Dzieje się wola Putina. Prorosyjskie prowokacje na Litwie. Pojawiła się ankieta o chęci przyłączenia kraju kłajpedzkiego do Rosji. Kto następny? Estończycy?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/ EPA
PAP/ EPA

Delfi.lt - jeden z największych litewskich portali informacyjnych podał informację o pojawieniu się w internecie petycji ws. przyłączenia kraju kłajpedzkiego do Rosji. Czy to zwykła i dziecinna prowokacja, czy może część wielkiego planu destabilizacji regionu?

Petycja pojawiła się na portalu „avaaz.org” zarejestrowanym w Nowym Jorku. Zdaniem urzędników litewskiego Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego nie ma tematu. Każdy może wejść na stronę i stworzyć taką petycję, więc na obecną chwilę nie istnieje żadne zagrożenie mówiące o ewentualnej destabilizacji w regionie. Litwini starają się studzić emocje:

Oczywistym jest, że twórcy petycji dążą do sprowokowania dyskusji na wrażliwy temat. Departament Bezpieczeństwa Państwowego nawołuje internautów i prasę do „trzeźwej i pragmatycznej oceny różnych prowokacji i nie podawać im.

- czytamy na portalu delfi.lt.

Oczywiście, nie można z każdej rzeczy, która pojawia się w internecie wyciągać pochopnych wniosków, jednak w chwili gdy Rosjanie grając na emocjach starają się bez jednego wystrzału włączyć Półwysep Krymski do swoich granic – podobna, nawet z pozoru mała sprawa wychodząca w innym byłym satelickim dla Rosji kraju, musi budzić nasz niepokój.

Nie od dziś wiadomo, że Rosjanie inwestują ogromne pieniądze w informatyzację i stale uzbrajają cyber-żołnierzy. Jedna z metod prowadzenia wojny w internecie polega na wynajęciu hakerów, którzy będą spamować wszystkie możliwe strony prorosyjskimi komunikatami.

Jeden z komentatorów pisze tak:

Szacuje się, że około 80% prorosyjskich wpisów wysyłanych jest z zagranicy, przy czym żaden nie jest wysyłany z Rosji. Zwykle młodzi ludzie pracujący dla FSB wykorzystują do tego celu sieci anonimowe (Tor i wiele innych). Pozostałe 20% to rodzimi hakerzy.

Wobec tego wpisu, warto wrócić do wiosny 2007r., gdy po raz pierwszy w historii doszło do zmasowanego cyberataku przeciw suwerennemu państwu. Rosjanom nie spodobały się działania estońskiego rządu, który planował przeniesienie pomnika upamiętniającego sowieckich żołnierzy, poległych podczas „wyzwalania Tallina z rąk nazistów” (to kremlowska nomenklatura). Spodziewano się wówczas stanowczej reakcji Moskwy, jednak to co się stało, przerosło wszelkie oczekiwania Estończyków.

Początkowo planom przeniesienia pomnika sprzeciwiła się bardzo silna mniejszość rosyjska w Estonii. Gdy to nie pomogło, Rosja przeszła do konkretnych działań i przez dwie noce, z 26 na 27 oraz z 27 na 28 kwietnia, estońską stolicą wstrząsały potężne zamieszki, prowokowane przez rosyjską młodzież. Jednak to wciąż była tylko przykrywka do faktycznych działań.

Prawdziwym polem bitwy stał się estoński internet. 27 kwietnia o godzinie 22.30 serwis rządu zaczęły bombardować tzw. ataki denial of services (DoS). Rozpoczęła je rosyjska organizacja hakerska „Nasi”, podporządkowana Kremlowi. Unieruchomione zostały strony internetowe całego rządu, partii politycznych, służb bezpieczeństwa, a nawet publicznych szkół!

Estoński portal „eesti.pl” tak relacjonował tamte wydarzenia:

Sytuacja zaczęła przypominać powieść science fiction: dwa największe banki, Hansapank i SEB Ühispank, musiały zawiesić usługi on-line i wstrzymać transakcje zagraniczne. Zamarła też strona największego dziennika „Postimees".

Wojna w sieci trwała trzy tygodnie. Prezydent Toomas Hendrik Ilves powiedział wówczas:

W obecnych czasach nie potrzeba pocisków, żeby zniszczyć infrastrukturę. Można to zrobić on-line.

Działania hakerów na kilka tygodni prawie sparaliżowały życie Estończyków. Rosjanie pokazali tym samym, że nie warto z nimi zadzierać – ba, pokazali, że Moskwa może niemalże sprawować rządy w Estonii, zrobić w kraju, co jej się żywnie podoba.

Dlatego pierwsza prorosyjska petycja pojawiająca się w kontekście Litwy, musi w nas - Polakach budzić obawy. W kontekście obecnych rosyjskich działań na Krymie, polskie władze muszą przejść do porządku dziennego nad realnym zagrożeniem i wprowadzić monitoring rosyjskich ruchów w naszym kraju.

Czy wiemy, jakie są obecne działania rosyjskich służb w Polsce? Czy wiemy, z kim spotykają się i co robią działacze mniejszości rosyjskiej, którą w naszym kraju szacuje się na 13 tys. osób? Czy wiadomo, ilu obywateli Rosji przekroczyło granice naszego kraju w ostatnim czasie? Czy istnieje monitoring małego ruchu granicznego Polski i Obwodu Kaliningradzkiego?

To podstawowe pytania dotyczące bezpieczeństwa naszego kraju. Myśliwce F-16 nic nie pomogą, gdy nad Wisłą dojdzie do podobnego cyber-ataku, który spotkał Estonię. Co wówczas zrobimy? Dokąd wyślemy NATO-wskie myśliwce, jeśli system kontroli lotów będzie w objęciach obcych służb?

 

 

 

 

 

-----------------------------------------------------------------

-----------------------------------------------------------------

Polecamy wSklepiku.pl książkę:"Rosja Putina"

Rosja Putina

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych