Gdy śp. Lech Kaczyński - mimo trudnej sytuacji - mógł jednak zaoferować jakieś stanowiska, jakieś wpływy, obecność w mediach, on go kochał i miłował, do nóg samych padał. I opowiadał, że walczy o Jego dobro jak lew.
Gdy osłabiony tragedią 10 kwietnia 2010 roku obóz przegrał wybory prezydenckie i wchodził w okres długiej smuty, kosztownej opozycyjności, gdy walczył o życie z machiną próbującą go anihilować, on nagle nabrał wątpliwości ideowych.
W kolejnych wyborach, zadziwiając świat giętkością kręgosłupa, był już po drugiej stronie. W obozie, który wszystko, dokładnie wszystko robił odwrotnie niż ta elita, która zginęła w Smoleńsku. Najpierw po cichu, a potem już otwarcie zaczął pracować dla władzy. W wianie wniósł całą wiedzę o słabościach swoich niedawnych kolegów i wyborców.
W finale z cyniczną radością przyjął rolę dyżurnego cyngla-rozmówcy gazety z której przekazem wcześniej (podobno) przez całe życie, walczył. Nagrodę (obiecaną, ale różnie może być) już znamy. Nie będą to srebrniki, ale kolejne kilkaset tysięcy euro na koncie.
W tym czasie uczciwa Polska mierzyła się z bolesnymi tematami. Wyszło na jaw, że długo przed 10 kwietnia 2010 roku część władz Polski sprzymierzyła się z władzami obcego mocarstwa przeciw polskiemu prezydentowi. Wbrew zapewnieniom władz o porządnym śledztwie długo znajdowano szczątki ludzkie walające się po okolicy. W trumnach były niewłaściwe ciała, za to z posekcyjnymi rękawiczkami pogardliwie włożonymi do czaszek. Stenogramy podawane do wierzenia okazały się sfałszowane, wina polskich pilotów wymyślona, a wrak samolotu, po uprzednim rozerwaniu dźwigami i łomami, został rzucony gdzieś na śmietnisko. Dowody świadczące o rozerwaniu tupolewa w powietrzu na tysiące szczątków są ignorowane, a eksperci usiłujący dojść prawdy są zaszczuwani. Reakcja na oburzenie jest w sowieckim stylu. Raz zaprzyjaźniony z KGB bloger wrzucił sobie na stronkę zdjęcia zmasakrowanego polskiego prezydenta. Ale mógł, wiedział, że wszystko wolno bo w Polsce zaś władza skupiała się tylko na tym by nikt nie mógł spokojnie i godnie czcić pamięci poległych.
Próżno szukać w tych i innych bolesnych wątkach i momentach śladu reakcji naszego bohatera. On już był i zmierzał gdzie indziej.
Patrzę na to wszystko i zastanawiam się nad jednym: kiedy to się zaczęło? Kiedy zaczęła się jego (i kilku innych) gra na drugą stronę? A jeśli tak, to jaki to miało wpływ na losy prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego i na jej tragiczny finał? Jak państwo sądzą? Czy jest, tak po ludzku, jakieś inne wytłumaczenie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/187859-patrze-na-niego-na-te-szokujaca-zdrade-i-zastanawiam-sie-nad-jednym-kiedy-to-sie-zaczelo-kiedy-zaczela-sie-jego-i-kilku-innych-gra-na-druga-strone
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.