Monika Olejnik i funkcjonariusze komunistycznego reżimu. Czemu nie zaprosiła do studia ludzi życzliwych Kuklińskiemu lub choćby neutralnych historyków?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. radiozet.pl / wPolityce.pl
Fot. radiozet.pl / wPolityce.pl

W niezwykle oryginalny sposób uczciła Monika Olejnik w swoich porannych programach z cyklu „Gość Radia Zet” 10. rocznicę śmierci pułkownika Ryszarda Kuklińskiego oraz wejście na ekrany polskich kin filmu Władysława Pasikowskiego pt. „Jack Strong”, opartego na biografii „pierwszego polskiego oficera w NATO”.

Przez trzy kolejne dni zapraszała do studia wyłącznie funkcjonariuszy peerelowskich służb specjalnych: Gromosława Czempińskiego, Aleksandra Makowskiego i Marka Dukaczewskiego. Nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni, ani wiedzy o najnowszej historii Polski, aby domyślić się, co mieli oni do powiedzenia o postaci, o której jest od kilkunastu dni bardzo głośno we wszystkich mediach.

Ich wypowiedzi pełne były pomówień i plotek, fałszywej interpretacji faktów, prób umniejszenia ogromnej roli Pułkownika w wielkiej rozgrywce między NATO a Układem Warszawskim. Rozmówcy dziennikarki ścigali się w rzucaniu niecnych podejrzeń na Kuklińskiego, snuli księżycowe hipotezy na temat motywów jego działania i losu synów, usiłowali przekonać słuchaczy, że bohater był tak naprawdę zdrajcą, a w ogóle to niczego ważnego Amerykanom nie przekazał.

Rozumiem, że broniący w ten sposób swoich haniebnych życiorysów z czasów komunizmu rozmówcy Olejnik nadal grali swoje dawne role, prowadząc dzięki niej propagandowe działania na dużą skalę i licząc na to, że jeśli parę osób przedstawionych jako asy wywiadu powtórzy w dużej rozgłośni radiowej (niektórzy z nich wystąpili w tej sprawie także w Telewizji TVN 24, która nb. mocno promuje „Jacka Stronga”) te same kłamstwa, to opinia publiczna „łyknie” je bez chwili wahania i refleksji.

Na szczęście film Pasikowskiego już dokonuje ogromnych zmian w świadomości Polaków, zwłaszcza młodych, którzy widzą na kinowych ekranach prawdziwego bohatera epoki zimnej wojny. Podobny efekt dał reportaż z pobytu płk. Kuklińskiego w Polsce wiosną 1998 roku pt. „Wizyta” wyemitowany 15 lutego w I programie Telewizji Polskiej (niedługo będzie powtórzony z uwagi na usterki techniczne) oraz liczne artykuły w poważnych gazetach i tygodnikach opinii. Znajduje to już wyraz w badaniach opinii publicznej, co musi stanowić sygnał alarmowy dla wszystkich ludzi, którzy w dalszym ciągu darzą ogromnym resentymentem PRL. Stąd ich rozpaczliwa ofensywa medialna.

Mam natomiast kilka innych pytań. Dlaczego autorka jednej z najbardziej opiniotwórczych audycji radiowych w Polsce dobiera rozmówców według takiego właśnie, postkomunistycznego klucza? Czemu nie zaprosiła do studia ludzi życzliwych pułkownikowi Ryszardowi Kuklińskiemu lub choćby neutralnych historyków? Czy był to jej wybór, czy też efekt odgórnej polityki Radia Zet i TVN 24? A może „inni szatani byli tam czynni”?

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych