Nowa cenzura i koniec mecenatu korporacyjnego. Środowisko filmowe samo odbiera mu legitymację

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Dawid Skoblewski/wikimedia commons
fot. Dawid Skoblewski/wikimedia commons

Decyzja Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej o odmowie sfinansowania filmu "Smoleńsk" Antoniego Krauzego jest wyrazem nowej cenzury. Odwoływania się do procedur i opinii ekspertów nie można traktować serio.

W sferze filmu mamy mecenat korporacyjny z kluczową rolą samych filmowców. Ta formuła mecenatu miała gwarantować to, że nie powróci cenzura a la PRL. Powstała w dobrych intencjach, ale mecenat w tym kształcie działa dobrze jeśli respekt dla kultury i sztuki filmowej góruje nad interesami i sympatiami politycznymi tych, którzy decydują.

W przeciwnym razie mecenat sprawowany przez samych twórców niczym nie różni się od decyzji pojedynczego cenzora. Wielka szkoda, że mecenat korporacyjny przekształcił się w zwykły prymitywny mechanizm oligarchiczny. To absolutnie niedopuszczalne, że członkowie komisji nie kryli wrogości wobec nieżyjącego Prezydenta. Cenzura wróciła zatem w innym kształcie.

To sami filmowcy cenzurują filmowców kosztem kultury i dobra publicznego. Oczywiście wszystko dzieje się pod presją obozu rządzącego i ludzi, którzy blokują dostęp prawdy o Smoleńsku do masowego obiegu kultury. Trzeba też powiedzieć o innych skutkach tej decyzji. To początek końca mecenatu korporacyjnego skoro środowisko filmowe samo odbiera mu legitymację.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych