Paradną uroczystością rozpoczęły się Zimowe Igrzyska w Soczi. Wprawdzie piąta śnieżka nie rozwinęła się w olimpijskie koło, nie brakowało atrakcji – patetycznego hymnu, który do dziś przypomina nam złe czasy, ulicy z „Wołgami” i „Zaporożcami”, baletu klasycznego i „bieriozek”. Business as usual.
BBC pokazuje kolejne konkurencje, ale nie na popularnej Jedynce, tylko na Dwójce dla hobbystów, a na pierwszych stronach brytyjskich dzienników wciąż te same newsy o powodziach, które zalały hrabstwo Somerset i przerywając linię kolejową, odcięły Kornwalię od reszty kraju.
Moją uwagę przykuł jednak artykuł w Daily Mailu pod odważnym tytułem „The Gangster’s Game” znanego publicysty Dominika Sandbrooka. Jego podtytuł brzmiał: ”Wspierając krwawy i skorumpowany reżim Putina, ruch olimpijski dał się raz jeszcze porwać przez siły zła – jak niegdyś przez Hitlera w 1936 roku”. Ostro. Rozumiem, tabloid, choć Daily Mail to jednak nie „czerwoniak” jak Sun czy Fakt, zwłaszcza jego weekendowe wydanie z dobrą publicystyką. A jednak, a jednak…
Dominic Sandbrook rozpoczyna obrazkiem z 1787 roku, kiedy to Katarzyna Wielka zdecydowała, że czas uszczęśliwić swój lud i objeżdżała kraj, w tym „Południowe Terytoria”, odebrane Turkom, dziś nazywane Ukrainą. Wierny lud, trzeźwy i najedzony jak nigdy, witał ją nie wstając z kolan, a wiwatom i fajerwerkom nie było końca. Dopiero potem okazało się, że uczestniczyła w inscenizacji teatralnej, zaaranżowanej przez gubernatora tych ziem, księcia Grigorija Potiomkina. Stąd zresztą wzięła się nazwa „potiomkinowskie wioski”, oszustwo znane także pod nazwą „korytarzy turystycznych dla obcokrajowców”. Porównanie być może odległe historycznie, ale czy nie równie groteskowa jest rzeczywistość otwartych właśnie Zimowych Igrzysk w Soczi?
Oto w subtropikalnym Soczi nad Morzem Czarnym - pisze Sandbrook - ostatni władca Kremla Władimir Putin, buduje największą i najbardziej kosztowną "wioskę potiomkinowską" w historii. Prawdziwy symbol putinowskiego reżimu: pompatyczny, opresyjny i skorumpowany. Znakomicie mieści się w serii reżimowych olimpiad, które znamy, poczynając od Berlina za Hitlera w 1936 roku, poprzez Letnie Igrzyska w Moskwie za czasów Breżniewa w 1980 roku, aż po Soczi 2014. A jeśli cokolwiek różni te ostatnie od dwóch poprzednich, to mnóstwo niedoróbek w wykonawstwie tej ostatniej. Bo za wystawną i paradną fasadą widać niedokończone hotele, odpadające klamki, kłęby kabli w korytarzach, brązową wodę płynąca z kranów, nie podłączone toalety…. Całe przedsięwzięcie kosztowało 31 miliardów funtów, więcej niż wszystkie poprzednie olimpiady razem wzięte.
Ale Zimowe Igrzyska, to nie kaprys – czytamy dalej - od początku sygnalizowały one cyniczne kalkulacje Putina. Najpierw zwolnienie z obozu pracy oligarchy Michaiła Chodorkowskiego i zespołu punkowego Pussy Riot, aby zasygnalizować demokratyczne zmiany, dokonujące się w Rosji. I zmotywować prezydentów i premierów do przyjazdu do Soczi, a tym samym podżyrować putinowski reżim. Za każdym razem, kiedy Putin przybiera te swoje dziwaczne, homoerotyczne pozy – a to fotografuje się polując na wieloryby, to znów nagi do pasa galopuje na koniu przez bezkresny step – instynktowną reakcją Anglika jest wybuch śmiechu. Jednak skwitowanie tego satrapy wzruszeniem ramion byłoby grubym błędem. Bo przez te ostatnie 14 lat Putin pokazał się jako jeden z najbardziej bezwzględnych przywódców współczesnego świata. Scentralizował w swoim ręku całą władzę, konsekwentnie niszczy opozycję i tłumi wolność słowa. Na Kaukazie jego wojska wciąż okupują część Gruzji, a w rozdartej wojną Syrii, mimo udowodnionych 120 tys. ofiar, wciąż popiera reżim Bashara Asada. Przybiera publicznie pozy człowieka krzepkiego, wysportowanego, o prostych męskich upodobaniach, który próbuje powściągnąć ekscesy rosyjskich oligarchów, lecz przecież sam stał się najbardziej bezwzględnym, chciwym i żądnym władzy rosyjskim oligarchą. Niezależny rosyjski analityk Stanisław Biełkowski wyliczył, że – podczas gdy miesięczna rosyjska pensja wynosi niecałe 500 funtów - udziały Putina w Gazpromie i Surgutneftegas, które cieszą się specjalną opieką Kremla, są warte przynajmniej 25 mld funtów. Putin jest także szczęśliwym właścicielem nie mniej niż 20 rezydencji, 15 helikopterów, 13 samolotów i wartej ok. 400 tys. funtów kolekcje szwajcarskich zegarków.
Z tym wszystkim – pisze Dominic Sandbrook – prezydent Putin znacznie mniej przypomina europejskiego męża stanu, za to bardziej dyktatora któregoś z kraju Trzeciego Swiata. No i, podobnie jak oni, nie znosi krytyki.
Kiedy dziennikarka Anna Politkowska w swoich artykułach ostrzegała swoich rodaków, że „osuwają się z powrotem w czarną otchłań Sowietii”, w 2006 roku znaleziono ja zastrzeloną w jej moskiewskim mieszkaniu. A gdy w Londynie dysydent Aleksander Litwinienko oskarżył Putina o spowodowanie jej śmierci, znaleziono go także martwego, tym razem było to otrucie polonem… Ci, którzy uniknęli wyroku śmierci i znależli się, jak Michaił Chodorkowski czy Pussy Riot w syberyjskich koloniach karnych, zetknęli się tam z warunkami podobnymi do tych ze stalinowskich gułagów z lat 40. – brak ciepłej wody, zero toalet, regularne kary cielesne, brak opieki lekarskiej, praca w warunkach urągających podstawowym prawom człowieka.
To może brzmi jak fragment słynnej książki "Archipelag Gułag" Sołżenicyna
– zaznacza dziennikarz -
ale jak wynika z relacji współczesnych świadków, to rzeczywistość dzisiejszych kolonii karnych Putina, dokąd wysyłanych jest, w drodze łaski, tysiące ludzi, w tym wielu z nich uwięzionych bezprawnie. Takie są losy opozycji w Rosji Putina.
Oczywiście – pisze dalej publicysta – dla tych, którzy znają drogę kariery Władimira Putina, Rosja, jaką formuje, nie jest żadną niespodzianką. Błyskotliwa kariera oficera KGB, który wciąż uważa rozpad Związku Sowieckiego za „największą powojenna katastrofę”, i od 1999 roku czyni wszystko, żeby to imperium odbudować. Bliskim jego sercu projektem jest Euroasian Union, rodzaj nowego Związku Sowieckiego – pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że podobną nazwą posłużył się w swojej powieści „1984 rok” brytyjski pisarz George Orwell. Tymczasem EU liczy sobie trzy kraje, Rosja, Białoruś i Kazachstan, ale Putin ciężko pracuje nad akcesem Ukrainy i kilku innych, poza Kazachstanem, państw azjatyckich. Być może ten właśnie projekt tłumaczy twardy kurs wobec Ukrainy - szantażowanie Kijowa podwyższeniem cen czy odcięciem od dostaw gazu – wszystko, aby zapobiec jej bliższej afiliacji z Unią Europejską.
W zdrowym, normalnym świecie – kończy wątek Sandbrook z Daily Maila - pojawienie się kolejnej wersji Iwana Grożnego zostałoby potraktowane z ostrożnością, jaką treser zwierząt w ZOO rezerwuje jedynie dla najbardziej niebezpiecznych bestii. Zamiast tego, świat przybywa do Soczi, aby przypochlebić się Putinowi. Tamta moskiewska Olimpiada była aktem propagandy na gigantyczna skalę, pokazująca światu jak potężny i wspaniały jest Związek Radziecki – który w tym samym czasie więził dysydentów w szpitalach psychiatrycznych lub wysyłał ich masowo do obozów pracy.
Warto jednak pamiętać, że w dekadę po moskiewskiej Olimpiadzie, imperium sowieckie w Europie Wschodniej padło, a w dwa lata póżniej – sam Związek Sowiecki. Podobny rozwój wypadków wydaje się dziś nie do uwierzenia – ale wtedy – także. Jednak z całą pewnością – podobnie jak nie dokończone hotele w Soczi – cała Rosja Putina to „potiomkinowska wioska” na ogromną skalę. Wysokie koszty i niska wydajność pracy, kompletna nieobecność reform, sklerotyczna rosyjska gospodarka, coraz bardziej uzależniona od eksportu gazu i ropy naftowej, i jeśli ceny tych surowców zaczną spadać, jak przewidują eksperci, Rosję czekają poważne kłopoty…
Jednak ostatecznymi ofiarami Zimowych Igrzysk w Soczi są w istocie Rosjanie. Przez całe wieki cierpieli pod rządami tyranów, od carów do krwawych reżimów Lenina i Stalina. Nawet te ostatnie, relatywnie stabilne 14 lat, zostały naznaczone aktami terroru i represjami na ogromną skale. Czy naród rosyjski kiedykolwiek będzie zdolny do tego, aby pozbyć się swoich tyranów? Nie wiadomo. Pewne jest jednak, że zasłużył na coś więcej niż największą „potiomkinowską wioskę” w historii kraju.
Taki jest sens artykułu Dominika Sandbrooka. A wnioski? To nie jest tak, że na Wyspy nie docierają wieści z Moskwy, Kijowa czy Soczi. Jeśli dziennikarz z Daily Maila potrafi złożyć sobie informacje na temat Rosji Putina w jakąś sensowną całość, tym bardziej MI5 i MI6 ze sztabami swoich ekspertów i analityków. Jednak co z tymi analizami zrobi potem premier Cameron, i czy to się przełoży na realistyczna politykę Wielka Brytania – Rosja, to już zupełnie inna sprawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/185387-potiomkinowska-wioska-wspierajac-krwawy-i-skorumpowany-rezim-putina-ruch-olimpijski-dal-sie-raz-jeszcze-porwac-przez-sily-zla-jak-niegdys-przez-hitlera-w-1936-roku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.