Prof. Legutko o przemianie elit III RP: "Oni są gotowi do obrony Ukrainy, natomiast przed obroną Polski będą przestrzegali..."

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
KPRM
KPRM

Jeśli to, co dzisiaj robi Rosja z Ukrainą, rzeczywiście zagraża Polsce, to tamte układy i przyjaźnie polsko-rosyjskie to nie tylko skrajny idiotyzm, ale karygodne szkodnictwo, którego sprawcy powinni wylecieć z polityki raz na zawsze i bez prawa powrotu

- pisze prof. Ryszard Legutko na łamach "Gazety Polskiej Codziennie", oceniając ostatnie słowa i gesty premiera Donalda Tuska w relacjach z Rosją oraz ostre stanowisko rządu w sprawie inwazji Putina na Ukrainę.

Filozof przekonuje, że dziś niewielu chce pamiętać o tym, jak wyglądały relacje z Władimirem Putinem przed momentem agresji:

Jeszcze do niedawna Ruscy i ich przywódca to byli nasi przyjaciele, a politycy PO, dziennikarze "Gazety Wyborczej", tysiące durniów oraz miliony naiwniaków płakały ze wzruszenia nad polsko-rosyjskim pojednaniem. Palili oni świeczki, pomstowali na polskich rusofobów, bronili sowieckich pomników, wieszczyli nowy etap w polsko-rosyjskiej przyjaźni, przepraszali za spaloną budkę koło ambasady ruskiej, i w ogóle przepraszali za wszystko, o co Rosjanie mogli mieć pretensje

- czytamy w "GPC".

Europoseł Prawa i Sprawiedliwości zaznacza więc, że pozostają dwie drogi interpretacji dzisiejszego stanu rzeczy:

Jeśli tamta przyjaźń była na serio, dobrze rozpoznana i oparta na twardych podstawach, to działania Ruskich przeciw Ukrainie niewiele tutaj zmieniają i nagłe pohukiwania Tuska i jego kolegów są niepoważną demonstracją podważającą nasze strategiczne układy z Rosją. Jeśli natomiast to, co dzisiaj robi Ruska z Ukrainą, rzeczywiście zagraża Polsce, to tamte układy i przyjaźnie polsko-rosyjskie to nie tylko skrajny idiotyzm, ale karygodne szkodnictwo, którego sprawcy powinni wylecieć z polityki raz na zawsze i bez prawa powrotu

- zaznacza Legutko.

Jak przekonuje, jeszcze poważniejszą sprawą jest postawa elit artystyczno-intelektualnych: rządzący politycy mogą bowiem, zdaniem Legutki, kierować się pragmatyzmem i oportunizmem.

Kiedy zagrożona jest Ukraina, to będą protestowali, pisali listy otwarte i konkurowali ze sobą w komedianckich deklaracjach solidarności. Gdyby Polska była realnie zagrożona - co nie daj Boże - to przyjmą wtedy pozę roztropności, spokoju i pragmatyzmu. Będą apelowali o zaprzestanie histerii i ratowanie substancji. Oni są gotowi do obrony Ukrainy, a w poparciu dla Rwandy, Surinamu czy Wysp Cooka będą ryzykowali wiele, natomiast przed obroną Polski będą przestrzegali, bo taka obrona to przecież zaproszenie do nacjonalizmu

- kończy filozof, dodając, że opisane poglądy są po prostu antypolskie.

lw, "Gazeta Polska Codziennie"

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych