Nie trzeba wprowadzać rosyjskiego wojska na Ukrainę, bo już tam jest. Kreml w walce o kontrolę nad Ukrainą ma mocną krymską kartą

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / EPA
fot. PAP / EPA

W Sewastopolu jest przecież baza Floty Czarnomorskiej. Przez wiele lat na Krymie w nagrodę za dobrą służbę osiedlali się oficerowie wszystkich radzieckich flot i armii – samych generałów było tu ponad dwustu, a pułkowników liczono na pęczki. Jeśli więc mówi się, że większość stanowią tu Rosjanie, to jest to określenie mało precyzyjne. To bardzo specyficzna kategoria Rosjan— wojskowi i ich rodziny.

A to oznacza, że przeciwnicy nowych władz Ukrainy będą tu działać znacznie ostrzej niż na wschodzie kraju.
W stolicy autonomicznej republiki Krymu, Symferopolu, uzbrojeni mężczyźni opanowali siedzibę parlamentu i lokalnego rządu. Parlament zapowiedział już referendum w sprawie rozszerzenia autonomii.

Po ulicach Sewastopola jeżdżą rosyjskie transportery opancerzone, organizują się oddziały samoobrony ludności rosyjskojęzycznej, a szef lokalnej milicji ogłosił, że nie będzie słuchał „zbrodniczych rozkazów Kijowa”. Prawdę mówiąc, Kijów, któremu bezpośrednio podlega Sewastopol, nigdy do końca nie kontrolował tego miasta. Rosjanie robili tu przez wszystkie lata niepodległej Ukrainy, co chcieli : za pieniądze rosyjskich firm postawili pomnik carycy Katarzynie. Władze ukraińskie protestowały, jednak nic nie mogły zrobić.

Pamiątkowe tablice ukraińskie, dotyczące pierwszej wojny światowej, Rosjanie wrzucili do morza. Najbardziej spektakularny przykład: kiedy po wojnie w Gruzji Flota Czarnomorska wracała do bazy, Ukraina zagroziła, że jej nie wpuści.

Ale były to bezsilne groźby.

Tysiące ludzi wyległy na bulwar, grała orkiestra, strzelały fajerwerki, wszyscy głośno krzyczeli z radości. Było przepięknie. Powitaliśmy jak trzeba naszych bohaterów

— opowiadał mi komandor porucznik Jewgienij Dubownik, kiedy w 2009 roku byłam w Sewastopolu.

Już wtedy mieszkańcy Sewastopola mieli poczucie, że prędzej czy później i u nich rozegrać się może scenariusz przećwiczony przez Rosję w Abchazji i Osetii. Mówili o tym beztrosko, w towarzyskich rozmowach rzucając niekiedy, że „będzie jak w Kosowie”.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że Rosjanie na Krymie są bardziej mocarstwowo i  patriotycznie nastawieni niż ich rodacy w Rosji. Nie musieli wysyłać dzieci na dwie wojny czeczeńskie, ominęły ich wszystkie traumy, z jakimi stykało się społeczeństwo rosyjskie.

Żyją niemal w political fiction — tak jakby radzieckie imperium jeszcze istniało. „Jestem człowiekiem radzieckim ” — mówią często mieszkańcy Sewastopola należący do generacji 50 plus. Na pewno nigdy nie skończyła się dla nich zimna wojna— oficerowie rezerwy założyli stowarzyszenie „Sewastopol przeciwko NATO ” i czekając na poważniejsze wyzwania, z transparentem „Yankee go home” pikietowali port, kiedy wpływał tam z wizytą amerykański okręt.

Teraz mogą się poczuć w samym centrum geopolitycznego zamieszania — NATO wyraziło zaniepokojenie sytuacją na Krymie. Na Krymie długo nie będzie spokojnie, choć scenariusz rosyjskiej interwencji nie wydaje się prawdopodobny.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych