Zajmowanie się perspektywami kariery premiera Tuska na szczytach władzy w UE uważam za stratę czasu. Szkoda papieru i putramentu, jak mawiał Antoni Słonimski

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Piotr Wittman
PAP/Piotr Wittman

Fala spekulacji i domniemywań przetacza się przez poważne, wydawałoby się, dzienniki i specjalistyczne portale zajmujące się polityką. Spekulacje i domniemywania dotyczą tego, czy premier Donald Tusk (PDT) ma szanse na objęcie stanowiska Przewodniczącego Rady Europejskiej, czy też nie.

Otóż wedle mojej wiedzy – nie zaś domniemywań – Donald Tusk mógłby mieć szanse na objęcie tego stanowiska, gdyby UE, a to znaczy najsilniejsi w niej gracze, zdecydowała się na „pałacową rewolucję” na szczytach władzy w dziedzinie zarządzania w Unii. Mam bowiem w pamięci oświadczenie szczytu krajów strefy euro z 26 października 2011 roku, że przewodniczący Rady i Przewodniczący euroszczytu wybierani są tego samego dnia. De facto oznacza to (a nie jest to zdanie tylko moje, lecz communis opinio doctorum), że istnieje unia personalna między przewodniczącym Rady i przewodniczącym euroszczytu, która to unia jest jednym z kluczowych rozwiązań stabilizujących zarządzanie Unią Europejską. Nigdzie nie znalazłem żadnych oznak, że ktokolwiek przymierza się do tego, by to rozwiązanie podważyć.

Tzw. dziennikarze piszą to, co piszą, bo muszą wyrobić wierszówkę. Ja zajmowanie się perspektywami kariery premiera Tuska na szczytach władzy w UE uważam za stratę czasu. Szkoda papieru i putramentu, jak mawiał Antoni Słonimski.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych