Tusk: "Apelujemy o pokój symetrycznie: i do Janukowycza, i do opozycji. Próba nakłonienia UE do działania przeciwko Rosji nie spotkałaby się ze zrozumieniem... "

Fot. tvn24/wPolityce.pl
Fot. tvn24/wPolityce.pl

Poznałem Janukowycza i miałem okazję rozmawiać. To, co rzuca się w oczy i jest wrażeniem większości rozmówców, to niepewność, na ile jego słowa mają znaczenie na później... To było widać w tej wielkiej sprawie, jaką był proces umowy stowarzyszeniowej – stąd poczucie zaskoczenia w Europie

- tak Donald Tusk skomentował na antenie TVN24 kwestię wiarygodności prezydenta Ukrainy. Dodał, że to zapewne cecha polityków byłego Związku Radzieckiego. Co ciekawe, siebie i postawę swoich partyjnych kolegów, plasował wyraźnie po przeciwnej, wiarygodnej stronie.

My mamy trochę więcej doświadczenia z politykami dawnego ZSRR – tam zdarza się częściej niż w Europie niedochowywanie zobowiązań. Dochodzą do tego inne cele, jakie oni sobie stawiają. Wśród nich interesowność

- dodał premier, wskazując przy tym, że brak standardów demokratycznych na Ukrainie także jest dla nas rzeczywistością obcą.

My jesteśmy przygotowani do tego, że nawet jak wygwizdamy polityków, to istnieją priorytety państwowe i narodowe. A tam interes rodzinny i materialny bywa ważniejszy niż publiczny. Tacy politycy są z naszego punktu widzenia nieprzewidywalni.

Zapytany o to dlaczego Zachód tak długo przyglądał się biernie protestowi Ukraińców i czy musiała polać się krew, by Unia zareagowała, odparł:

Unia mówiła jednym głosem od początku kryzysu ukraińskiego, a nawet wcześniej. (…) Ja też byłem bardzo powściągliwy, jeśli chodzi o sankcje... Mamy doświadczenie białoruskie, sankcje nie są narzędziem uzyskiwania efektu politycznego. Do dzisiaj staraliśmy się, i to była też polska polityka, szukać rozwiązania, które nie spowoduje, że Ukraina tym bardziej utonie w odmętach konfliktu bez szczęśliwego finału. Janukowycz jest jaki jest, ale jest demokratycznie wybranym prezydentem... Można się było spodziewać takiego konfliktu na lata.

Zaznaczył, że w czwartek na nadzwyczajnym spotkaniu w Brukseli zbiorą się szefowie dyplomacji państw członkowskich, by wypracować szczegółowy mechanizm wprowadzania sankcji. Szefowie MSZ Polski, Francji i Niemiec będą w tym czasie w Kijowie rozmawiać z prezydentem Wiktorem Janukowyczem i szefem ukraińskiej dyplomacji Leonidem Kożarą.

Radosław Sikorski, Frank-Walter Steinmeier i Laurent Fabius będą Janukowycza uprzedzać: "uważaj, naprawdę wprowadzimy sankcje, które będą dokuczliwe dla ciebie, dla twojej rodziny, dla twoich współpracowników"

- powiedział Tusk.

Jak podkreślił premier, wszelkie szanse na rozwiązania pokojowe na Ukrainie, zostały wyczerpane.

Sankcje są rzeczywiście sygnałem, że dialog na Ukrainie de facto zakończył się wczoraj w nocy, niezależnie od tego, co stanie się na Majdanie dzisiaj. Próbujemy, oprócz tego jednoznacznego stwierdzenia, brzmieć jednym głosem

- stwierdził, premier przypominając że dziś rano rozmawiał z przywódcami europejskimi.

Nie ma akceptacji dla takich zachowań władzy, ale w tych rozmowach słyszę i rozumiem głos: szukajmy możliwości wpływu na Janukowycza. By nie lała się krew. Ona i tak pewnie poleje się być może dziś w nocy, być może w najbliższych dniach...

Donald Tusk podkreślił, że dotąd żaden naród nie walczył z taką determinacją o wejście do Europy i żaden nie poniósł tak wielkich ofiar. Wskazał też, że Janukowycz nie jest w stanie sprostać bardzo istotnej części narodu ukraińskiego. Trudno też powiedzieć jaki jest stopień jego determinacji do wprowadzenia Ukrainy na drogę do UE.

Kto dzisiaj w Europie, zastanówmy się sami nad sobą, jest gotów płacić tak wysoką cenę: trzy miesiące w mrozie, śniegu...? Dla tej wizji bycia w Europie! Podkreślałem to wiele razy: zastanówcie się, ilu was Finów, Francuzów, Niemców, wyszłoby dziś na ulicę, by na mrozie, w ogniu karabinów, wytrzymać trzy miesiące, demonstrując, że chcą być w Europie?

Tusk nie potrafi przewidzieć co zrobi Janukowycz, czy podda się presji narodu. Twierdzi, że tkwi on w pułapce, ale ta pułapka dotyczy wszystkich, także opozycji ukraińskiej.

Jeśli chodzi o ich intencje i zaangażowanie w ten konflikt, to mam zaufanie. Zdaję sobie sprawę, jak wiele emocji ma charakter nacjonalistyczny, nie zawsze sprzyjający naszemu punktowi widzenia. Byłem rozmówcą nie tylko Arseniuka czy Kliczki, ale i Tiahnyboka. Chcę powiedzieć, że wielkim błędem byłoby podnoszenie różnic konfliktów w obrębie opozycji ukraińskiej do rangi pretekstu, że nic z Ukrainą nie da się zrobić

- stwierdził Tusk. Podkreślił, że apel o pokój na Ukrainie jest apelem symetrycznym - i do Janukowycza, i do opozycji.

Ta pułapka polega też na tym, ze Janukowycz jest wybrany demokratycznie. Kiedy opozycja postuluje: precz z Janukowyczem, to można się domyśleć, że on nie skorzysta z tej oferty. Czasami bywa w polityce, że jest sytuacja bez wyjścia na krótką metę

- powiedział Tusk i dodał:

Wszyscy – włącznie z Moskwą – są bezsilni wobec tego klinczu.

Zdaniem Donalda Tuska, cel jaki postawił sobie Putin, aby zablokować Ukrainę na drodze do UE, jest celem krótkoterminowym.

Cena, która płaci Rosja, będzie płaciła każdego miesiąca, jest jednak o wiele większa.

 

Zapytany o wprowadzenie sankcji na doradców Putina, odpowiedział:

Ważne jest w polityce formułowanie celów i narzędzi osiągalnych i dostępnych... Dzisiaj próba nakłonienia UE do działania wprost przeciwko Rosji nie spotkałaby się ze zrozumieniem. Punkt widzenia Polaków jest brany pod uwagę na całym świecie, ale my nie możemy narzucić swojej woli. Wszyscy w Europie mają świadomość, że postępowanie Janukowycza jest możliwe, że sterowane... Ale od tej konstatacji do gotowości, by twardo rozmawiać z Rosją jest daleko, to trudne do zmierzenia nawet...

- stwierdził premier.

Podkreślił, że "zadaniem Polski w całej polityce wschodniej jest to, by Unia była możliwie zjednoczona, a polski głos był traktowany serio".

Ale nie daj Bóg, żebyśmy my ze swoim poglądem stali się znowu taką europejską nawet nie awangardą, ale ekstrawagancją. Czyli by Polska była osamotniona na zachodzie poprzez twarde dla Europy... Nie ma znaczenia co pani czuje albo ja. Znaczenia ma to, co możemy osiągnąć.

- powiedział.

Czy można spodziewać się najgorszego scenariusza? Zdaniem Tuska "słowo wojna brzmi bardzo ostro", ale nie można tego wykluczyć.

Gdy starałem się zorganizować bezpośrednią współpracę państw graniczących z Ukrainą, to przygotowaliśmy scenariusz wojny domowej. To co się dzieje teraz to jeszcze nie wojna domowa. (…) Bardzo zależało mi na tym, by nie tylko Polska, ale i Węgrzy, Słowacy, Rumuni – żebyśmy byli bezpośrednio przygotowani. Czy to na falę uchodźców, czy to na falę tych, którzy potrzebują pomocy medycznej.

Donald Tusk nie spodziewa się, by Angela Merkel mogła mieć wpływ na Putina.

Premier nie krył zadowolenia z jednomyślnej postawy polskiego parlamentu ws. Ukrainy.

To budujący obraz. Po raz pierwszy widziałem, że nagle wszyscy rozumiemy, że te wydarzenia nie są tylko spektakularne i dramatyczne obrazy w mediach. To w dłuższej perspektywie prawie być albo nie być dla Polski. Byłem zbudowany tym, że w takich sytuacjach, nawet jeśli to jest budowane ze świadomością, że Polscy by nie wybaczyli, to aż takiej pozytywnej reakcji ze strony PiS i lewicy, nie spodziewałem się. Nie mogę oczekiwać, że opozycja rozwiąże za mnie problemy, ale ten jeden głos będzie nam potrzebny także na przyszłość

- stwierdził.

 

svl, tvn24 / mall

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych