W ostatnich tygodniach nikt już inaczej nie nazywał tego, co się dzieje na Majdanie tylko rewolucją. Rewolucja to obalenie dotychczasowego porządku. To destabilizacja. Na Ukrainie mieliśmy 3 miesiące „pokojowych ataków” ze strony protestujących i w końcu obalenie demokratycznie wybranego prezydenta co zyskało w naszym kraju, wśród naszych demokratycznych „elit” poklask od lewa do prawa. Radość wypełniła łamy i ekrany.
Dziś żołnierze ukraińscy nie bronią swojego kraju, oddają kolejne placówki, dają się rozbrajać. W kraju ogarniętym rewolucyjnym chaosem, w którym nie wiadomo tak naprawdę kto sprawuje prawowitą władzę (majdan, wojsko, parlament, premier?), taka postawa nie dziwi. I nie dziwi też, że tak łatwo następuje przez Rosję zajęcie Krymu, że odbywa się ono w równie „pokojowy’ sposób, jak „pokojowe ataki” majdanu na placówki władz.
Jeżeli kilka-, kilkanaście tysięcy ludzi z kijami, tarczami, z koktajlami Mołotowa było w stanie przyczynić się do obalenia prezydenta, to tym bardziej doświadczone i uzbrojone obce wojsko nie będzie miało problemu z zaprowadzeniem swojego porządku na chociażby części terytorium takiego państwa gdzie wykorzystując przy tym pretekst do ochrony swoich rodaków, którzy na tej części terytorium państwa stanowią większość.
Wczoraj publicysta „Gazety Polskiej Codziennie” Dawid Wildstein, który na Majdanie spędził wiele dni zachwycając się przebiegiem rewolucji, odnotował z satysfakcją na swoim profilu na Facebooku:
„Odkryłem w sobie powołanie do bycia maklerem. Z wielką uwagą i przyjemnością obserwuję giełdę. Zwłaszcza spadki notowań firm rosyjskich.”
Jeszcze mu mało? Jeszcze za mało się krwi polało? Konflikt objął zbyt mały obszar? Z przyjemnością obserwuje giełdę gdzie dokonuje się kolejna próba destabilizacji poprzez różnego rodzaju manipulacje, wywoływanie w sztuczny sposób giełdowej paniki? Wysoko ponad naszymi głowami toczy się gra w której w każdej chwili możemy stać się mięsem armatnim, a ten się cieszy. Ale publicysta „Gazety Polskiej Codziennie” idzie nagle jeszcze dalej. Już wyznacza nam w jakim kierunku my musimy za nim podążać, bo on poczuł rewolucyjny powiew i go zrozumiał:
Ciekawą konsekwencją sytuacji na Ukrainie, jest absolutne rozbicie drzemki postpolityczności. Nagle zakazane słowa- wojna, naród, ojczyzna, obrona, armia, mobilizacja, walka o wolność- wracają do debaty publicznej. Sen o przyjaźni, o pokoju w tchórzostwie, bez ofiar, sen o miłości i dyskusji, o, składanych w imię wiecznej przyjaźni, kwiatach i zniczach na grobach okupantów, ten sen się kończy.Historia o sobie przypomina.Oby tylko ta pobudka nie skończyła się jeszcze większym ubezwłasnowolnieniem naszego narodu pod hasłem- siedźmy cicho, może nas nie ruszą..niektórzy już w ten sposób usiłują wykorzystać ten powrót historii.Ale nie sądzę byśmy dali im się nabrać. (…)
To już wyjątkowa bezczelność. Nieporównywalna nawet z tym co wypisuje na łamach „Gazety Wyborczej” Adam Michnik, do którego za chwilę sobie pozwolę powrócić.
W roku 2011 Dawid Wildstein odcinał się w sposób zdecydowany od „Marszu Niepodległości”, pokojowej demonstracji. Odcinał się na internetowym Forum Żydów Polskich, które to Forum wydało wówczas z siebie oświadczenie podpisane przez Wildsteina, skierowane m.in. pod adresem organizatorów i uczestników organizowanej manifestacji. W oświadczeniu padły takie słowa:
w dalszym ciągu obserwujemy przejawy agresywnego nacjonalizmu, ksenofobii, rasizmu i antysemityzmu. Jesteśmy przeciwnikami zła i ekstremizmu obecnego zarówno na lewicy jak i na prawicy. Jesteśmy przeciwnikami tych, których sprowadzi na ulice chęć protestu przeciwko "drugiej stronie".
Wildstein nie miał żadnych oporów w roku 2014 stanąć na ulicach Kijowa, na których doszło do protestu przeciwko „drugiej stronie” i doszło do agresji i nie ukrywał w żaden sposób po której stronie się opowiada. Hipokryzja, zakłamanie? A może wyrachowanie i cynizm?
W roku 2011 Wildstein oświadczał wraz z całym FŻP:
(…) jesteśmy przeciwnikami każdego ekstremizmu. Uważamy zarazem, że jedynie skuteczną metodą na ekstremizm lewicowy i prawicowy nie jest ekstremizm po przeciwnej stronie ideowej, ale umiar. Tylko umiar nie podsyca, ale wystudza nastroje ekstremalne i tylko on może wygasić fanatyzm. Tylko umiar może naprawiać to, co jest niszczone przez ekstremizm.
Dziś Widlstein nie ma już w sobie umiaru, bo nagle okazuje się że kończy się ten „Sen o przyjaźni, o pokoju w tchórzostwie, bez ofiar, sen o miłości i dyskusji(..)” i „oby tylko ta pobudka nie skończyła się jeszcze większym ubezwłasnowolnieniem naszego narodu”. Znalazł się, kurde, budzik. Wsparłeś rewolucję, to chwytaj teraz sam za butelkę z koktajlem Mołotowa i tarczę po Berkucie i zasuwaj z Prawym Sektorem odbijać Krym, a nie nagle odwołujesz się do „naszego narodu”.
Z drugiej strony wspomniany już Adam Michnik w „Krótkiej lekcji historii dla głupków”, bo taki powinien być właściwy tytuł tekstu jaki redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” (nie wiedzieć czemu tekst ma tytuł „Hańba Rosji”) pisze:
Szef MSZ Radosław Sikorski zauważył, że
Rosja nigdy nie najechała na Polskę, tylko zawsze 'przychodziła z pomocą' mniejszościom narodowym i religijnym". Tak właśnie było w epoce carycy Katarzyny, gdy brała ona pod swą protekcję mniejszości religijne w Rzeczypospolitej, a w istocie by realizować podział i rozbiory; tak było w 1920 roku i w 1939 roku, gdy Rosja brała w obronę lud pracujący miast i wsi oraz mniejszości narodowe przed imperialistycznym i faszystowskim reżimem w Polsce. W 1940 roku Kreml pospieszył z "bratnią pomocą" na Litwę, Łotwę i do Estonii w takim samym celu, a po wojnie - do Budapesztu w 1956 roku, do Pragi w 1968. Potem udzielono jeszcze "bratniej pomocy" ludowi Afganistanu...
Halo, tu ziemia! Czy ktoś wie co w Afganistanie robią i o co walczą polscy żołnierze, w imię czego giną z rąk Afgańczyków? W roku 1956 i w roku 1968 Związek Radziecki miał „prawo” udzielać „bratniej pomocy” na Węgrzech i w Czechosłowacji, bo dostał te państwa w prezencie od Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Podobnie jak dostał Polskę, dzięki czemu dziś możemy obchodzić „Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych” (to był sarkazm; uprzedzam na wszelki wypadek). W roku 1920 na czele państwa, które najechało na Polskę stali Lenin i Trocki, a „Rosjanin” Dzierżyński budował podwaliny pod przyszłe NKWD. W roku 1939 bratnią pomoc wysyłał zaś Gruzin Dżugaszwili, bardziej znany jako Stalin, który najechał nasz kraj dzięki paktowi podpisanemu z Niemcami, do których wspomniany minister Sikorski powiedział nie tak dawno przecież:
mniej zaczynam się obawiać niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności. Niemcy stały się niezbędnym narodem Europy.
Prostacka próba tworzenia teraz symetrii „dobry Zachód-zła Rosja” nijak się ma do tego co się działo na przestrzeni chociażby ostatnich 100 lat w samej tylko Europie (mija w tym roku równo 100 lat od wybuchu I wojny światowej). Zmieniające się co rusz sojusze, pakty, układy sił, zmieniające się również co chwila granice państw, zmieniające się ustroje. To co na dziś wydaje się nam gwarancją, wydaje nam się stałe, jutro może ulec nagle zmianie.
Bezrefleksyjne, bezmyślne wręcz poparcie dla Majdanu, dla działań rewolucyjnych podważyło wiarygodność i stabilność Ukrainy, jego instytucji publicznych, jego ośrodków władzy. Każdy mógł sobie przyjechać i „negocjować” z prezydentem Ukrainy grożąc mu, że jak nie ustąpi w tym czy w tamtym to skończy na tamtym świecie. To czemu nagle dziwimy się, że również z drugiej strony nikt się z „demokratycznym państwem” nie liczy? Ci którzy w mniejszym czy większym stopniu swój kamyczek do tej destabilizacji Ukrainy dołożyli dziś próbują zrzucić z siebie jakąkolwiek odpowiedzialność i wskazując na jedynego winnego. Sorry, ale ta ściema nie przejdzie.
---------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------
Do nabycia wSklepiku.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/187076-zadowoleni-przeciez-chcieliscie-tej-rewolucji-wspieraliscie-ja-to-skad-nagle-zdziwienie-ze-oslabione-rewolucja-panstwo-nie-jest-w-stanie-sie-bronic-przed-agresja-z-zewnatrz