Putin uzależnił mędrców Europy od rosyjskich dostaw, a teraz z nich kpi. Karesy z kagiebistami zawsze kończą się podobnie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP / EPA
Fot. PAP / EPA

Ci wielcy i nadzwyczaj postępowi Europejczycy znowu udają zatroskanych o losy świata. Przez ostatnie lata troszczyli się głównie o miejsce na liście najbardziej zaprzyjaźnionych z Putinem. Ścigali się, kto uroczyściej i bardziej uniżenie podejmie rosyjskiego satrapę. Seriom uwidacznianych na zdjęciach uścisków nie było końca. Podkreślano i z niekłamaną dumą obwieszczano, że mamy do czynienia z przywódcą nowej Rosji, otwartej na świat, chętnej do solidnej i solidarnej współpracy z Zachodem.

Nawet napaść na Gruzję niczego tę wspaniałą, wolnomyślicielską Europę nie nauczyła. Co tam Gruzja, a szczególnie jej jakiś niewielki kawałek! Parę nic nieznaczących deklaracji, wezwania do pokojowych rozwiązań, jakieś oświadczenia warte tyle, co honor i słowa wybitnego Europejczyka Schroedera. Kreml potraktował te popłuczyny myślowe przywódców z Berlina, Paryża, Brukseli i skąd tam jeszcze tak, jak na to zasługiwały, czyli kompletnie zignorował i robił nadal swoje. Głos śp. Lecha Kaczyńskiego uznano za zbyt radykalny, dlatego jego postawę próbowano wymazać z historii, a jego czyn zlekceważyć. Dla wolnomyślicieli naszych czasów najważniejsze są interesy, choćby i najbrudniejsze. Pozwolono Putinowi wkraczać w strefy, do których żaden odpowiedzialny za Europę polityk wpuścić Rosji nie powinien. Kreml wszedł bez najmniejszych kłopotów ze swymi rurociągami w zachodni system, czyli uzależnił go od swych zachłannych kaprysów. Nie pomogły nawet ciche pojękiwania rządu Donalda Tuska, gdy Świnoujście Putin ze Schroederem odcinali od dostępu do szlaków wodnych przeznaczonych dla dużych jednostek. Puste głowy z europejskich stolic zachwycały się pragmatyzmem dawnego kagiebisty i snuły wielkie plany nieograniczonej z nim współpracy. A pamiętacie zachwyty Jerzego Buzka rosyjską demokracją?

Nasz pragmatyk w randze premiera posunął się jeszcze dalej. Wybrał towarzystwo Putina, zamiast osobę własnego prezydenta na uroczystości w Katyniu. Uroczystości czczące pamięć polskich bohaterów podstępnie i bestialsko zamordowanych przez poprzedników kagiebisty. Wybrał się tam z Putinem ponoć w imię najistotniejszych interesów Polski. Dziś jeszcze raz można zapytać – który to z interesów naszego państwa został wówczas załatwiony? Niechby nawet najdrobniejszy…

Teraz podobny interes Ukrainy właśnie załatwiany jest na Krymie. Putin traktuje rządzących w Europie mędrców, jak gówniarzy, czyli tak jak na to zasługują. Tyle to smutne, co tragiczne, ale patrząc na spracowane myślą czoła pani Ashton, pana Barroso, także panów Sikorskiego i Tuska trudno mieć nadzieję na prędkie zmiany. Tym bardziej, że na Protasiewicza już liczyć nie mogą, bo też przepracował się w europejskim duchu. A Putin? On nie pije. Z nikim. Stale załatwia interesy. Gówniarzy rozstawia po kontach, a do opornych strzela. Kto następny?

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych