Jak sparaliżowany królik wpatrujemy się w oczy zbliżającego się pytona. Czekamy aż wyniki zbliżających się wyborów znowu obliczą nam serwery w Rosji

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
rys. Radfał Zawistowski
rys. Radfał Zawistowski

Nie ma dowodów, że poprzednie wybory były sfałszowane? Oczywiście, że nie ma, ale czy ktokolwiek ich na serio szukał? Nikt. Karty do głosowania są błyskawicznie niszczone, nie można więc dokonać żadnych weryfikacji, a centra obliczeniowe pracujące dla Państwowej Komisji Wyborczej są dla opinii publicznej czarną dziurą, do której nie chcemy zajrzeć.

Jedyny, który spróbował - wybitny matematyk i kryptolog, specjalista od bezpieczeństwa informatycznego – prof. Jerzy Urbanowicz, zmarł nagle dwa lata temu, w dniu, gdy ujawnił raport swego zespołu, w którym ostrzegał przed możliwością sfałszowania wyborów. Poseł Max Kraczkowski złożył stosowne zapytania w Sejmie, kilka mediów napisało o sprawie i rozeszło się po kościach.

Nieważne jak kto głosuje, ważne kto liczy głosy

– mawiał z rozbawieniem Józef Stalin i był bardzo spokojny o wyniki wyborczych decyzji narodu radzieckiego. Instytucje, które mu to zapewniały przeniosły swoją ekspertyzę w wiek XXI.

Głosy w polskich wyborach formalnie liczy Państwowa Komisja Wyborcza, ale potem dane trafiają na serwery firmy rosyjskiej. O przepraszam, firmy polskiej, wszak  GTS Polska i Internet Partners to przecież firmy polskie, a że mają rosyjskich udziałowców i szefów z firmy-matki GTS, zatrudniają fachowców ze stażem w WSI i GRU, a serwery na terenie Rosji? A cóż to szkodzi? Kolejne spiskowe teorie?! Mało wam fatalnych skutków rusofobii i spiskowych bredni o złych kagiebistach? Przecież oni nieba nam chcą przychylić.

Skoro w ub. roku Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji rządu Donalda Tuska na mocy potężnej umowy przekazało firmie GTS kolejne zadania obsługi danych osobowych milionów Polaków, to chyba dowód, że można jej całkowicie zaufać, prawda?

Czy Francja pozwoliłaby, żeby wynik jej wyborów liczyły niemieckie spółki i serwery na terenie Niemiec? Albo Grecja, by głosy Greków liczyły spółki i serwery tureckie? Czy pozwoliłby sobie na to JAKIEKOLWIEK niepodległe państwo i mający wolę istnienia naród? Jasne, że nie, ale przecież my, Słowianie musimy sobie ufać.

Dobrze więc, że jako naród się sprawą w ogóle nie interesujemy. A nawet jak się czasem zaciekawimy odrobinę, to przecież nie na tyle, by cokolwiek w tej sprawie zrobić. Skoro królik potrafi tak ufnie wpatrywać się w oczy zaprzyjaźnionego pytona, to i my czekajmy aż wyniki zbliżających się wyborów znowu obliczą nam rosyjskie firmy i serwery.

Widzi tę naszą ufność PKW, bo jeździ na szkolenia liczenia wyborów do towarzyszy rosyjskich. Po kilkudziesięciu latach tak udanej demokracji w zarządzanej z Moskwy PRL i niemal stu latach jeszcze bardziej udanych wyborów w Rosji – PKW słusznie czerpie z tej krynicy mądrości i demokratycznego doświadczenia.

Bo przecież nikt z ludzi rozumnych nie posunie się do insynuacji, by ktoś chciał polskie wybory fałszować. Prezydent Bierut dał nam na to uroczyste słowo.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych