Odmowa dofinansowania filmu Smoleńsk to nie jedyna kompromitacja PISF w ostatnim czasie. Co powiedzieć o wybraniu bardzo słabego filmu do walki o Oscary?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Maciej Pawlicki
Fot. Maciej Pawlicki

Elżbieta Królikowska-Avis w bardzo ciekawym tekście na portalu sdp.pl zanalizowała pracę brytyjskiego odpowiednika PISF, wykazując, że nawet w tak różnorodnej i reprezentowanej przez światowej sławy filmowców kinematografii nastąpiło lewicowe zideologizowanie kina. W końcu UK Film Council został poważnie osłabiony przez rząd Davida Camerona. Królikowska- Avis stawia tezę, że przyszły polski rząd konserwatywny także czekać będzie trudne zadanie: jak zapewnić Polakom egalitarny, równy dostęp do kultury, a środowisku filmowemu – równy dostęp do pracy. Na przykładzie odmowy dofinansowania filmu „Smoleńsk” pokazuje ona, że brak jest egalitaryzmu w polskim świecie filmowym jest faktem.

Nie jest dla nikogo tajemnicą, że decydenci w PISF panicznie się boją filmu o katastrofie smoleńskiej. Moim zdaniem nie chodzi jednak o to, że Antoni Krauze jest reżyserem na tyle sprawnym, że potrafi taki film odpowiednio skonstruować i choćby połowicznie trafić do widzów jak zrobił to Władysław Pasikowski „jaskiniowo antykomunistycznym” Jackiem Strong. Myślę, że raczej zadziałała obawa poszczególnych członków komisji rozdzielającej środki przed reakcją ich kolegów, niż strach, że Polacy mogą „kupić” spiskowe teorie na temat katastrofy. Jacek Bromski realizując średnio udany, ale uderzający narracyjnie w postkomunistyczne układy w Polsce „Uwikłanie” usłyszał od Adama Michnika, że zrobił film „pisowski”. Co musieliby usłyszeć filmowcy, którzy umożliwili ( bo nie oszukujmy się- bez tych pieniędzy film o Smoleńsku ma bardzo niewielkie szanse na powstanie) wejście do kina komercyjnego pewniaka o tragedii wciąż rozpalającej Polaków? W świecie filmowym istnieje powszechna świadomość, że komercyjny sukces tego filmu jest pewny, co przyznał sam…Bromski.

PISF powinien kierować się nie rentownością, lecz sensownością. Bo jeżeli chodzi o rentowność, to jest pewne, że film o Smoleńsku miałby bardzo dużą widownię

-powiedział reżyser i dodał, że "Smoleńsk" można traktować w ramach komedii romantycznych, które zbierają dużą widownię dzięki prywatnym sponsorom. Jasne jest jednak, że trudno będzie znaleźć prywatnych sponsorów, skoro polscy kapitaliści mają inną percepcję niż ich koledzy z całego świata i np. wolą umieszczać reklamy w gazetach o małej sprzedaży (ale poprawnych politycznie) niż wielkiej ( ale prawicowych). Można oczywiście podać przykład „Układu Zamkniętego” Ryszarda Bugajskiego, który został dofinansowany przez Kasę Stefczyka i mógł być ukończony. Również w przypadku tego filmu PISF odmawiał pieniędzy kilkakrotnie. Jednak nie można zapominać, że twórcy ostatecznie potrzebowali środków na zamknięcie produkcji, a nie de facto jej rozpoczęcie. Na dodatek film był namaszczony przez umocowane w III RP organizacje biznesowe, które mają dosyć polskiej biurokracji. W przypadku „Smoleńska” mamy do czynienia z dziełem zupełnie odległym od głównego nurtu świata filmowego.
Nawet jednak jeżeli mamy świadomość, że decyzja PISF jest podyktowana strachem przed wykluczeniem z „salonu” ( świetnie opisał ten proceder Bronisław Wildstein w „Dolinie nicości”), to i tak nie możemy nie zadać pytań o profesjonalizm decydentów z tej organizacji. Oczywiście od kiedy PISF powstał polska kinematografia ruszyła z kopyta po tragicznych latach 90-tych. Gołym okiem widać, że powstało w końcu wiele bardzo ciekawych filmów, które konkurują na najlepszych festiwalach świata. Jednak ostatni rok pokazał ogromne wpadki ludzi z Instytutu.

Królikowska-Alvis zwraca uwagę na listę Złotych Węży czyli odpowiednika polskich Złotych Malin, które dwa dni temu zostały ogłoszone. Publicystka przytacza przykład nominacji w trzech kategoriach dla „W Ukryciu” Jana Kidawy- Błońskiego o lesbijskim romansie Żydówki i psychopatycznej Polski w czasie II Wojny Światowej. Zgadzam się, że film był źle wyreżyserowany i miał kulejący scenariusz ze słabym uwiarygodnieniem postaci granej przez Magdaleną Boczarską. Film Kidawy-Błońskiego był też na siłę pakowany w szaty skandalu. Nawet to jednak nie pomogło mu w kinach, i doczekał się zaskakująco niewielu recenzji. Czy nie chciano robić przykrości „swojemu” człowiekowi i wytykać wady jego filmu? Przykład wstrzemięźliwości w krytyce tego filmu również jest znamienny.

Patrząc na listę najgorszych filmów roku według krytyków przyznających „Węże” można przekonać, że nie tylko „W Ukryciu” dowodzi fatalnej oceny niektórych projektów przez PISF. Nie robię z tego powodu głównego zarzutu do tej organizacji, bo zawsze dobry scenariusz może zostać zepsuty w późniejszej fazie produkcji przez reżysera, aktorów i resztę ekipy. Choć Kidawa- Błoński jest bardzo przeciętnie uzdolnionym reżyserem, to nakręcił jednak ciekawą „Różyczkę, co pozwalało na zaufanie mu w kolejnej produkcji. W końcu w „wężowej” kategorii „Żenujący film na ważny temat” uznano też obok „W Ukryciu” „Bejbi Blues”, „Tajemnicę Westerplatte” czy „ Sierpniowe niebo – 63 dni chwały”. W kontekście jednak decyzji o braku przyznania środków dla tak szalenie ważnego filmu jak „Smoleńsk” dofinansowanie dla słabego filmu Kidawy- Błońskiego ma głębszą rysę. Jednak nawet nie to jest największą kompromitacją Instytutu w zeszłym roku.**

Trudno nie mieć zastrzeżeń do kompetencji ludzi w PISF, skoro mając pod ręką tak mocne i uniwersalne filmy jak „Chce się żyć”, „Ida” czy „Miłość”, do Oscara zgłosili „Człowiek z Nadziei” Andrzeja Wajdy. Abstrahując już od wymowy filmu Andrzeja Wajdy, która może nie podobać się wieli Polakom, „Wałęsa. Człowiek z Nadziei” to jeden z najgorszych filmów w karierze twórcy „Ziemi Obiecanej”. Za wyjątkiem wybitnej kreacji aktorskiej Roberta Więckiewicza i ciekawego montażu filmu, obraz Wajdy nie ma w sobie nic, co by pozwalało na jego sukces międzynarodowy. Koślawa reżyseria, sztuczna kameralność, podziurawiony scenariusz Janusza Głowackiego i spłaszczenie postaci Wałęsy dowiodły dobitnie, że Wajda nie w sobie nic z dawnej wielkości. Można jednak jakoś jeszcze wytłumaczyć, że film Wajdy przepadł w konkurencji z najlepszymi filmami spoza USA. Jak jednak wytłumaczyć brak najważniejszych nominacji filmu do polskich „Orłów”? A co powiedzieć o problemach z uzyskaniem dofinansowania przez Krzysztofa Zanussiego na jego antyfeministyczny film „Ciało Obce”? W tym kontekście należy bacznie przyglądać się decyzjom PISF, które nie tylko w przypadku odnowy pieniędzy na film ważny dla wolności debaty w Polsce, zalicza kompromitujące porażki.

Z tych pozycji należy uderzać w PISF i bacznie przyglądać tej organizacji. Brak dofinansowania na „Smoleńsk” to kolejna z rzędu decyzja, która pozwala na postawienie poważnych pytań o funkcjonowanie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Czy potrzebne będą do w końcu kroki, które zastosował David Cameron?

 

 

 

--------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------

Zachęcamy do kupna pięknego albumu poświęconego parze prezydenckiej.

"Maria i Lech Kaczyńscy In memoriam"

Maria i Lech Kaczyńscy In memoriam

Wydanie specjalne!

Pamiątkowe zdjęcie pary prezydenckiej z autografami.

Do nabycia wSklepiku.pl.Polecamy!


Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych