Urządzili happening pod sowieckim pomnikiem.Teraz stanęli przed sądem. Za zaśmiecanie...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wikmedia commons/ GFDL / CC-BY-SA 2.5
Fot. wikmedia commons/ GFDL / CC-BY-SA 2.5

W czasie gdy na Ukrainie padają kolejne pomniki Lenina, w Polsce każda próba usunięcia reliktów sowieckiej okupacji napotyka opór władzy, obawiającej się reakcji ambasady Rosji, a policja i prokuratura ścigają inicjatorów każdego happeningu - pisze "Nasz Dziennik".

Gazeta relacjonuje przebieg procesu pięciu młodych ludzi, którzy w ubiegłym roku zorganizowali happening pod pomnikiem Wdzięczności Armii Radzieckiej w parku Skaryszewskim w Warszawie.  Wczoraj stanęli przed warszawskim sądem rejonowym. Zostali oskarżeni o zakłócanie porządku i zaśmiecanie. Kuriozalne w t tej sprawie jest to, że prokurator odmówił postawienia zarzutów, uznając, że nie ma do tego podstaw.

Policja nie daje jednak za wygraną.

Chcieliśmy pomnik okleić taśmą, żeby nie naruszyć jego substancji. Chcieliśmy go „zapakować” i nakleić kartkę, by został wysłany do muzeum symboli komunizmu

– mówił Maksym Figat, jeden z uczestników happeningu.  Jak przypomina gazeta akcja nie została sfinalizowana, bo interweniowała policja. Jeden z policjantów poprosił ich o zdjęcie folii spożywczej.

– Komendant, widząc, że ją zdejmujemy, podbiegł do nas, by ją na tym miejscu zostawić. Potem dostaliśmy zarzut zaśmiecania

– tłumaczył oskarżony, podkreślając, że dołożył wszelkich starań, by wszystko przebiegało zgodnie z literą prawa.

Oskarżeni tłumaczyli zgodnie, że policjant, który interweniował, nawet nie wiedział do końca, jaki zarzut ma im postawić. Gdy w końcu wymyślono paragraf z katalogu kodeksu wykroczeń, policja nakazała im pozostawić taśmę do przyjazdu prokuratora.

– W naszym zamyśle było jej zdjęcie. To był happening. Nie przewidywaliśmy niczego więcej

– podkreślali młodzi mężczyźni, podkreślając że został on zorganizowany 17 września, w dzień sowieckiej agresji na Polskę.

Chcieliśmy zamanifestować niezgodę na znajdowanie się takich pomników w przestrzeni publicznej polskich miast. Taka forma happeningu była celowa

– relacjonował.

Jak czytamy w ND

- po wylegitymowaniu młodych mężczyzn na miejsce przyjechały dwa oddziały prewencji w pełnym ekwipunku i otoczyły ich kordonem. Chwilę potem policjanci odjechali.
Zastępca komendanta rejonowego policji Warszawa VII Jacek Piątkowski poinformował ich, że grożą im sankcje za „znieważenie pomnika lub innego miejsca publicznego urządzonego w celu upamiętnienia zdarzenia historycznego lub uczczenia osoby”.

Świadkami całego zajścia byli warszawscy radni PiS: Maciej Wąsik, Michał Grodzki i Robert Szkudlarek. Obrońca mec. Ernest Bejda wniósł o przesłuchanie ich i wicekomendanta.
Wczoraj sąd zabronił fotoreporterom rejestracji obrazu na sali rozpraw.

ansa/ ND

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych