Anna Fotyga: Zagrożenie zostało docenione. Jesteśmy, jako region, brani pod uwagę w amerykańskich planach również natury militarnej. NASZ WYWIAD

fot.msz.gov.pl
fot.msz.gov.pl

wPolityce.pl: W ubiegłym tygodniu odwiedziła pani Stany Zjednoczone. Uczestniczyła pani w Konferencji CPAC. Jak amerykańscy politycy reagują na ostatnie wydarzenia?

- Conservative Political Action Conference odbywa się co roku od ponad 40 lat. Skupia ona konserwatywny elektorat Partii Republikańskiej i jest bardzo tradycyjnym wydarzeniem. Prezydent Ronald Reagan uczestniczył w niej aż 17 razy i bardzo sobie cenił to wydarzenie. Prezentuje się tam bowiem prawie cała górna półka polityków amerykańskich, tych z pierwszych stron gazet. Gwiazda Tea Party Marco Rubio, były ambasador USA przy ONZ John R. Bolton, senator z Pensylwanii Richard „Rick” Santorum, czy Chries Christie – gubernetor z New Jersey. Konferencja została bardzo dobrze przygotowana łącznie z poważną obsługę medialną.

Nawiasem mówiąc, politycy Partii Republikańskiej uczestniczyli wielokrotnie w spotkaniach z przedstawicielami Rosji, czego dowodem może być na przykład podpisanie przez prezydenta Barracka Obamę Układu Start 2, które wymagało również zgody części Republikanów na forum obu izb – Kongresu i Senatu. Osobiście po raz drugi uczestniczyłam w tej Konwencji jako gość z ramienia Europejskiej Partii Konserwatystów i Reformatorów, której jestem wiceprzewodniczącą. Wydarzenie trwało trzy dni. Towarzyszyły mu liczne panele. Zaproponowaliśmy jeden panel, w którym politycy europejscy oceniali amerykańską politykę międzynarodową.

Ja oczywiście poruszyłam temat polityki regionu Europy Środkowo-Wschodniej i negatywnych skutku tzw. resetu wykonanego przez Stany Zjednoczone, którego konsekwencją w jakiejś mierze był także polski reset w wykonaniu koalicji PO-PSL. Na szczęście mamy go już za sobą. W przypadku USA nie jest to proces jednodniowy, ale Amerykanie są na dobrej drodze. To przewartościowanie odbywa się powoli, głównie w tych warstwach społeczeństwa, które są świadome. Ale się dokonuje. Obecna reakcja na wydarzenia na Krymie jest obiecująca. Wydaje mi się, że Ameryka odzyskuje z powrotem pozycje lidera, jako światowe supermocarstwo. Natomiast reakcje europejskie pomimo swojej radykalnej formy w wersji deklaratywnej są niewystarczające. Takie przewartościowanie jak w USA potrzebne jest szczególnie w polityce niemieckiej, brytyjskiej i francuskiej.


- Czy dotykaliście również konkretów, czyli jak najlepiej reagować na obecne zagrożenie ze strony Rosji?

-  Tam padały raczej polityczne deklaracje i to, że taki fakt miał miejsce stanowiło już ogromną zmianę. O decyzjach mowa była w kręgach eksperckich. Mówiło się o wyrazistym działaniu szczególnie w sferze ekonomicznej. Rosja nie jest aż tak silnym graczem jakby się wydawało. W czasie trwania konferencji ukazał się w „Washington Post” artykuł Condoleezy Rize, w którym dała dobitnie do zrozumienia, że potrzebna jest zmiana polityki amerykańskiej w stosunku do Rosji.

Europa Środkowo-Wschodnia, a w tym Ukraina nie zostaną pozostawione same sobie w przypadku zbrojnego konfliktu z Rosją. Jesteśmy, jako region, brani pod uwagę w amerykańskich planach również natury militarnej. Choćby obecne manewry floty rumuńskiej i bułgarskiej na Morzu Czarnym, w których bierze udział m.in. niszczyciel USS Truxtun.

Dużo było rozmów o bezpieczeństwie energetycznym i konieczności zmiany ustawodawstwa, które by pozwalała na eksport amerykańskiego gazu do tych części Europy, które są zagrożone dominacja rosyjską. Taka opcja jest nam potrzebna dopóki sami nie uzyskamy możliwości wydobywczych.  Co prawda jeszcze jasnej deklaracji politycznej od obecnej administracji jeszcze nie usłyszeliśmy, ale presja jest bardzo poważna i doprowadzi do jakiegoś koncesjonowanego rodzaju eksportu. Na pewno. Takie decyzje tworzą również nad nami parasol ochronny podczas rozmów wewnątrz Unii Europejskiej, które pozwolą nam na bezkonfliktowe wydobycie gazu łupkowego bez zagrożeń natury ekologicznej i protestów różnych „dziwnych kręgów”.

- Czyli presja Rosji na Ukrainę ma pewien pozytywny dla nas skutek, ponieważ przyśpiesza procesy poprawy naszego bezpieczeństwa zarówno militarnego jak i energetycznego…

-  Najgorsza była sytuacja, w której Europa Środkowa i  Wschodnia były pozostawione same sobie. Wcześniej był reset, konflikt w Syrii zwrot w kierunku Azji. Te wszystkie wydarzenia wymuszały rozmowy z Rosją ponad naszymi głowami i głowami sojuszników z naszego regionu. Teraz wydaje się, że zagrożenie zostało docenione i to jest ten pozytywny przekaz. Polskę postrzegają jako rzetelnego sojusznika. Nasze słabe państwo też się zaczyna powoli mobilizować. My unikamy teraz krytyki rządu. Chodzi o to, żeby zaczęli energicznie działać i realizować polskie interesy. Ma ułatwioną sytuację, bo główny nurt światowy tez skręca.


- Czy poruszała pani temat katastrofy smoleńskiej?

- Nigdy go nie unikałam. Poruszałam go także i teraz w swoim wystąpieniu oraz w rozmowach kuluarowych. Nie chcę mówić dziś o szczegółach. Jest nadzieja na wyjaśnienie, ale jak mówi premier Kaczyński, warunkiem do tego musi być zmiana rządów w Polsce.

not. arp

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.