Mętny klub dyskusyjny bez politycznego znaczenia. Niemiecki Trybunał Konstytucyjny znosi 3-proc. próg w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Rosną szanse eurosceptyków

europarl.europa.eu
europarl.europa.eu

Klauzule zaporowe w wyborach do Parlamentu Europejskiego naruszają konstytucyjną zasadę równych szans. Tak orzekł niemiecki Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe w odpowiedzi na skargę 19 małych ugrupowań politycznych, w tym skrajnie prawicowej NPD. I zniósł dotychczas obwiązujący 3-proc. próg wyborczy.

Oznacza to, że niemieckie partie uczestniczące w wyścigu do Parlamentu Europejskiego 25 maja będą musiały zdobyć zaledwie jeden procent głosów, by móc otrzymać jeden mandat. Na długiej liście kanapowych partii znajduje się obok Ekologiczno-Demokratycznej Partii (ÖDP), Partii Ochrony Zwierząt, eurosceptycznych Piratów i Alternatywy dla Niemiec (AfD) także partia emerytów Szare Pantery. Reprezentujący je prawnik Hans Herbert von Armin nazwał wyrok „zwycięstwem demokracji”. Podczas wyborów do PE w 2009 roku przepadło z powodu istniejącego progu aż 2,8 mln głosów wyborców.

Jeszcze ciekawsze od samego wyroku Trybunału w Karlsruhe jest jego uzasadnienie. Wybrzmiewa z niego bowiem głęboka pogarda dla Parlamentu Europejskiego. Sędziowie w Karlsruhe ewidentnie uważają go za mętny klub dyskusyjny bez politycznego znaczenia. Coś w rodzaju rady gminy w Pcimie Dolnym. Progi wyborcze istnieją po to, by po wyborach ułatwić utworzenie stabilnych większości i międzypartyjnych koalicji. Na poziomie unijnym nie tworzy się jednak rządu. Ile partii wejdzie do PE jest więc zdaniem niemieckich sędziów bez znaczenia. Już w 2011 roku orzekli, że obowiązujący wtedy 5-procentowy próg wyborczy w wyborach do PE jest niezgodny z konstytucją. Znamienne jest, że w przypadku wyborów do Bundestagu utrzymali go równocześnie w mocy.

Sceptyczne nastawienie sędziów w Karlsruhe do Parlamentu Europejskiego jest zrozumiałe. Pomijając ograniczone znaczenie decyzji podejmowanych przez PE, jest on głównie punktem zrzutu niechcianych lub skompromitowanych polityków. Są oczywiście europosłowie, którzy traktują swoją pracę poważnie. Ale to wciąż wyjątek, a nie reguła. Większość polityków ciągnie do Brukseli ze względu na sute uposażenie. „Bierz dietę i w nogi!” parafrazując tytuł znanego filmu Woody’ego Allena.

Dla większych ugrupowań politycznych w Niemczech sukces małych partii w Karsruhe jest policzkiem. U niektórych polityków głównego nurtu wywołał wręcz histeryczna reakcję. Europoseł chadecji Herbert Reul zarzucił sędziom Trybunału Konstytucyjnego „brak szacunku dla pracy europosłów” i ostrzegł przed wejściem do PE „radykałów i wariatów”.

Kryje się za tym wyraźny strach przed rosnącymi w siłę eurosceptykami. W Europie wyraźnie zbiega się dziś kryzys gospodarczy i trwający już od dawna kryzys multikulturowego liberalizmu, co daje pożywkę partiom głoszącym antyunijne i antyimigranckie hasła. Niektórzy eksperci wyliczyli, jeszcze przed wyrokiem niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, że „populiści” mogą zdobyć w wyborach 25 maja nawet 40 mandatów w 751-osobowym europarlamencie. Te prognozy trzeba będzie teraz zrewidować, do góry. Większa reprezentacja eurosceptyków i partii prawicowego spektrum może  mieć znaczący wpływ na przyszłą agendę Parlamentu Europejskiego. Ich głos będzie słyszany, mogą porządnie namieszać w europejskiej polityce i tego boi się unijny mainstream.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych