Jak dowieść, że Lech Kaczyński racji w sprawie rosyjskiego Hitlera w wersji 2.0 nie miał? I na to jest sposób!

Screenshot YouTube
Screenshot YouTube

Jako, że mieszkam z dala od Warszawy, gdzie nie dociera „postępowy głos w twoim domu” czyli radio Tok Fm, nie jestem wodzony na pokuszenie słuchania przedawkowującego siebie nawzajem kwartetu ( Lis-Żakowski-Wołek-Władyka), który objaśnia nieświadomym słuchaczom, że Kaczor jest największym zagrożeniem dla Polski oraz dlaczego tak się dzieje. Brak przewodniej ręki partii czworga „ałtoryteów” powoduje, że nie do końca jestem świadom zagrożenia jakim wciąż jest PiS. Na szczęście nawet w takich chwilach jak dziś, gdy Europa realnie stoi na krawędzi poważnego przetasowania geopolitycznego i zderzenia z Adolfem Hitlerem w wersji 2.0 ( już nawet Hillary Clinton nazywa Putina Hitlerem) postępowy kwartet wskazuje co mam myśleć o przyszłości i przeszłości. I szczerze muszę przyznać, że trochę mnie ich narracja wprowadza w konsternacje, choć podziwiam próby oryginalnego ujęcia pewnych kwestii. Ok, porzućmy już trudny do wyeliminowany w wariackim świecie, jaki zaciska się wokół nas sarkazm, i przejdźmy do rzeczy.

Zastanawiałem się jak zareaguję niedawni medialni klakierzy pojednania „polsko-rosyjskiego” w duchu tragedii 10/4 w następstwie agresji Władimira Putina na Ukrainę. Bardzo szybko okazało się, że Putin to bandyta, któremu trzeba dać w pysk ( przesłanie tekstu zawsze przyjaznego Tommiego Foxa), a w Rosji panuje autorytaryzm. Oczywiście ci sami, którzy wyśmiewali podejrzenia, że ludzie Putina mogą mataczyć w śledztwie smoleńskim, w przypadku najazdu na Krym „Putinlandu” nagle uznali, że były oficer KGB jest jednak bandziorem zdolnym do wszystkiego ( no może poza machlojkami smoleńskimi). Jaki powinien być kolejny logiczny krok po tak jasnej i zdecydowanej ocenie Władimira Władimirowicza osób, które bały się do tej pory łatki „rusofoba”? Może przypomnienie sobie, który polityk przewidywał jakie będą dalsze kroki odradzającego się imperializmu na kilka lat przed jego emanacją?

W normalnym kraju truizmem byłoby przypomnienie słusznych diagnoz jednego z najważniejszych polityków w historii III RP. Polska normalnym krajem jednak nie jest. Znów przepraszam za oczywistość, jednak ten festiwal oczywistości ma swój sens. Okazuje się bowiem, że w walce z oczywistością, niektórzy są w stanie przekraczać granicę do niedawna nieprzekraczalne. Ba, robią to nawet w ujmująco bezczelny sposób.

Słuchając wynurzeń Jacka Żakowskiego w jakimś stopniu nawet czułem podziw dla jego językowej ekwilibrystyki. Tak opakować wypowiedź o Ukrainie by nie zahaczyć o prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który jednym z filarów swojej prezydentury uczynił politykę wschodnią w duchu jagiellońskim? To jest prawdziwe mistrzostwo świata! Jednak już w rozmowie z „Super Expresem” tak łatwo publicyście się uciec od tematu nie udawało. Choć jego odpowiedzi zasługują na nie mniejszy podziw. Podziw za kompletny brak instynktu samozachowawczego, który chroniłby przed kompromitacją. Żakowski powiedział więc zupełnie wprost, że nigdy nie przejdzie mu przez usta przyznanie racji, że Lecha Kaczyński miał w Gruzji rację. Dlaczego? Przepraszam za długie cytaty, ale tego nie streściłby lepiej nawet noblista literacki.

Mówimy o zupełnie innej fazie rozwoju sytuacji. Nikt nigdy w Polsce nie miał większych złudzeń co do intencji Rosji w sensie odbudowy imperium.

próbował wybrnąć Żakowski, który zapomniał pewnie też jak jego ideowy przyjaciel Adam Michnik chwalił Kaczyńskiego za inicjatywę. Żakowski nie jest jednak Michnikiem nawet i ma swoje zdanie o szkodliwości Kaczyńskiego, który nigdy racji nie ma. Odnosząc się do porównań mocnego wystąpienia Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego były autor „Tok Szok” stwierdził:

W przypadku Kaczyńskiego nieodpowiedzialne było wystawianie nas na pierwszy front nierównych zmagań, bez poparcia Zachodu. Dziś polityka rosyjska jest nie tylko czytelna, lecz także diagnozowana jako szkodliwa również przez naszych partnerów w UE. (...) Lech Kaczyński tylko zwiększał przekonanie, że jesteśmy w oczach Zachodu rusofobami. Wciąż jesteśmy podejrzewani o rusofobię...

Szybko Żakowski dodał ( sprawdźcie sami jak to się ma do poprzednich słów):

Dziś nasi sojusznicy zrozumieli, że to nie jest już problem rusofobii, ale chorych ambicji Putina. Gruzińska wycieczka Kaczyńskiego to utrudniała.

A więc można zracjonalizować wszystko i dopasować do klinicznego antypisizmu? Można. I to jest kolejny powód, dla którego wolę oglądać nawet szoł Natalii Siwiec niż wynurzenia Żakowskiego i jego napuszonych „etosem” towarzyszy. Tam jest chyba więcej uczciwości i prawdy. Chyba, że Żakowski naprawdę wierzy w swoje słowa. Ale to już nadaje się na inny tekst. O wiele smutniejszy.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych