Gniot, który wyszedł raz z Sejmu, zawsze będzie gniotem. Ustawa śmieciowa będzie nowelizowana, choć poseł PSL widzi jej "wielkie sukcesy"

Nie minął jeszcze rok od wprowadzenia słynnej i komplikującej życie wszystkich mieszkańców ustawy śmieciowej, a już potrzebna jest nowelizacja wprowadzonych przepisów. Po co więc było bawić się w tego gniota?

Tak – gniota. To nie jest moje określenie, ale jednego z samorządowych wiceprezydentów który „musiał” wprowadzać nowe śmieciowe przepisy w swoim mieście i zdecydowanie nie był z tego powodu zadowolony.

Gniot stwarzał problemy od samego początku. Ponad 140 gmin w całej Polsce nie zdążyło z przetargami na wywóz śmieci, pojawiły się problemy z deklaracjami wypełnianymi przez mieszkańców, a gdy już wszystko miało pięknie i sprawnie działać to... na ulicach leżały hałdy odpadów. Legislacyjny sukces panie i panowie posłowie!

Najgorsze jest, że część parlamentarzystów naprawdę tak uważa. Oto co mówi poseł PSL Piotr Zgorzelski, który jest przewodniczącym sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej w rozmowie z portalem magazyngmina.pl:

Ustawa weszła w życie w lipcu 2013 roku. Uważam, że z każdym miesiącem działa coraz lepiej. Zarówno mieszkańcy uczą się segregować odpady, jak również firmy odbierające poznają coraz lepiej teren, na którym przyszło im pracować. Oczywiście, ustawa ma wiele niedociągnięć, ale cały system należy uznać za dobry. Na przykład na terenie powiatu płockiego wszystkie gminy wprowadziły ustawę śmieciową.

- mówi poseł Zgorzelski.

To nie żarty, to prawdziwa wypowiedź posła.

Ten sam polityk w rozmowie odpowiada na pytanie, jak można rozwiązać problem z segregacją śmieci? Problem jest, bowiem wielu mieszkańców zadeklarowało, że odpady będzie sortować, a robi zupełnie co innego. Pomijając już pomysły posła na unikatowe ustawienia kontenerów w śmietniku, to generalna propozycja jest taka:

Szczerze mówiąc, jedynym wyjściem jest... liczyć na uczciwość wyrzucających śmieci.

- wyjawia polityk.

Dobrze, zatem liczmy, że tak będzie i bujajmy nadal w obłokach. Ale również dodajmy parę faktów.

Wprowadzenie ustawy śmieciowej doprowadziło do wzrostu cen wywozu odpadów o ponad 100 proc., a koszty zmian spadły niestety na głowę zwykłych mieszkańców gmin. Dodatkowo, pojawiły się wspomniane problemy z przetargami, których skutkiem stały się sterty odpadów przy polskich śmietnikach. Ten problem wróci. Gminy wyciągnęły wnioski? Owszem, ale ponowna procedura przetargowa, która będzie musiała zostać rozpoczęta, bowiem żadna firma na zawsze umowy z miastem nie podpisała, odkryje kolejne buble w tej ustawie i wróci temat z wakacji ubiegłego roku, gdy ministerstwo środowiska straszyło gminy karami za opóźnienia. Samorządy ponownie spóźnią się z wyłonieniem najkorzystniejszej oferty itd., itd...

Wspomniany przez posła Zgorzelskiego problem sortowania śmieci faktycznie istnieje i jest nie do rozwiązania. Część gmin nakleja na kontenery śmieciowe naklejki, część chciała wprowadzić (tak, tak) kamery w śmietnikach, które miały nagrywać każdy ruch mieszkańca. Paranoja? Liczmy zatem na uczciwość, przecież i tak płacą więcej – prawda?

Po co więc było wprowadzać taki bubel? Dla kasy? Przecież odpady i tak lądują, tam gdzie trafiały wcześniej -  do sortowni śmieci, i są oddzielanie ręczne przez ich pracowników(oczywiście obecnie w mniejszej ilości), tylko, że za to wszystko nie płacimy już 6 zł od osoby, ale 14-15 zł.

Pieniądze pierwotnie trafiają na konta samorządu, a w następnej kolejności są przelewane do firmy, która wygrała przetarg na odbiór śmieci. Ale kiedy i w jakim czasie? Czy w terminie? Tego nie wiemy.

W kilku gminach, miejscy skarbnicy spóźniają się z zapłatą należności, bo „naglę” okazało się, że 30 proc. obywateli nie płaci w terminie za wywóz odpadów... „Zwycięzca przetargu” mówi wówczas konkretnie: nie ma kasy, nie ma wywozu. I tak w grudniu np. odpady w kilku miastach Polski leżały po 2 tygodnie w kontenerach...

Gniot zawsze będzie gniotem. Gdy Sejm znowelizuje przepisy przetargowe, to pojawi się inny problem. Gdy ustawa jest po prostu od początku do końca źle napisana, to nic jej nie uratuje.