aktorem, znanym z dwóch filmów, bo z nazwiska wciąż na tyle słabo, że nie zapamiętałem – któremu „niusłikowy” pan redaktor zadaje takie np. pytanie: „Wie pan, jak mówią prawicowi publicyści na pana pokolenie? Że prezentujecie rozcieńczony patriotyzm albo patriotyzm epoki ciepłej wody w kranie”. No więc, jak panie Kalukin, ta „ciepła woda” w końcu jest OK, czy nie OK? Ustalcie to wreszcie. A przy okazji niech pan przekaże autorowi wywiadu, że od oceniania pokoleń to są w Polsce wyłącznie Krzemiński z Czapińskim, więc niech się nie zapędza.

No dobrze, nie będą sadystą, daruję Państwu streszczenia czy złote myśli z kolejnych artykułów. Proszę mi wierzyć, nie dałem rady sięgnąć głębiej. I już, już miałem iść do spożywczego zwrócić egzemplarz jako przeterminowany, bo takie „patriotyzmy” to my w Polsce normalnej, nie medialnej, znamy od co najmniej głębokiej komuny, kiedy przypomniał mi się pan Maleńczuk, jego nóż, biało-czerwona opaska (bo jest i ona na okładce) oraz opuchnięta twarz człowieka sekscesu. Wywiad, który przeprowadził, a jakże, specjalizujący się w rozmowach z kobietami, Piotr Najsztub (kolejny patriota znany z tego, że w legendzie Żołnierzy Wyklętych widzi przyczynę burd na ulicach), nosi tytuł „Ku chwale ojczyzny!”. Okazuje się, że Maleńczuk od dłuższego czasu chodził z melodią i imieniem „Władimir”, a kiedy Rosjanie weszli na Krym, napisał utwór zatytułowany „Władimir, ni chuja”. Na zdjęciu artysta pręży kilkudziesięcioletnią klatę niczym Wojciech Olejniczak, a może i bardziej, bo jeszcze coś mu wisi, wprawdzie na szyi, ale zawsze. Ale najbardziej chyba wisi Maleńczukowi fakt, że dał się wpuścić w taką żenadę.

Boję się Putina

– mówi gwiazdor.

Boję się też, że na jakimś ruskim statku odbędzie się pijacka awantura, kapitan naciśnie jakiś głupi guzik i narobi światowego bajzlu.

Jakaż może być na takie fobie recepta? Spokojna głowa, obaj z Najsztubem świetnie ją znają.

Najsztub:

Może w tej sytuacji, zamiast powszechnego poboru, powinniśmy utworzyć ministerstwo pieśni bojowej i w ten sposób atakować?

Maleńczuk:

Oczywiście, jak będzie trzeba, mogę napisać pieśni bojowe!

Najsztub:

Stanąłby pan na czele takiego oddziału pieśni bojowej?

Maleńczuk:

Stanąłbym! We mnie, nie wiem, czy w innych poetach też, jest ten bojowy duch! Chętnie pójdę, jak będzie trzeba zabijać i sam nawet zginę, pod warunkiem, że przy okazji zabiję któregoś z wrogów.

Najsztub:

To długa lista?

Maleńczuk:

Ale są na niej same skurwysyny.

Najsztub:

I jest pan gotów razem z nimi zginąć, żeby ubyło nam skurwysynów?

Maleńczuk:

Nie tylko! Śmierć poety, zwłaszcza w jakiejś bojowej sytuacji, nadal jest aktem bojowym i pieśnią bojową.

Najsztub:

To życzę wam pięknej śmierci, Maleńczuk.

Maleńczuk:

Ku chwale ojczyzny.

Tyle pajac z pajacem na tematy, których ich wyprute z wszelkich wartości łepetyny nie ogarniają ani trochę. Ot, tak sobie, pitolą niby bez sensu, ale w rzeczywistości – z sensem tylko jednym: trzeba być frajerem, by w ogóle zaprzątać sobie głowę czymś takim jak Polska czy Polacy. Warto przypomnieć, że to OKŁADKOWY materiał „Newsweeka”. Ale jest i dobra wiadomość. Papier mają ostatnio jakby mniej szorstki w dotyku.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych