Brudziński: „Platforma to wydmuszka! Wartości, programu i pomysłów w niej tyle, co w afrykańskim tam-tamie”. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
premier.gov.pl
premier.gov.pl

wPolityce.pl: w sobotę PiS zorganizował Kongres programowy, w czasie którego partia zaprezentowała swój nowy program. Czego pan się spodziewał po reakcji mediów i polityków konkurencyjnych partii? Rozczarował się pan?

Joachim Brudziński, poseł PiS: Można było się spodziewać złośliwości i wydziwiania. I takie złośliwości i wydziwianie w mediach głównego nurtu, a w szczególności ze strony naszych konkurentów politycznych, miało miejsce. Kiedy jako jedyna partia, konsekwentnie od 2009 roku, przedkładamy nasze propozycje programowe, i to nie w formie pustych haseł czy obietnic, ale konkretów w postaci projektów ustaw, źródeł finansowania pomysłów i reform, czy wręcz planów instytucjonalnych zmian, często o randze konstytucyjnej, słyszmy ze strony naszych adwersarzy jedynie złośliwości oraz stwierdzenia: za drogo, nie stać nas, fanaberie.

 

Mamy kryzys, może rzeczywiście nas nie stać?

W państwie Donalda Tuska konsekwentnie nie stać nas na nic. Nie stać nas na stocznie, nie stać nas na szkoły, nie stać nas na publiczną służbę zdrowia, nie stać nas na to, by bezpłatne były dwa kierunki studiów. U premiera Tuska, w państwie przez niego rządzonym – trawestując pana Krzysztofa Konowicza – można powiedzieć, że niczego nie będzie, bo wszystko za drogo. Nic się nie opłaca.

 

Czy program PiSu ma z czym konkurować? Przedstawiliście państwo program będący alternatywą dla programu rządowego?

Możemy nasz program zestawić z propozycjami premiera Donalda Tuska, który w tym samym miejscu, w Hali Ursynów, kilka tygodni przed naszym Kongresem do delegatów i Polaków wymachiwał kartkami i mówił, że ma rozpisany plan dzień po dniu, godzina po godzinie, co w Polsce należy uczynić. Kiedy jednak dziennikarze powiedzieli „sprawdzam”, pytając co pokazywał Donald Tusk, okazało się, że te to były kartki wydrukowane od sasa do lasa ze stron Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. To nie był program. Jeśli partia rządząca, partia, z którą chcemy się konfrontować w sposób demokratyczny i wyborczy, używa tego typu szopki, zaliczając programowy blamaż, to można powiedzieć, że Platforma Obywatelska to taka wydmuszka, która z wierzchu być może jest ładnie udekorowana, ale wartości, programu i pomysłów w niej tyle co w afrykańskim tam-tamie.

 

Program PiSu to program partyjny, czy stoi za nim również jakaś grupa ekspertów?

Nie uważam, by fakt, że coś jest partyjne, było złe. Jest wręcz przeciwnie. Jedną z największych bolączek polskiej demokracji jest to, że ze sformułowania „partia polityczna” zrobiono coś negatywnego, że stworzono negatywną konotację – gdy coś jest polityczne znaczy, że złe. Mamy tabloidyzację tego, co jest solą każdej demokracji. Nie ma dojrzałych demokracji bez dojrzałego systemu partyjnego. Mówienie, że partyjność, polityczność to coś złego jest na rękę tym, którzy Polsce źle życzą. Potrzebne są mocne i merytoryczne partie polityczne. Taką chce być PiS. Takie partie to jeden z najważniejszych elementów ustrojowych państwa. A program, o którym rozmawiamy, jest partyjny, ponieważ przygotowała go partia polityczna, zarekomendowała go i przedstawiła opinii publicznej partia polityczna na Kongresie Programowym.

 

Jednak od ekspertów państwo nie stronią?

Mamy świadomość, że współczesne partie muszą sięgać do środowisk zewnętrznych. PiS ma się czym pochwalić. Przecież jednym z elementów naszego Kongresu było posiedzenie Rady Politycznej, która usankcjonowała współpracę z zespołem eksperckim, na czele z prof. Piotrem Glińskim. Eksperci zaproszeni przez prof. Glińskiego nie są członkami PiS, oni są niezależnymi fachowcami. W tym upatrujemy poważną politykę, by program, pomysły, propozycje ustaw konfrontować ze środowiskiem eksperckim. W efekcie ma to nam dać pewność, że będziemy mogli powiedzieć wyborcom, że jesteśmy przygotowani do rządzenia. Nie chcemy, by było jak z Donaldem Tuskiem, który ponad sześć lat temu obiecywał, że ma pełne szuflady ustaw i jest przygotowany do rządzenia, a potem okazało się, że w szufladach jest jedynie echo i pustki.

 

Skoro o premierze mowa... Jak pan ocenia jego ostatnią aktywność? Od soboty jest wszędzie, stał się nawet przedmiotem żartów.

Z jednej strony to powód do satysfakcji. Ewidentna nadaktywność premiera była związana z naszym programem. Z drugiej jednak strony jego aktywność, szczególnie wizyta na pogrzebie dziecka naszego olimpijczyka, budzi zażenowanie czy wręcz niesmak. A jego wizyta w Zębie świadczy o tym, że doradcy wizerunkowi pogubili się, bo nie przewidzieli złota naszego panczenisty. Każdy, kto obserwował premiera wśród zgromadzonych kibiców, nie miał zdaje się wątpliwości, że jego obecność była tylko i wyłącznie z podszeptów doradców wizerunkowych. To było coś tak nienaturalnego, sztucznego, że to było aż śmieszne...

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych