– Kiedy poproszono mnie o przyjazd do Smoleńska, zgodziłem się chętnie, bo uważam, że kiedy ktoś stara się coś wyjaśnić w tej sprawie, to trzeba pomóc - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" inż. Dariusz Szymanowski, geodeta, odpowiedzialny za pomiary położenia smoleńskiej brzozy.
Przypomnijmy: ekipa złożona z dwóch polskich fizyków i geodety pojechała do Smoleńska by dokonać nad dokładnych pomiarów położenia brzozy, która miała spowodować oderwanie części lewego skrzydła tupolewa. Wyjazd to wynik debaty, jaką wśród naukowców rozpoczęły doniesienia prof. Chirsa Cieszewskiego.
CZYTAJ: Naukowcy mówią „dość” i biorą sprawy w swoje ręce. Sprawdzą w końcu, gdzie stoi smoleńska brzoza
Jak tłumaczy geodeta dokonując pomiarów z konieczności posługuje się prostym sprzętem.
– Mam bardzo proste wyposażenie. To dalmierz laserowy i zwykła taśma miernicza. Po przedstawieniu mi problemu uznałem, że to wystarczy. Miałem dokonać identyfikacji na zdjęciu satelitarnym obiektu terenowego – wskazanego przez zleceniodawców drzewa. Zdecydowałem, że sprzęt podstawowy będzie zupełnie wystarczający. Gdybym przywiózł i używał ciężkiego sprzętu specjalistycznego, mogłyby się pojawić trudności prawne. Prace geodezyjne trzeba zgłaszać w odpowiednim urzędzie, a czasem uzyskać zezwolenie, tak jest w Polsce i zapewne też w Rosji. W Smoleńsku mogłyby się pojawić w związku z tym problemy, my zaś chcieliśmy tego uniknąć.
Opisując trudności, z którymi musi się zmierzyć realizując zlecenie podkreśla, że teren jest trudny, mocno zakrzaczony, zabłocony, z dużymi deniwelacjami.
Musieliśmy chodzić po stertach śmieci. To wszystko sprawiło, że trudno się było tu poruszać.
I dodaje:
Żeby w ogóle dało się to wykonać, przyjechaliśmy właśnie wiosną, gdy nie ma już śniegu, a jeszcze nie wyrosły liście. Oczywiście wykonywaliśmy pomiary tam, gdzie się dało, to jest przede wszystkim z południowej strony brzozy, z północnej jest ogrodzona działka, a następnie nowy obiekt, którego nie ma na zdjęciach satelitarnych z 2010 roku. Te trudności wpływają na precyzję pomiarów, ale podstawową barierą nie są dane terenowe, ale ograniczona dokładność zdjęć satelitarnych. Tym niemniej udało się znaleźć kilka obiektów, które łatwo jest bez wątpliwości zidentyfikować na zdjęciu satelitarnym i zmierzyć odległość między nimi a brzozą oraz wykonać szereg pomiarów kontrolnych pozwalających na wyznaczenie skali zdjęć satelitarnych i jeszcze innych. Dzięki temu można odłożyć wyznaczone miary na zdjęciu, pełniącym rolę mapy, i wskazać brzozę.
Jak podkreśla geodeta problemy topograficzne nie mają jednak większego wpływu na precyzyjność pomiarów.
– Błędy związane z trudną dostępnością terenu i jego dużą deniwelacją są na tyle nieistotne, że pozwalają na jednoznaczną identyfikację brzozy na dostarczonym zdjęciu satelitarnym według mojej oceny z dokładnością do 1,5 metra, co w zupełności wystarczy do rozstrzygnięcia problemu postawionego przez zleceniodawców. Mogę powiedzieć, że po przyjechaniu tutaj i zorientowaniu się w terenie w zasadzie mogłem wskazać brzozę na zdjęciu satelitarnym bez żadnych pomiarów. A pomiary tylko to wskazanie potwierdziły.
- podkreśla geodeta.
ansa/ Nasz Dziennik
--------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------
Zachęcamy do kupna pięknego albumu poświęconego parze prezydenckiej.
"Maria i Lech Kaczyńscy In memoriam"
Wydanie specjalne!
Pamiątkowe zdjęcie pary prezydenckiej z autografami.
Do nabycia wSklepiku.pl.Polecamy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/187620-brzoza-smolenska-zidentyfikowana-pomiary-geodezyjne-potwierdzaja-lokalizacje-drzewa-na-zdjeciu-satelitarnym