Kto tu tak na prawdę jest obciach i ciemnogród? W momencie kiedy trwa kryzys ukraiński, grupa artystów z Poznania wystawia spektakl o smoleńskich mitach polskiego narodu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. smoczehistorie.blogspot.com
fot. smoczehistorie.blogspot.com

Nie mogłem uwolnić się od poczucia absurdalności, gdy media zaczęły donosić o „wielkim” wydarzeniu artystycznym jakim jest „Spisek smoleński” Lecha Raczaka wystawiony w poznańskiej obskurnej knajpie. W momencie kiedy toczy się kryzys ukraiński, grupa artystów z Poznania wystawia spektakl o smoleńskich mitach polskiego narodu.

Przyjmuje bezkrytycznie putinowską wersję wydarzeń, o której z całą pewnością wiadomo, że nie jest prawdziwa. Gdyby myśleć o tym kategoriami klasycznej polityki, raison d’état, to działalność agenturalna, która wpisuje się w reguły wojny psychologicznej. Mamy do czynienia chyba z nową generacją opisanych przez Lenina pożytecznych idiotów, oderwanych od życia, nie respektujących zasady rzeczywistości, którzy własne urojenia biorą za rzeczywistość i podlegają klasycznej zasadzie przeniesienia tych urojeń na innych.

Zresztą to przypadek dość częsty w świecie zwłaszcza lewicowych mandarynów a nawet geniuszy. Przywołam chociażby Bertranda Russella, angielskiego wielkiego filozofa i matematyka, na starość duchowego przywódcy ruchu pacyfistycznego, o którym znawcy polityki mówili, że to „najmędrszy dureń Anglii”, nie wspominając o filozoficznej lewicy francuskiej kwestionującej w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia istnienie Gułagów w ZSRR.

Lech Raczak okiem artysty-psychoterapeuty przypatruje się wyznawcom mitów smoleńskich. Te mity, to coś naturalnego w życiu społeczeństw, gdy nie wiadomo, co jest przyczyną takich tragedii. Trzeba to rozumieć i uszanować bo taka jest natura rzeczywistości. Trudno sobie wyobrazić, aby artysta amerykański robił sobie satyrę z przeżyć ludzi związanych ze śmiercią na przykład prezydenta Kennedy’ego, do tego jeszcze za pieniądze podatników?

To, co wyreżyserował Raczak jest absurdalne. To Ionesco w czystej postaci, straszny obciach. Ale jednocześnie ciekawy temat na sztukę teatralną lub subtelne opowiadanie dla inteligentnego twórcy, o tym jak Lech Raczak inscenizuje wydarzenie artystyczne, robi sztukę o mitach smoleńskich. Sztukę, która jest pretensjonalnym kiczem. Wydarzenia ostatnich dni dopisały kontekst, który uczynił z reżysera przeciwieństwo bardzo mądrego człowieka. Wcześniej nie było to tak oczywiste dla wielu. Teraz to się właśnie staje. Jasna staje się coraz większa niejasność kwestii smoleńskiej.

Niewykluczone, że w kwestii tego, co stało się w Smoleńsku, to wyszydzane mohery mają rację, to znaczy, że ich wyczucie materii historycznej jest dobre. A radykalne przeciwieństwa mądrych ludzi ciągle z nich szydzą, powiększając radykalizm i głębokość tego przeciwieństwa. Dotyczy to zresztą wszystkich, którzy na szydzeniu z mitów smoleńskich usiłowali się „utuczyć” medialnie. Raczak jak nieszczęsny obywatel Piszczyk spóźnił się, bo rzeczywistość okazała się wyjątkowo złośliwa względem zamierzeń twórczych reżysera.

Ponadto, sądziłem, że po wydarzeniach na Krymie, nikt rozsądny nie będzie piał peanów nad arcydziełem poznańskiego demiurga teatralnego, bo przecież reżim Putina jest zdolny do takich rzeczy jak zamachy terrorystyczne. Czy stwierdzenie takie to jeszcze przejaw rusofobii? Chyba jednak tak, bo w „Głosie Wielkopolskim” (9.03.2014) ukazała się recenzja pióra Stefana Drajewskiego, dyżurnego krytyka, pt „Raczak nie przekona nieprzekonanych”, z podtytułem „Spisek smoleński” - mocny spektakl o błądzących we mgle”.

Chciało by się rzec:

Panie Drajewski, obudź się Pan, jesteśmy już na innym etapie!

Drajewski wzrusza swoją wiarą w moc sztuki, gdy pisze „Wydawało się, skoro wyznawcy nowej wiary nie chcą dopuścić nauki i logiki, może zechcą wysłuchać artysty”. Takie zdanie nie potrzebuje już komentarza, a biednemu dziennikarzowi należałoby zaproponować kurs logiki i zdecydowane pogłębienie swojej wiedzy historycznej, aby nie robił z siebie przeciwieństwa bardzo mądrego człowieka i do tego klubu nie wciągał już innych.

Siedzenie całe życie w teatrze może spowodować zaburzenia poznawcze, zwłaszcza gdy jest to teatr Lecha Raczaka. Na spektaklu nie byłem, nie doznałem tego zaszczytu wtajemniczenia w głębie, jakieś fragmenty, które dają pogląd,  co to za arcydzieło, można było znaleźć w Internecie. Jeden z najwybitniejszych polskich krytyków literackich i teatralnych, dystansujący się i to bardzo ostro od bogoojczyźnianej tradycji, Andrzej Horubała, nie zostawił na spektaklu suchej nitki i opisał jego zawartość szczegółowo, a była to krytyka życzliwa, unikająca złośliwości, chrześcijańska.

Zresztą ten rekonstruujący narodowe mity rewolucyjny teatr Raczaka nie wiele ma chyba wspólnego z subtelnością Comédie Francaise, czy naszego Teatru Narodowego. Byłem kiedyś na jakimś spektaklu Teatru Lecha Raczaka i to, co wyniosłem, to wrażenie strasznego hałasu. Ale nie jestem krytykiem teatralnym, nie znam się na tej materii, dlatego zawierzam Horubale. Coś z tym hałasem jest jednak chyba na rzeczy. Stefan Drajewski pisząc o „Spisku smoleńskim” i nawiązując do poprzednich ponoć znakomitych realizacji Raczaka celnie stwierdza:

Podobnie jak w tamtych spektaklach i tu reżyser łapie za mordę widza, uderzając w podniosły ton, by za chwilę okpić go, obśmiać, wykrzywić.

Toż ten „Spisek smoleński” to chyba jakiś zbiorowy rytuał masochistyczny. Któż bowiem o zdrowych zmysłach chodzi do teatru, w którym jest „łapany przez reżysera za mordę, okpiony, obśmiany”? I zachwycony jeszcze za to płaci? I potem tacy ludzie, którym Raczak inscenizuje podejrzaną quasi-narodową psychoterapię, naigrywają się z moherów, że niby takie niewykształcone, nieeuropejskie. Trudno nie zadać pytania, i to pytania bardzo delikatnego w zamian za bardziej dosadne: kto tu tak na prawdę jest obciach i ciemnogród?

 

 

 

 

 

----------------------------------------------------------------------------------

----------------------------------------------------------------------------------

Polecamy wSklepiku.pl!

"wPolityce.pl Polska po 10 kwietnia 2010 r."

wPolityce.pl Polska po 10 kwietnia 2010 r.

W książce znalazły się analizy publicystów oraz wzruszające wspomnienia Czytelników związane z wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 roku. Teksty w niej zawarte pozwalają zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych