Kryzys i dyktat oszczędności zniszczyły grecką służbę zdrowia. Rośnie liczba samobójstw, chorzy na raka muszą płacić za leczenie z własnej kieszeni. „Serca Greków krwawią”

PAP/epa
PAP/epa

Narzucone Grecji przez trojkę międzynarodowych kredytodawców, UE, MFW i EBC, oszczędności cofnęły kraj w dziedzinie ochrony zdrowia kilkadziesiąt lat. Współczynnik umieralności niemowląt wzrósł od chwili wybuchu kryzysu w 2008 roku o ponad 43 procent. Ponad 800 tys. Greków nie ma ubezpieczenia zdrowotnego, a chorzy na raka z własnej kieszeni muszą płacić za operacje – alarmuje europoseł niemieckich Liberałów (FDP) - Jorgo Chatzimarkakis.

Sytuacja społeczna i ekonomiczna w Grecji jest obecnie gorsza niż była tuż po zakończeniu II wojny światowej

– oświadczył Chatzimarkakis, z pochodzenia Grek, podczas wystąpienia w Parlamencie Europejskim w Brukseli. Według niego drastyczne cięcia w greckim sektorze zdrowotnym, wymuszone przez Berlin i Brukselę, doprowadziły do tego, że ludzie umierają, bo nie stać ich na leczenie.

To sprzeczne z prawami człowieka, których Unia rzekomo broni. W Grecji podstawowe prawa obywatelskie są deptane nogami. Tymczasem pani Merkel i pan Barroso wmawiają nam, że wszystko jest w porządku

- grzmiał niemiecki europoseł.

Według raportu sporządzonego przez ekspertów uniwersytetów w Oksfordzie, Cambridge i King's College, opublikowanego w ubiegłym tygodniu w renomowanym brytyjskim piśmie medycznym „The Lancet” grecki rząd kłamie twierdząc, że surowe cięcia w sektorze publicznym wdrożone w zamian za pożyczkę od trojki, nie wpłynęły na stan greckiej służby zdrowia.

Budżet służby zdrowia w Grecji został obcięty do 6 proc. PKB. To mniej niż w krajach, które dołączyły do UE po 2004 roku

- przekonuje Alexander Kentikelenis, socjolog z King's College w Londynie. Według niego doprowadziło to do wzrostu zarażeń wirusem HIV, powrotu takich chorób zakaźnych jak malaria i zamknięcia licznych szpitali. Wydłużyły się też kolejki do lekarzy, w niektórych przychodniach na wizytę u specjalisty trzeba czekać nawet rok. Bezdomni i bezrobotni w ogóle nie mają dostępu do opieki zdrowotnej. A jest ich coraz więcej.

Grecka służba zdrowia opiera się obecnie na lekarzach wolontariuszach z organizacji charytatywnych. A oni się po prostu nie wyrabiają

- ostrzega Kentikelenis. Wtóruje mu Kostas Nikolarakis z Panhelleńskiego Komitetu Medycznego.

Szpitale przestały praktycznie funkcjonować. Szczególnie w dużych miastach. 3 tysiące kilometrów od Brukseli serca Greków krwawią. Nie chcemy litości, ale Europy dla ludzi

- apeluje Nikolarakis. Jak twierdzi wzrósł nie tylko współczynnik śmiertelności niemowląt, ale także liczba samobójstw. Wielu chorych na raka, wobec braku środków na leczenie, decyduje się na ten krok. Za operacją ratującą życie trzeba wyłożyć nawet nawet 50 tys. euro. Minister zdrowia Grecji Adonis Georgiadis nie widzi problemu.

Taka choroba jak rak wymaga pilnego leczenia tylko wtedy, gdy jest w zaawansowanym stadium

- oświadczył Georgiadis w rozmowie z „Washington Post”.

W czwartek tysiące zatrudnionych w państwowej służbie zdrowia lekarzy, pielęgniarek oraz dentystów rozpoczęło strajk przeciw kolejnym planowanym zwolnieniom i - jak mówią - rozpadowi greckiego systemu opieki zdrowotnej pod ciężarem radykalnych oszczędności.

Od 2008 roku Grecja przeżyła spadek gospodarczy na poziomie 23 proc. PKB. Otrzymała dwa pakiety pożyczek od strefy euro, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego w łącznej wysokości ok. 240 mld euro.

Ryb/euractiv.com

 

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.