Kownacki o powołaniu płk. Latkowskiego na biegłego: "To budzi moje zdumienie, nie mogę tego zrozumieć. On przesądzał o przebiegu tragedii”. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: „Nasz Dziennik” opisując zmiany w gronie biegłych, którzy biorą udział w śledztwie smoleńskim, wskazuje, że dokooptowano do niego drugiego specjalistę od silników odrzutowych. MAK i komisja Millera twierdzą, że silniki tupolewa były sprawne do momentu zderzenia z ziemią. Czy nowy biegły oznacza, że prokuratura ma jakieś wątpliwości?

Mec. Bartosz Kownacki, pełnomocnik części rodzin ofiar tragedii smoleńskiej, poseł PiS: W tej sprawie najważniejsze jest stanowisko prokuratury. Trudno powiedzieć, jakie miała ona wątpliwości. W mojej ocenie każda wątpliwość powinna być wyjaśniona. Każdy biegły, który jest kompetentny, powinien się wypowiedzieć, jeśli jest taka potrzeba. A prokuratura musi zdaje się mieć jakieś wątpliwości, być może np. dotyczące kwalifikacji poprzedniego biegłego, albo uznała, że dotychczasowe prace muszą zostać wzmocnione przez nowego eksperta. Zapewne z powodu jakichś niejasności powołuje się dodatkowego biegłego.

 

Czy prokuratura sprawdza ponownie wszystkie tezy rosyjskiego i polskiego oficjalnego raportu czy przyjmuje coś za pewnik?

Chciałbym, i tak powinno być, żeby śledczy sprawdzali wszystko. Nie powinno być tak, że prokuratura przyjmuje coś za pewnik i już tego nie bada. Widać po tej decyzji prokuratorów dot. biegłych, że śledczy pewne badania podejmują. Jednak boję się, że wszystko i tak nie będzie zmierzało do wyjaśnienia całej sprawy. Jest dużo znaków zapytania. Nie spodziewam się na obecnym etapie specjalnych rozstrzygnięć dot. decyzji końcowej prokuratury. Ocena pracy komisji będzie również zależała od tego, na ile ona wykonała samodzielnie badania i czynności śledcze, a na ile opierała się na ustaleniach innych dokumentów.

 

Np. raportu MAK?

Nie wyobrażam sobie, by śledczy mogli w ogóle korzystać z raportu rosyjskiego. To nie jest dokument mający przymiot wiarygodności. Podobnie zresztą jak raport pana Laska.

 

Wśród biegłych, jak wskazuje „ND” znalazł się również płk Robert Latkowski, który wiele razy wypowiadał się publicznie o przyczynach tragedii. To dobry kandydat na biegłego?

To budzi moje zdumienie, tej decyzji nie mogę zrozumieć. Latkowski wielokrotnie wypowiadał się w sprawie tragedii smoleńskiej. I zawsze mówił w sposób negatywny o określonych ofiarach tej katastrofy. Wypowiadał się w sposób przesądzający o przebiegu katastrofy. To z kolei powoduje, że są bardzo poważne wątpliwości, czy taka osoba powinna być biegłym. Rodzi się pytanie, czy ten człowiek będzie obiektywny, skoro od dawna – nie znając dokumentacji – wypowiada się w sposób rozstrzygający.

 

Wiele osób zdaje się być zniecierpliwionych w związku z tempem prac prokuratury. Czy w pana ocenie śledztwo prowadzone jest zbyt wolno?

To nie tu widzę problem. Najgorszym doradcą jest pośpiech, takie śledztwo musi trwać długo. Pamiętamy choćby, ile czasu trwało wyjaśnianie katastrofy CASY. A ona była znacznie prostsza do wyjaśnienia. Nie dopingowałbym więc biegłych czy prokuratorów, by działali jak najszybciej. Taką presję czasową widać było w czasie prac nad oficjalnymi raportami. To spowodowało, że te prace były wadliwe, wielu czynności nie wykonano, popełniono wiele błędów. To było spowodowane nie tylko politycznym czy ideologicznym zabarwieniem prac oficjalnych komisji, ale również pośpiechem. Natomiast w śledztwie smoleńskim widać inne bardzo niepokojące zjawisko.

 

O czym pan mówi?

Dopiero po latach przeprowadza się badania czy analizy, które powinny zostać przeprowadzone kilka dni po tragedii. Tego zaakceptować nie można. Mówię o ekshumacjach, badaniu dot. materiałów wybuchowych, wizytach archeologów w Smoleńsku, czy o rekonstrukcji wraku, której wciąż nie mamy. Są czynności, które powinny być wykonane już dawno temu. I nie ma akceptacji dla faktu, że one były przeprowadzane tak późno, lub wręcz do dziś nie zostały wykonane. To musi budzić sprzeciw. Natomiast sam fakt, że śledztwo trwa już czwarty rok, a będzie trwało piąty, nie byłoby sam w sobie czymś złym.

 

Kilka dni temu media informowały o kolejnym wniosku o pomoc prawną, wysłanym przez polskich śledczych. Chodzi o ponowienie zapisu rejestratorów tupolewa. O czym to świadczy?

To pokazuje, że powinniśmy mieć całość oryginalnych materiałów w Polsce. Sami byśmy sobie z nimi radzili, a tak musimy się zwracać do strony rosyjskiej... Powinniśmy mieć możliwość korzystania bezpośredniego z materiału dowodowego. Korzystanie z kopi przekazywanych przez Rosję zawsze będzie rodziło wątpliwości dotyczące wiarygodności tej dokumentacji. To jest błąd tego śledztwa.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych