12 razy pstryk, czyli płonący Majdan i piruety na lodzie. Migawki z dnia z pilotem w dłoni i poezją Herberta w tle

Niezwykłe urządzenie – pilot do telewizora. Pstryk! Igrzyska Olimpijskie. Bobsleje – nieznani mi Kanadyjczycy chowają się do wymyślnego pudełka, które bardziej przypomina kosmiczny bolid niż sanki i mkną w dół na złamanie karku po zamrożonym torze. Brr. To nie dla mnie.

Pstryk! Serwis informacyjny. Ksiądz oskarżony o pedofilię – aresztowany. Dziwna sprawa. Ostre deklaracje dominikańskiej prokuratury, histeryczne wręcz oskarżenia tamtejszej dziennikarki, nie pozbawione prawdopodobieństwa tłumaczenia księdza o wejściu w konflikt z mafią narkotykową, ostatecznie decyzja o zarzutach i areszcie. Trudno coś przesądzać. Oby prawda wyszła na jaw... Pstryk!.

Znów Igrzyska. Program krótki pań w łyżwiarstwie figurowym. Balet i sport w jednym. Piękne dziewczyny. Fenomenalna Koreanka w dość nietwarzowym, żółtym kostiumie. Jedzie tak, jakby urodziła się na łyżwach. Potrójne skoki wykonuje jakby od niechcenia. Po prostu frunie nad lodem. Jej rywalki mają znacznie mniej szczęścia. A raczej umiejętności. Brytyjka przewraca się w głównej kombinacji. Może nie wejść do finału. Włoszka poprawnie. Drobny błąd w kombinacji. Elegancja, wdzięk. Amerykanka - jedzie na sto procent. Wystylizowana w najmniejszym geście. Wszystko układa się po jej myśli. Jest druga. Przerwa w programie. Pstryk!

Majdan. Pobojowisko. Znicze pod ambasadą w Warszawie.Zdesperowane twarze demonstrantów. Nieco teatralne ale dobitne wystąpienie Donalda Tuska. Zdumione twarze brukselskich eurokratów, którzy nie mogą uwierzyć we własną bezradność. Przecież dzwonią i wzywają. Apelują i marszczą brew. Czemu ten ukraiński satrapa ich nie słucha ? Tak się nie robi na salonach. Jak tu teraz udowodnić swoją wszechpotęgę, skoro w tym dzikim kraju, który chciał być w Unii płoną opony i giną ludzie? Nawet kawior przestaje smakować...

Nie mogę zdzierżyć tych europejskich frazesów. Pstryk! Reklama. Ktoś mi zachwala wodoodporny smartfon. Czy to znaczy, że jeśli kiedyś jeszcze wybiorę się na nurkowanie w Hurgadzie, mogę schować do kieszeni kombinezonu telefon? I posłać kolegom sweet-focię z żółwiem? No nie wiem... Zresztą żółw może się nie zgodzić.Pstryk!

A nie. Chwilowo Hurghadę trzeba sobie odpuścić. Jacyś szaleńcy grożą atakiem na turystów. Niby nikt nie traktuje tego poważnie, ale ponoć tuż nad głowami plażowiczów latają myśliwce. Dziękuję. Poczekam, aż nie będą potrzebne. Pstryk.

Igrzyska. Znowu Iceberg Palace. Japonka w czerwonym kostiumie. Jest śliczna i gnie się jak trzcina. Ale nie wszystkie skoki wychodzą czysto. Będzie dalsza pozycja.

Pstryk. Nie wytrzymuję,  wracam na Majdan. Wydarzenia ubiegłej nocy śledziłam na żywo przez kilka godzin. Nie mam złudzeń. To już wojna. Wyprowadzenie czołgów na ulice jest tylko kwestią czasu. A Zachód patrzy. Obmyśla sankcje. Które ukraiński satrapa ma gdzieś. Co go obchodzą ograniczenia wizowe i blokada kont. Ma ich wiele. We wszystkich zakątkach świata. On walczy o życie. Jeśli teraz odpuści – wie, że prędzej czy później wyląduje w więzieniu. Skoro sam zdołał umieścić w nim wszechwładną Julię, kto powstrzyma jego przeciwników, by zrobili to samo?

I zastanawiam się, czy to nie czas, by zacząć inne rokowania? By w imię dobra ukraińskiego narodu – zaoferować azyl satrapie? Dać mu możliwość bezpiecznego życia, na które nie zasługuje, w zamian za dobrowolne ustąpienie? To wbrew poczuciu sprawiedliwości, ale jeśli to jedyna droga, by uniknąć dalszych ofiar na Majdanie? Tam giną ludzie. A jutro eurokraci mają radzić nad mitycznymi sankcjami...To po prostu przekracza ludzkie pojęcie! Pstryk!

W Iceberg Palace do występu szykują się najlepsze zawodniczki. Na lód wyjeżdża młodziutka Rosjanka. Faworytka. Objawienie sezonu. Jedzie jak natchniona. Tempo, niezwykłe piruety, przepiękne prowadzenie dłoni, po prostu jedzie po medal. Przez dwie minuty. W trzeciej - upadek w potrójnym skoku. Czy to koniec marzeń? Po programie krótkim jest trzecia. A przecież za nią jeszcze kilka rywalek. Jej mina mówi wszystko.

Pstryk. U Moniki Olejnik Donald Tusk dokonuje wiwisekcji Janukowycza. Że niewiarygodny. Że interesowny i nieprzewidywalny.  Że nie odpowiada oczekiwaniom większości swojego narodu. Trudno się nie zgodzić. Szkoda, że tak późno.

Pstryk. Na tafli ciemnoskóra, muskularna Francuska. Przypomina słynną niegdyś Amerykankę Debi Thomas. To już nie balet, nie taniec, ale akrobatyka. Nie bezbłędna niestety. Ale efektowna.

Pstryk! Donald Tusk raczy zauważyć, ze Władimir Putin ma XIX wieczne rozumienie polityki. Czyli, że kto silniejszy ten ma więcej do powiedzenia. Jakież światłe. Szkoda, że w kwietniu 2010 roku ta refleksja była mu obca...

Pstryk. Na tafli w Soczi Rosjanka nr 2. Dotąd w cieniu - za Julią Lipnicką. Ale po jej błędzie w pełni wykorzystuje swoją szansę. Jej wykonanie Carmen – wzbudza największą owację na widowni. I słusznie. Trudno sobie wyobrazić, by ten program można było wykonać lepiej, z większym ogniem. A jednak w klasyfikacji sytuuje się za Koreanką. No cóż. Nieodgadnione są werdykty jury. Ostatnia Japonka – czołówce raczej nie zagrozi.

Lodowisko powoli pustoszeje. Finał jutro. Skoki, upadki, piruety, triumfy i łzy. A co na Majdanie? Krew, strzały, ogień, czy chwila wytchnienia? Co przyniesie noc? Wciąż nie wiadomo. Jeśli wierzyć reporterom – Majdan  jest przygotowany na kolejny szturm.

Wyłączam telewizor. Co zobaczę, gdy włączę go ponownie? Ogień i czołgi, czy ustępującego Janukowycza? Nagle przypominają mi się strofy Zbigniewa Herberta. Raport z oblężonego miasta:

 

Teraz kiedy piszę te słowa zwolennicy ugody 
zdobyli pewną przewagę nad stronnictwem niezłomnych 
zwykłe wahanie nastrojów losy jeszcze się ważą

cmentarze rosną maleje liczba obrońców 
ale obrona trwa i będzie trwała do końca

i jeśli Miasto padnie a ocaleje jeden 
on będzie niósł Miasto w sobie po drogach wygnania 
on będzie Miasto

patrzymy w twarz głodu twarz ognia twarz śmierci 
najgorszą ze wszystkich – twarz zdrady

i tylko sny nasze nie zostały upokorzone

 

Oby ten jeden, jedyny raz wieszcz nie miał racji. Oby ukraiński sen o wolności wyśnił się na jawie.