Kiedy Polacy jednoczą się wokół wspólnego zagrożenia publicyści tzw. głównego nurtu dyskutują o różnych rodzajach patriotyzmu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze, "NOWY PATRIOTYZM"
Rys. Andrzej Krauze, "NOWY PATRIOTYZM"

Sytuacja robi się coraz poważniejsza. Rosja po raz drugi przyspiesza termin samozwańczego referendum na Krymie. Putin oficjalnie, zgodnie z przewidywaniami nie wkroczył zbrojnie na teren Ukrainy, ale jego pełzająca inwazja trwa. Za wszelką cenę chce jak najszybciej przyłączyć Krym do Rosji metodą faktu dokonanego. Doskonale wyczuwa nastroje i wie, że Zachód nie podjął jeszcze ostatecznie decyzji w sprawie statusu półwyspu. Świadczą o tym rachitycznie wprowadzane przez Unię Europejską sankcje, de facto jak na razie symboliczne oraz brak spójności w widzeniu problemu ukraińskiego.

Nadzieją jest coraz ostrzejsza reakcja Stanów Zjednoczonych. USA wyraźnie zarysowały linie podziału wysyłając swoje F-16 na Litwę i do Polski. Minięcie niebawem cieśniny Bosfor przez niszczyciel rakietowy US-Navy pokazuje Putinowi, że basen Morza Czarnego nie leży tylko w jego gestii. Dlatego Putin przyspiesza referendum, gdyż w ciągu najbliższych dwóch tygodni polityka Białego Domu może nabrać tempa, a co za tym idzie Europa też prawdopodobnie obierze ostrzejszy kurs. Ale wtedy Krym będzie rosyjski i nastąpi płynne przejście do II części planu – destabilizacji wschodniej Ukrainy z groźbą rozpętania wojny domowej włącznie. Kreml liczy na to, że takie wydarzenia przysłonią bezprawną aneksje Krymu. Groźba wojny u granic NATO może spowodować paraliż decyzyjny Zachodu. Najbardziej dotkniętą niemocą jest oczywiście Unia Europejska, której udało się zbudować silny organizm gospodarczy, ale prawie żaden militarny oraz polityczny. By ratować anschluss Krymu Putin zmuszony jest wysłać oddziały specjalne przebrane tym razem w cywilne ubrania, by wsparły lokalne mniejszości na wschodzie Ukrainy i doprowadziły tam, tym razem, do rozlewu krwi.

W tej sytuacji Kijów nie będzie mógł powstrzymywać dalej swojej milicji ani wojska, albowiem rozruchy zagrożą bytowi całego państwa. Najprawdopodobniej dopiero wtedy kiedy poleje się krew, Kreml stanie się skłonny do negocjacji. Putin nie wie, ile mu się uda urwać z Ukrainy, ale liczy na to, że zastraszony Zachód na pewno zapomni o Budapesztańskim Memorandum i odda w jego ręce Krym, jako cenę za pokój. Pozwoli mu to przerwać pełzającą inwazję i wyjść z całej tej historii z twarzą oraz w nimbie zwycięzcy przed własnym narodem. Jeśli więc Zachód pozwoli na aneksję Krymu istnieje poważne zagrożenie, że konflikt sterowany przez Rosję przeniesie się w głąb terytorium pozostałej części Ukrainy, aż pod naszą granicę. Jak zwykle w takich operacjach coś może pójść nie tak i sprawy wymkną się spod kontroli. Dlatego, choć małe, ale prawdopodobieństwo uwikłania Polski w operacje militarne istnieje. Być może dlatego z ust przywódcy Rosji padły słowa o instruktorach z Majdanu, którzy zostali wyszkoleni w Polsce i na Litwie. Kolejny krok w kierunku odbudowy imperium zostanie zrobiony, a na następny trzeba będzie poczekać kilka lat, kiedy Rosja będzie silniejsza.

Polacy w tych nerwowych chwilach wydają się być zjednoczeni. Na razie żaden z polityków opozycji nie wytyka byłych błędów rządu Donalda Tuska. Ich lista, szczególnie jeśli chodzi o politykę zagraniczną w stosunku do Rosji, jest bardzo długa. Począwszy od pierwszego sygnału – Gruzji i katastrofy smoleńskiej na tzw. resecie stosunków z Moskwą skończywszy. Ale teraz nie pora, by rozliczać to w Sejmie.

Zagrożenie jest poważne. Dla każdego normalnie myślącego człowieka. Ale widać nie dla takich ludzi jak Jacek Żakowski, Tomasz Lis, Andrzej Morozowski, czy Adam Michnik. Właśnie dziś w dwóch audycjach porannej w Radiu TOK FM oraz w wieczornej TVN „Tak jest” zaczęli lansować nowa teorię. Jakby się obawiali nieuchronnych pytań i zarzutów, że to przecież nie rząd Tuska ostrzegał o niebezpieczeństwie ze Wschodu tylko Jarosław Kaczyński, postanowili wyprzedzić fakty. Zarówno Adam Michnik wieczorem u Morozowskiego, jak i pozostali rano w eterze uderzyli w jedna nutę. Patriotyzm Jarosława Kaczyńskiego jest rusofobiczny, pochodzi z innej epoki i tylko Polsce zaszkodził, ponieważ przez niego postrzegali nas w Europie jako uczulonych na kwestie rosyjskie.

W dodatku takie zachowania (ostrzeżenia przed agresywną polityką Rosji) obniżały wiarygodność Polski na arenie międzynarodowej. Przeciwstawiają temu „nowoczesny patriotyzm” dzięki, któremu mobilizujemy dziś opinię krajów Zachodu we właściwy sposób. Choć faktycznie rządzący robią dokładnie to, czego od lat domagał się głośno prezes Kaczyński, to jednak jest inaczej. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew logice, byle postawić na swoim i uratować swoje pozycje jako akolitów partii rządzącej. Znowu wracają do tez, że patriotyzm to płacenie podatków i segregacja śmieci, a pseudoartystka Maria Peszek śpiewając „Sorry Polsko”, nie wyśmiewała patriotyzmu jako takiego, tylko „pisowsko-rydzykowski”. Gdyby nie powaga sytuacji międzynarodowej i tej w jakiej znalazł się nasz kraj, należałoby takie tezy a la Gazeta Wyborcza po prostu wyśmiać. Jednak sprawa jest poważna. Wypowiadanie teraz głośno takich myśli jest kolejną próbą robienia podziałów w społeczeństwie. Choć może tylko dlatego, żeby broń Boże nie przyznać się do błędu. Ale nie mniej jednak trzeba zaznaczyć, że według w tej metody „na podział” przodują służby Federacji Rosyjskiej, wywodzące się w prostej linii z KGB. Nie ma różnych rodzajów patriotyzmu. Są natomiast różne ideologie. Patriotyzm to gotowość człowieka do poświęceń dla własnego kraju. Panie Michnik, Żakowski et consortes, kula karabinowa która uderzała na Majdanie bolała tak samo lewaka i prawicowca. Krew z rany leje się też tak samo. Obojętnie, czy trafiony nazywał się Żakowski, Potocki czy Peszek.

Płacz i ból matek, które straciły swoje dzieci także nie wiele różni się od siebie. Przestańcie wreszcie jątrzyć i mówić o różnych rodzajach patriotyzmu. Chociaż może jest coś na rzeczy. Ale jeśli tak, to raczej w drugą stronę. Wystarczy sięgnąć do lektury książki „Resortowe dzieci”, a będziemy mieli definicję tego naprawdę innego rodzaju patriotyzmu. Mówi on nam, że obok siebie w Alei Zasłużonych na cmentarzu Powązkowskim mogą leżeć obok siebie „Żołnierze Wyklęci” i ich komunistyczni oprawcy, że generał Jaruzelski, który jak Janukowycz strzelał do własnego narodu w imię interesów obcego mocarstwa, jest „człowiekiem  honoru”. I ten „patriotyzm” ma swoją nazwę. Ale według mnie to żaden patriotyzm, podobnie jak segregacja śmieci i płacenie podatków.  To „patriotyzm resortowy”.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych