Cywiński dla wPolityce: Nadstawianie tyłka, krymskie qui pro quo i Polska w rozumie... Położenia nie zmienimy, ale potrzebna jest reorientacja naszej polityki

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

No, i stało się to, czego można było się spodziewać: Moskwa melduje o ponad 95. proc. poparciu ludności w sprawie przyłączenia Krymu do Rosyjskiej Federacji, a Zachód o głosowaniu „pod lufami karabinów”… Jeśli poranne kolejki do urn oraz wieczorne tańce na ulicach, śpiewy i radosne korowody mieszkańców półwyspu są dowodem wymuszenia na nich zmiany narodowych barw, to pogratulować spostrzegawczości…

Teraz do załatwienia pozostają tylko „formalności”. Banki na Krymie już przygotowują wymianę ukraińskich pieniędzy na ruble. Rosji przybył nowy „stan”. A propos stanu: szef naszej dyplomacji ubolewa, że Unia Europejska nie pali się do sankcji wobec Rosji i wyraża swoje „zaniepokojenie”. Co go niepokoi?

Nie czujemy się jeszcze militarnie zagrożeni, ale jesteśmy zaniepokojeni złowieszczym rozwojem wydarzeń na terenie ważnego partnera NATO

- stwierdził Radosław Sikorski, nie wyobraża sobie jednak, aby:

jakikolwiek kraj kochający wolność mógł uznać to ewidentnie nielegalne i niekonstytucyjne referendum.

Niech będzie, że ma rację. I co z tego? Jest tak samo jak z nieuznawaną w świecie częścią Gruzji - Osetią Południową i Abchazją, że o Czeczenii nie wspomnę, czy z Naddniestrzem - okupowaną przez Rosjan częścią Mołdawii, które uznaje Rosja, one siebie nawzajem i jeszcze takie potęgi jak Nauru, Vanuatu, Tuvalu, Nikaragua i Wenezuela…

Krótko mówiąc, tam, gdzie Rosjanie weszli, stamtąd z własnej woli już nie wyjdą. Pozostaje pytanie, gdzie jeszcze wejdą? Na wszelki wypadek kanclerz Angela Merkel chciałaby wysłać na Ukrainę „więcej obserwatorów”… Szeryf globalnej wioski z pistoletem na wodę, dla niewiedzących - Barack Obama, myśli, jak tu jeszcze zabezpieczyć Europę. Resort obrony USA właśnie ogłosił, że do 2020r. ma być wymieniony stacjonujący na naszym kontynencie arsenał broni nuklearnej na bomby atomowe najnowszego typu B61-12. Biały Dom puszcza w obieg medialny „przecieki”, iż ma to związek z napięciami na Ukrainie. Uuu, Kreml już się przeraził i z pewnością wezwie swoich żołnierzy do powrotu do koszar…

Zachód pomrukuje, że się się nie da, Rosja ma znać granice, do których może się posunąć. Tak, jakby prezydent Władimir Putin ich nie znał… Wie doskonale, że nikt nie będzie umierał za Symferopol, ani za Kijów i więc „się posuwa”. Minister Sikorski wątpi, że Rosja „poprzestanie na Krymie”. Już samo to sformułowanie implikuje nadzieję, którą można wyrazić zdaniem: niech mają, nie się nażrą, ale niechby na tym poprzestali. Nie poprzestaną. Bo Rosja jest „nieobliczalna”...

Cóż za bzdura! Rosja zawsze była, jest i będzie obliczalna, czego dowodem są właśnie jej działania na Krymie, a wcześniej w różnych innych regionach wymienionych powyżej. I tu pojawia się fundamentalne pytanie, co dalej, ergo, czy Polska będzie bezpieczna? Owszem, będzie - na tyle, na ile sama sobie to bezpieczeństwo zapewni.

Zakorzenienie w zachodnich strukturach, w które Polska zdążyła się wpisać jest gwarancja ulotną, co najwyżej pełni rolę tyle pomocniczą, co złudnie uspokajającą. Dowodzi tego choćby afrykańska „świńska górka”… Zachodnia solidarność istnieje przede wszystkim w obronie własnych interesów: ani Niemcy, ani Francuzi budujący w swych stoczniach okręty dla rosyjskiej marynarki wojennej, ani inne kraje nie będą narażały własnych geszeftów na szwank. Brzmi to już jak truizm, ale Polska, jak zwykle, wybiega przed orkiestrę. Nasi zachodni sojusznicy nadal będą kręcili z Rosją swoje lody, my nadal będziemy narażali się na różnorakie restrykcje z jej strony.

Powiedzmy sobie otwarcie: położenia geograficznego nie zmienimy. Potrzebna jest natomiast gruntowna reorientacja w polskiej polityce zagranicznej, jakkolwiek źle to zabrzmi - jej „uzachodowienie” właśnie. To znaczy, że musimy nieco utemperować naszą „romantyczną duszę” i przestać nadstawiać tyłek do bicia. W kwestii Ukrainy pierwszą, dotkliwą lekcję odebrał nasz były prezydent Aleksander Kwaśniewski, który wykrzyczał na Majdanie podczas tzw. pomarańczowej rewolucji: „Lepsza Rosja bez Ukrainy, niż Rosja z Ukrainą…!” Prezydent mógł tak myśleć, mógł działać, krzyczeć nie powinien. Dla przypomnienia, w konsekwencji Rosjanie obłożyli nas różnorakimi sankcjami, my żebraliśmy w Brukseli, żeby UE łaskawie wstawiła się w naszej sprawie, a sam Kwaśniewski został w Moskwie podczas uroczystych obchodów rocznicy zakończenia wojny zepchnięty do tylnych rzędów. U boku Putina nie zasiadł reprezentant armii, która oprócz Rosjan przelała najwięcej krwi w walce z niemieckim okupantem, lecz właśnie Niemcy… Pomijam już fakt, co zrobili sami Ukraińcy ze swą rewolucją.

Naszym zadaniem nie jest pełnienie urzędu sędziowskiego tylko robienie polityki dla Niemiec

- mawiał pierwszy, żelazny kanclerz Rzeszy Otto von Bismarck. Taka wykładnia obowiązuje w Niemczech do dziś. Dziś Niemcy potępiają Rosję, lecz do sankcji, które naraziłaby ich „Wohlstand” - życie w dobrobycie i spokój, jakoś się nie kwapią.

Czy my nie dość już nawalczyliśmy się w wąwozach Somosierry, pod Monte Cassino, w bitwie o Anglię i Bóg wie gdzie jeszcze „za naszą i waszą”…, za co notabene nie pozwolono nawet naszym lotnikom uczestniczyć w paradzie zwycięstwa w Londynie, i za co nasz kraj oddany został w świetle międzynarodowych uzgodnień na pół wieku w sowiecki pacht? Gdyby nie nasz powszechny, narodowy zryw, pewnie tkwilibyśmy w nim do dziś. Powszechny, gdyż w przełomowych chwilach „Solidarność” skupiała ponad 10 mln Polaków, a manifestacje i protesty przelały się przez cały nasz kraj.

Liczbę Ukraińców na Majdanie liczono w tysiącach i, gdyby nie strzelanina i trupy demonstrantów, które wstrząsnęły ludnością tej byłej republiki ZSRS oraz wprawiły Zachód w - powiedzmy - konfuzję, były prezydent Wiktor Janukowycz mógłby nadal śnić o reelekcji, zaś Rosja o miękkim wchłonięciu Ukrainy.

Owszem, powinniśmy popierać demokratyzację na Ukrainie, oferować jej wszelką pomoc w tym względzie, wspierać, lecz bez wymachiwania szablą przed rosyjskim nosem, bez personifikacji wroga i bez wojennej retoryki. Tym bardziej, że przed protestem na Majdanie nikt na Zachodzie ani przez sekundę nie obiecywał władzom w Kijowie członkostwa w UE czy w NATO, i nikt nie spieszył z udzieleniem finansowej pomocy bankrutującej, ukraińskiej gospodarce. Miliardy dolarów gotowa była wyłożyć Moskwa…

Z całą moją sympatią i poparciem dla Ukraińców zmagających się z ich dzisiejszymi problemami, najpierw oni sami muszą ze sobą dojść do ładu. Trzymam za nich kciuki, także dlatego, że w naszym interesie leży sąsiedztwo z państwem demokratycznym i przyjaznym. Jednak niezależnie od tego, los mojego kraju jest dla mnie najważniejszy. I Ukraińcy i my pozostaniemy na zawsze sąsiadami Rosji. Prędzej czy później i oni i my będziemy musieli ułożyć sobie z nią stosunki. Pozostaje kwestia, na jakich warunkach. Odpowiedź brzmi: na takich, jakie jest w stanie postawić Rosji cały Zachód.

Putin nie jest wieczny, jeśli jednak ktoś mówi, że on to jedno, a rosyjski lud to drugie, grzeszy naiwnością. Po pierwsze, rosyjski lud w zdecydowanej większości popiera swego niekoronowanego cara - każdy polityk na świecie wręcz marzy o takiej popularności wśród rodaków. Po drugie, nie będzie Putina, będzie ktoś inny, lecz władze Rosji nie biorą się z probówki… To też Rosjanie. Polska w odosobnieniu nie jest w stanie udzielić im żadnej „lekcji”. Do tego potrzebne są skonsolidowane działania całego Zachodu, który, niestety, mówi różnymi językami, a my sami nie możemy i nie powinniśmy kopać się z koniem. Po trzecie i ostatnie, obronność naszego kraju nie może sprowadzać się do nadziei, że w razie jakiegoś wojennego kataklizmu sojusznicy pospieszą nam z pomocą - bezpieczeństwo zapewni nam przede wszystkim własny potencjał wojskowy, własna armia.

Na Krymie, sprezentowanym Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej w 1954 r. przez Nikitę Chruszczowa, który sądził, że wszystko to i tak pozostaje jego, że komunizm nigdy nie upadnie, po niedzielnym głosowaniu ludność świętuje powrót w granice Rosji. Według komunikatu Kremla, w rozmowie telefonicznej Obamy z Putinem obaj prezydenci zgodzili się, iż należy wspólnie szukać sposobów na ustabilizowanie sytuacji na Ukrainie. Rzecz oczywista, Putin wymienił też poglądy z Merkel:

Pani kanclerz zaproponowała szybkie rozszerzenie obecnej misji OBWE na Ukrainie i wysłanie większej liczby obserwatorów w miejsca zapalne, szczególnie na wschodzie Ukrainy

- zrelacjonował jej rzecznik Steffen Seibert.

I dodał:

Prezydent Rosji odniósł się pozytywnie do tej inicjatywy. Obiecał, że odpowiednio poinstruuje w tej sprawie swego ministra spraw zagranicznych.

Jednym zdaniem, dialog Zachodu z Rosją trwa i „trwa mać”. A Polska gdzie? A Polska w rozumie…

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych