Rosyjska agresja na terytorium Ukrainy pokazała niedowiarkom i w Polsce i na świecie prawdziwe oblicze Moskwy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Leszek Szymański
Fot. PAP/Leszek Szymański

Krym całkowicie przesłonił to, co dzieje się za kulisami nowej władzy na Ukrainie. Nic dziwnego. Rosyjska agresja na, bądź co bądź, terytorium Ukrainy, przypominająca atak na Gruzję podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku, pokazała niedowiarkom i w Polsce i na świecie prawdziwe oblicze Moskwy. Ostatni atak Rosji był dużo bardziej medialny niż rozgrywki wewnątrz obozu władzy w Kijowie. Jednak właśnie personalne układanki w administracji premiera Arsenija Jaceniuka pokazują kierunek, w jakim podążają nowe ukraińskie elity. Pora zatem zajrzeć za te kulisy. Tym bardziej, że proces rządzenia w kijowskiej centrali toczy się normalnie, mimo rosyjskich ruchów na Krymie i na granicach z obwodami: donieckim, ługańskim i charkowskim.

Bez taryfy ulgowej

Nominacja na ministra energetyki Jurija Prodana, byłego szefa tego resortu w latach 2007-2010, wzbudziło mocne kontrowersje. Uważany za w 100% człowieka Julii Tymoszenko, oskarżany był, że w ukraińskiej energetyce prowadził politykę prorosyjską. Gdy rozmawiałem z kimś o tej nominacji, usłyszałem: "to po co było robić tę rewolucję?". Ze strony lojalnego wobec ekspremier − choć mającego swojej ambicje nowego premiera był to jeden z ukłonów względem współprzewodniczącej partii „Batkiwszczyna”. Jednak to właśnie w tejże partii obojga premierów fakt mianowania Prodana wywołał spore wzburzenie. Nie tylko, a nawet nie  głównie, w antyrosyjskiej „Swobodzie”, ale przede wszystkim w samej partii „Ojczyzna”. Nic więc dziwnego, że polscy i zachodni politycy oraz politolodzy szczególnie uważnie przyglądać się będą decyzjom nowego-starego ministra. Mimo poparcia Polski dla kijowskiej rewolucji, nie będzie dla nich, jak sadzę, taryfy ulgowej.

Skądinąd dochodzą też informacje, że ów nowy − bo z nowego rozdania – ukraiński „tort” ekonomiczny będzie dzielony w dużym stopniu wśród tych samych „starych” oligarchów, którzy od zawsze byli na wierzchu i z każdym układem rządzącym mieli świetne relacje. Nasi ukraińscy informatorzy podkreślają, że istotną rolę w obszarze przemysłu chemicznego i energetyki ma pełnić Dmytro Firtasz. Uważany jest on za − nieformalnego oczywiście − rezydenta Gazpromu na Ukrainie. Ten jeden z najbardziej od lat wpływowych Ukraińców miał doskonałe stosunki jeszcze z Leonidem Kuczmą, Wiktorem Juszczenką, potem z kolejnym Wiktorem − Janukowyczem, a ponoć teraz będzie też potrzebny nowej władzy. Mówi się, że strefę wpływów ma dzielić z innym oligarchą, który jest dobry na „każdą pogodę”: Ihorem Kołomojskim. Ten drugi mianowany został właśnie gubernatorem Dniepropietrowska, tak jak inny oligarcha Serhij Taruta – współwłaściciel Stoczni Gdańskiej − gubernatorem Doniecka. Kołomojski, który ostatnio publicznie napiętnował Putina za jego
wypowiedzi o udziale antysemitów w ukraińskiej rewolucji, co ma szczególną wymowę, bo jest przewodniczącym Europejskiej Rady Żydów, potrafił jednocześnie sponsorować i rządzącą Partię Regionów (która dawała gwarancję bezpieczeństwa jego interesom) i skrajnie opozycyjną, niegdyś jawnie antysemicką (i antypolską), partię „Swoboda”.

Majdan chce rozliczenia oligarchów i żąda odcięcia oligarchom wpływu na życie polityczne państwa, ale na razie, póki co, nie widać końca oligarchizacji życia publicznego za naszą wschodnią granicą. Tymczasem zmiana polega na odstawieniu od koryta raptem kilku oligarchów, w tym Janukowycza juniora.

Do kontrowersyjnych nominacji polityczno-ministerialnych dochodzą zaskakujące i opłakane w skutkach nominacje militarne. Przecież „Pierwszy Zdrajca” nowej władzy, admirał Denys Berezowski został dowódcą ukraińskich sił morskich nie za czasów Janukowycza, tylko decyzją p. o. prezydenta Ołeksanda Turczynowa, dzień przed przejściem na stronę „Krymu” czyli Rosji. Czy przyjaźnie innych ukraińskich dowódców z dowódcami rosyjskimi zawarte w czasach wspólnej armii radzieckiej zaowocują kolejnymi aktami apostazji? Oby nie, choć fakt, ze wyżsi dowódcy rosyjscy zarabiają trzy, cztery razy więcej niż koledzy z Ukrainy nie podnosi morale kadry kierowniczej ukraińskiego wojska. Skądinąd wojsko to uległo w ostatnich 20 latach dużo większej redukcji w porównaniu nie tylko z armią rosyjską, ale nawet białoruską.

Beczka dziegciu, krople miodu

Spore poruszenie w głównej rządzącej partii „Batkiwszczyna” wywołała kontrowersyjna dla wielu, zwłaszcza lokalnych, polityków tej partii nominacja nowej gubernator  Lwowa (po polsku: wojewody) Iryny Sech z partii „Swoboda”. Aż dwunastu posłów „Batkiwszczyny”, których okręgi znajdują się na terenie lwowskiej obwodowej państwowej administracji zgłosiło premierowi Jaceniukowi zupełnie inną kandydaturę. Szef rządu był głuchy na ich monity. Co ciekawe z naszego punktu widzenia, pani poseł-gubernator Sech jeszcze jako lwowska radna, a potem jako przewodnicząca Komisji Ochrony Środowiska jednoizbowego ukraińskiego parlamentu była − i jest – jedną z twarzy antyłupkowego lobby. Wykorzystała do tego swoje stanowisko w Wierchownej Radzie, ale też próbowała zrywać posiedzenia w lokalnym „parlamencie”, gdy decydowano o pozwoleniu na poszukiwanie przez amerykańską firmę gazu łupkowego w okolicach tego dawnego polskiego miasta.

Inną kontrowersyjną – zwłaszcza dla tysięcy ludzi na Majdanie – nominacją nowej władzy centralnej było obsadzenie na stanowisku gubernatora Ługańska Mychajła Bołockiego. W tym kompletnie rosyjskojęzycznym mieście na wschodzie Ukrainy, bastionie Janukowycza, została zatwierdzona kandydatura… szefa lokalnego antymajdanu(!). Wzbudziło to oczywiście duże kontrowersje nie tylko wśród nie tak wielu lokalnych zwolenników rewolucji, ale przede wszystkim na samym Euromajdanie w Kijowie i wśród „twardego elektoratu” nowej władzy.

Ale oczywiście w tej ukraińskiej, postrewolucyjnej beczce dziegciu są też krople miodu. I choć słychać, że ludzie związani z Gazpromem obejmują w tej chwili najważniejsze stanowiska w ukraińskiej energetyce, a oligarchowie mają się świetnie, choć dochodzą do mnie wieści, że żona jednego z ministrów konstytucyjnych (!), którego skądinąd powołanie do rządu było sporym zaskoczeniem, jest szefem firmy sponsorującej kampanię wyborczą jednego z najważniejszych ludzi nowej, porewolucyjnej ukraińskiej władzy, to może jednak cieszyć się należy, że − po co prawda dość długim czasie od przewrotu − został zdymisjonowany zastępca prokuratora generalnego, odpowiedzialny za śledztwo przeciwko Julii Tymoszenko – Rinat Kuzmin. Pytanie tylko czy nie za mało tych kropli miodu w tej wielkiej beczce dziegciu? Martwią te proporcje. Co oczywiście nie przeszkadza w pełni solidaryzować się z Ukrainą walczącą z presją Rosji.

*Artykuł ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (07.03.2014)

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych