Michał Kamiński: "Lech Kaczyński miałby do mnie pretensje już cztery lata temu, bo odszedłem od jego brata"

YouTube/tvp.info
YouTube/tvp.info

Michał Kamiński, kandydat PO do europarlamentu usłyszał dziś wiele trudnych pytań. W rozmowie z tvn24 Konrad Piasecki od początku ostro go zaatakował.

K.P.: Czy według pana jest coś takiego jak godność, konsekwencja i odpowiedzialność za słowa?

M.K.: Pan oczywiście pije do tego, że jestem kandydatem PO, a byłem krytykiem…

K.P.: Tak, do tego piję…

M.K.: Ja naprawdę byłem przekonany, że nie będę kandydował…

Kamiński przez kilkanaście minut panicznie bronił swojej decyzji o przyjęciu pierwszego miejsca na lubelskiej liście do Parlamentu Europejskiego.

Od ponad 3 lat moje poglądy były jednak zupełnie inne niż za czasów PiS. Gdybym nie był wiarygodny, to taka duża partia jak PO nie zaproponowałaby mi 1 miejsca na liście w wyborach. Pan premier zapowiedział: „wszystkie ręce na pokład”, ta strategia mnie przekonała

- powiedział były spin doktor PiS.

Ja nie dostałem pewnego mandatu, ja dostałem do walki miejsce na liście na niezwykle trudnym terenie, niektórzy mówią - „front wschodni”. Niewykluczone, że to nie ja zdobędę ten mandat. Ostateczne zdanie należy do wyborców

- mówił Michał Kamiński.

Dzisiaj PO zdaje egzamin w najtrudniejszych czasach i realiach geopolitycznych, w jakich przyszło nam żyć. Widocznie ktoś w PO docenił to, co robiłem przez ostatnie trzy lata.  Ja nawet deklarowałem, że będę głosować na PO, na naprawdę nie myślałem, że będę startował. To było jednak w zupełnie innych realiach geopolitycznych. Doszedłem do wniosku, że nie ma co stać z  boku, kiedy dzieją się ważne rzeczy

- tłumaczył polityk. Bardzo zdenerwował go fakt, że podczas programu wielokrotnie przypominano jego wypowiedzi, głównie te, w których bezlitośnie chłostał premiera Donalda Tuska i Platformę Obywatelską.

Wiedziałem, że taki będzie skutek tej historii, że to mi się wszystko przypomni. Każdemu politykowi w Polsce można przypomnieć słowa, których teraz już by nie wypowiedział

- mówił zażenowany Kamiński. Tłumaczył także, dlaczego w tej „trudnej” sytuacji nie pomyślał o powrocie do PiS.

Mnie najbardziej dało do myślenia to, co stało się w 2010 roku. Chciałem autentycznie zakończyć tę wojnę na górze, czuję się za nią odpowiedzialny, mówiliśmy nie takim językiem, jak należy

- powiedział były szef kampanii wyborczych PiS. Kamiński przypomniał także, ze w przeszłości zrezygnował z mandatu europosła, aby pracować w kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Przyznał także, że jego ówczesny szef nie byłby z niego teraz dumny.

Lech Kaczyński miałby do mnie pretensje już od czterech lat, bo odszedłem od jego brata, a dla niego brat był bardzo ważny

- wyznał kandydat PO. Bez żenady jednak swoje nowe ugrupowanie chwali.

To jest partia, która kieruje swoją ofertę także do ludzi, którzy ją kiedyś odrzucali. To może nie najlepiej świadczy o mnie, ale na pewno dobrze świadczy o platformie. (…) Skoro zaproponowano mi uczestnictwo w tej drużynie, to ja to zaproszenie przyjąłem i zamierzam pracować jak najlepiej

- powiedział Kamiński, który także obrazowo wytłumaczył, dlaczego teraz imponuje mu Donald Tusk, a nie Jarosław Kaczyński.

Jest duża różnica miedzy facetem, który bluzga Gołocie, kiedy siedzi przed telewizorem, a miedzy facetem, któremu ktoś podobny do Gołoty przy stoliku obraza żonę. Tusk stoi wobec wyzwania realnego, rosyjskie czołgi stoją u granic Ukrainy. Łatwo było bluzgać ruskim, machać antyrosyjskim sztandarem kiedy to zagrożenie było wirtualne

- kpił Michał Kamiński.

„Wytłumaczył” także, że jego związki z regionem, z którego ma startować są „bardzo wielkie”.

Lubelszczyzna to bardzo ważna część Polski, a ja kocham Polskę. (…) Tu trzeba twardego zawodnika a ja jestem twardym zawodnikiem

- podsumował z zadowoleniem.

źródło: tvn24.pl/Wuj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych