Rosja a Polska. Wielkość Lecha Kaczyńskiego. Polemika z Jerzym Wasiukiewiczem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Wizyta śp. Pary Prezydenckiej w Gruzji. Fot. wPolityce.pl
Wizyta śp. Pary Prezydenckiej w Gruzji. Fot. wPolityce.pl

Jerzy Wasiukiewicz raczył popełnić tekst, którego jestem głównym bohaterem. Został on zamieszczony na łamach wPolityce.

CZYTAJ: Zadowoleni? Przecież chcieliście tej rewolucji, wspieraliście ją, to skąd nagle zdziwienie, że osłabione rewolucją państwo nie jest w stanie się bronić przed agresją z zewnątrz?

Portal ten też zgodził się, bym napisał polemikę za co bardzo dziękuję.

Niestety pojawił się pewien problem. Otóż tekst Wasiukiewicza to  zbiór wyzwisk pod moim adresem. Polemika oznaczałaby z mojej strony przyjęcie podobnej retoryki. A tego nie chcę. Choć pewnie zdziwi to czytelników, ale znam Wasiukiewicza, jesteśmy nawet na Ty, dlatego nie widzę sensu przedłużać tego seansu nienawiści. Mam nadzieję, że Jurek podejdzie do sprawy podobnie, choć obawiam się, że jest wciąż zbyt poddenerwowany. Szkoda, nie służy to nikomu.

Gdyby chcieć z tekstu Wasiukiewicza wyciągnąć jakąkolwiek merytoryczną tezę, brzmi ona mniej więcej tak - „Rosja nie jest taka zła, Zachód jest też paskudny. Nie czepiajmy się Rosji. A tak w ogóle to Majdan został sprowokowany przez głupich Polaków”.

Jednocześnie Jerzy Wasiukiewicz szczególną pogardą pała do tych moich wypowiedzi, które są... odwołaniem się do koncepcji geopolitycznych Lecha Kaczyńskiego.

Zdziwiło mnie, że Wasiukiewicz tak bardzo nie lubi zmarłego prezydenta. I pomyślałem, żeby zamiast polemiki, która musiałaby być ciągiem wyzwisk (a tego nie chcę), po prostu przypomnieć to co Lech Kaczyński mówił. Co myślał. Bo pokazuje to wielkość naszego zmarłego Prezydenta. I dlatego, że jest w kontekście Majdanu bardzo istotne.

 

Wielkość Prezydenta

Po pierwsze Lech Kaczyński miał pełną świadomość, że jesteśmy świadkami, na początku XXI wieku, odbywania się w Europie środkowo-wschodniej procesów, które przeobrażają te społeczeństwa. Miał też świadomość, że jeśli będą się one działy, niezależnie od tego jaką postawę przyjmie Polska. Dlatego apelował, byśmy nie odwracali się od tego, co się dzieje za naszą wschodnią czy południową granicą. Bowiem stracimy szansę ukierunkowania tychże procesów tak, by się one nam opłacały. Warto o tym pomyśleć w kontekście Majdanu.  Polska nie może zrezygnować ze swojego wpływu na wschodzie.

Użyłem terminu „sojusznik”. Sojuszników się ma w relacji do wroga. Właśnie – kim jest więc wróg. I w tym tkwi kolejna wielkość myśli Lecha Kaczyńskiego. W dobie lewicowych, postpolitycznych i pacyfistycznych bredni o wiecznym pokoju, zmarły Prezydent miał pełną świadomość kto jest wrogiem. Pokazał to w Gruzji. I zapłacił za to cenę. Wrogiem jest Rosja.

I nie o Putina tu chodzi, ale po prostu o... imperializm rosyski. O to jaka jest polityczność Rosji od najazdu mongołów a następnie Iwana Groźnego. Przez te wszystkie wieki. Rosja się nie zmieniła. Może jest dziś dużo słabsza. Ale co z tego – jej cele są te same. Innymi słowy – Rosja jest wrogiem Polski. I bez jasnej artykulacji tej sytuacji, nigdy nie będziemy normalnym państwem  i dojrzałą wspólnotą polityczną.

Pamiętajmy jednak, że wróg- przyjaciel rozróżnienie stricte polityczne. Nie przekłada się na inne wymiary ludzkiej aktywności. Jak pisze np. wielki filozof Carl Schmitt:

„Polityczny wróg nie musi być moralnie zły, estetycznie odpychający, ani też nie musi być postrzegany jako ekonomiczny konkurent”.

Więcej - „z ekonomicznego punktu widzenia prowadzenie interesów z wrogiem może być czasami korzystne”. To bardzo istotna uwaga. Bowiem z wrogiem nie musi nas łączyć ciągła sytuacja konfliktu. Jest wręcz odwrotnie. Gdy właściwie zdiagnozujemy naszą sytuację polityczną, możemy osiągnąć wcale partnerskie relacje. Gdy będziemy na tyle silni i świadomi, by nie ustępować pola wrogowi. Wtedy możemy prowadzić wymianę kulturową czy ekonomiczną. Bowiem jak pisze Carl Schmitt, w istocie relacji z wrogiem tkwi możliwość konfliktu, rozwiązywanego tylko na drodze wojny – jednak jest to „przypadek ekstremalny”. Istnieje możliwość, że między politycznymi wrogami do tej sytuacji nigdy nie dojdzie.

 

Historia wrogości

Czemu Rosja to wróg? Od czterystu lat, od momentu uniezależnienia się od Mongołów, Rosja usiłowała rywalizować z nami o Europę środkowo-wschodnią, a potem, wraz z słabnięciem Polski – nas politycznie pochłonąć. Rosyjska polityczność stworzyła się w ciągłej opozycji do polskiej. Najpierw podczas rywalizacji z Królestwem Polskim i Litwą  o zjednoczenie ziem rosyjskich. Walkę tę ostatecznie wygrała Moskwa, gdy zniszczona została zależna od Polski i Litwy Republika Nowogrodzką, na przełomie XV i XVI wieku. Potem rosyjska polityczność krzepła podczas ciągłych walk o tereny pogranicza polskiego - Ukrainy i Białorusi. Stworzenie imperium rosyjskiego stało się możliwe dopiero, gdy ostatecznie wypchnięto Rzeczpospolitą z gry o wschód, w połowie XVII wieku. I ta świadomość, że imperialna Rosja istnieje tylko, gdy Polska jest pokonana i na kolanach, kieruje polityką rosyjskiego imperium od czterystu lat.

Jeśli wspólnota nie określi wroga, staje się słaba i ułomna. To też rozumiał Lech Kaczyński. I tego (w imię swoich interesów, bądź z powodu głupoty) nie chciał uznać salon III RP.  Lepiej było używać cepa „rusofobii” do oskarżania polskiej prawicy o prymitywizm i barbarzyństwo. O to, że nie rozumie ona nowej sytuacji geopolitycznej i nowego otwarcia relacji z Moskwą. W ten sposób, odbierając polskiej wspólnocie politycznej możliwość określenia wroga, nasze elity skrajnie ją upośledziły. Okazała się ona  niezdolna reagować w sytuacjach kryzysu, zastępując realną politykę infantylnymi gestami. Usiłował zmienić to Lech Kaczyński. Ale zginął 10 kwietnia. Co się potem stało?  Polskie „elity” nie były w stanie określić sytuacji przyjaciel-wróg. Zamiast tego uznały za stosowne tulić się z Putinem, wysyłać mu listy dziękczynne oraz biegać zapalać światełka na grobach okupantów z Armii Czerwonej. Wszystko, byle nie stawić czoła rzeczywistości i nadal móc straszyć reakcyjną prawicą. Ale jak się okazało, te proputinowskie, infantylne gusła się nie sprawdziły.

 

Wygrana Prezydenta

Ale co się dzieje dziś? Adam Michnik mówi Lechem Kaczyńskim. Donald Tusk i Radosław Sikorski mówią Lechem Kaczyńskim. Salon lewicowo-liberalny mówi Lechem Kaczyńskim. I dobrze. Przycichli wielcy zwolennicy przyjaźni polsko-rosyjskiej, czy z prawicy, czy z lewicy. Zwolennicy Tuska, Michnika i Bonieckiego klaszczą na spotkaniach, gdy powie się – czas określić zagrożenie – jest nim teraz Rosja.  Polska stała się zdolna do określenia wroga. Stała się więc prawdziwą wspólnotą polityczną. Podobnie zresztą dzieje się na Ukrainie – co też napawa nadzieją. Kto wie, czy nawet Zachód nie zaczyna się budzić. Patrząc na determinację Putina,  trzeba przygotować się do strasznych czasów. Ale tym bardziej patrzmy na to, jakie pozytywy one przynoszą.

 

Dawid Wildstein, dziennikarz Gazety Polskiej Codziennie, korespondent z Majdanu i Krymu

PS. Czytając Twoje teksty, drogi Jerzy Wasiukiewiczu, widzę też jak bardzo się mylisz w sprawie Majdanu. Nie wiem czemu tak błędny opis rzeczywistości przyjąłeś. Widzisz, nie byłeś ani dnia na Majdanie, ja byłem tam de facto 60 dni. Dlatego, drogi Jerzy, zapraszam – odwiedź Majdan. Spotkaj tych ludzi. Zapraszam. Z chęcią Cię oprowadzę. A resztę czytelników zapraszam do śledzenia mojego profilu na facebooku, gdzie na bieżąco relacjonuję wydarzenia w Kijowie a teraz na Krymie – tak ważne dla naszego regionu. https://www.facebook.com/david.wildstein

[pierwotna wersja tego tekstu ukazała się w Gazecie Polskiej Codziennie 08.03.2014]

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych