Strajkować inaczej. Zanim wyjdziemy na ulice, „na spacerek”, pomyślmy trochę. Obalić szkodników da się na pewno…

Fot. M. Czutko
Fot. M. Czutko

Powiedzmy sobie prawdę: przetaczają się tysiące oszukanych ludzi, są udekorowani solidarnościowo, niosą szturmówki i bojowe hasła. Wstali bladym świtem, tłukli się autobusem przez kilka godzin – a potem przeszli przez obojętną im Warszawę. Nikt nie wita, nie klaszcze. Ot, może kilka osób solidarnie pomacha z chodnika. Potem przemówi – nawet bardzo słusznie – trzech dobrze odżywionych panów. Szefowie. Dziś opon nie palimy, dziś tylko gwiżdżemy i wyjemy syrenami. Następnie człapu, człapu z powrotem i znowu kilka godzin w autobusie. W kłamiących telewizjach powiedzą, że było mało ludzi. W sympatyzujących, że dużo. Czy to wszystko było ważne? Niby tak. A jednak jakoś smutno i refleksje nasuwają się ponure.

Był raz zrealizowany świetny pomysł. Władza odgrodziła się od natrętów płotami – więc te płoty protestujący górnicy powiązali krótkimi łańcuszkami i zapięli kłódkami. I nagle posłowie zgłupieli, bo sami znaleźli się w potrzasku. To był rzeczywiście świetny pomysł. Niestety pomysłów w jakiej protestować formie – brak. Wielkie zakłady w Polsce zniszczono bądź sprzedano. Po kawałku, rok po roku. Poza górniczą bracią władza nie musi się już obawiać ani stoczniowców, ani hutników, ani wielkoprzemysłowej robotniczej klasy. Idą leśnicy w ładnych zielonych mundurkach – ale chyba boją się, że zostaną partiami wycięci jak drogie im lasy. Idą działkowcy – ale tak naprawdę nie bardzo wiadomo o co im chodzi. Nauczyciele - podzieleni, pracownicy sądów to już zupełnie małe grupki głośne nawet ale krzyk to krótkotrwały.

Czasem wyskoczy jakiś odważny paprykarz. Tyle, że wkrótce podkłada ogon pod siebie. Hic Herkules contra plures. Pod płotem ratusza umiera protestujący inteligent. W mieście gdzie go wyrzucono z domu przepracował całe życie. Ale nikomu z obojętnej władzy nie chce się go nawet wysłuchać, nikt nie fatyguje się by opuścić gabinet i podejść... do płota. Arogancja rządzących? Nie to zwykła bezczelna żulia do władzy się dorwała, okopała, nachapała i śmieje się teraz w nos naiwniaczkom żądnym sprawiedliwości i prawa. Możecie sobie wiecować, maszerować a nawet wrzeszczeć. Możecie sobie gadać co chcecie w waszych mediach niewielkiej oglądalności i zasięgu. My mamy telewizję, w którą wpatruje się naraz kilkanaście milionów ludzi. Zawsze znajdziemy „kraśków” by na wysokim Zębie pokazali radość władzy.

Mają telewizję publiczną, a ta dobrze płaci i gwarantuję pracę. Nawet nierobom, zbędnym przerzucaczom papierków i kolesiom kolesiów, którzy zapewnią – „z zewnątrz” – program taki jak trzeba. Już tego dopilnują postawieni na straży partyjni czynownicy przebrani chwilowo za dziennikarzy.

A strajki? Bunty załogi, która to widzi i ma dość? Tym bardziej, że odstrzeleni mają być przede wszystkim twórcy – sukcesywnie i do końca.

Strajkami nikt się nie przejmuje. Niech sobie potupią przez godzinę lub dwie – nawet w stu czy dwustu osobowych grupkach. Więcej ludzi na te „odkryte” manifestacje nie przyjdzie bo po prostu pracownicy się boją.

Co zrobi dziś pięćdziesięciolatek, nie mówiąc już o starszych, gdy emerytura jeszcze daleko, w domu dzieci, a żona dawno już zwolniona z pracy w szkole, na poczcie lub straciła zajęcie wraz ze śmiercią całej redakcji.

Telewizja to niby twórcy. Ale skądże! Telewizja, radio to kilku facetów usłużnych wobec władzy. Oni przeżyją. Te nazwiska łatwo wyliczyć. Dokładnie też wiadomo dlaczego udaje się im slalom przez lata, jakie wpływowe grupy, jacy politycy, jakie koterie ich popierają. Są wieczni, niezastąpieni. Bo użyteczni… jak ścierka do podłogi: ust nie da się nią wytrzeć, co innego można.

W Telewizji Polskiej „Wizja” to jedyny związek, grupa ludzi, którzy jeszcze się buntują. Miejscowa Solidarność bezwstydnie podporządkowała się władzy. Inni są rozdrobnieni i w ogóle nie wiadomo po co są. Ale „Wizję” telewizyjna władza całkiem olewa. Tak jak władza olewa opozycję, PSL - rolników i rybaków, MON – poharatanych w Afganistanie i Iraku, a „sorry” dama od dróg – zasypanych śniegiem. Przykład idzie z góry.

Jest wprawdzie jaskółka. Bo oto p. Dworak nie wytrwał w uporze i katolicka stacja telewizyjna doczekała się tego co należało jej się od dawna. Tym bardziej, że opłatę przyjęto. Do końca wprawdzie nie wiadomo, czy to sprawił Prezes, Prezydent, czy polecenie przyszło naprawdę Z Góry. Tak czy owak przyniósł skutek długotrwały i intensywny protest ludzi domagających się wpuszczenia stacji Ojca Rydzyka na platformę, ale nie tą z literą „O”. Bo PO, to ludzie tylko chwilowo pełniący obowiązki w państwie. Że źle – to widać. Oczywiście nie z ekranu łańcuchowych mediów. To widać i słychać, a nawet czuć.

Dobrze pomyślane protesty, strajkowanie inaczej - przynoszą skutek. Zanim wyjdziemy na ulice, „na spacerek”, pomyślmy trochę. Obalić szkodników da się na pewno… „nie stój, nie czekaj, pomóż”. Przede wszystkim wyborczą kartką, artykułem, audycją, filmem. Na szczęście coraz więcej takich.

 

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych