Pieter Bruegel na tropie. Partyjnej myśli zatroskanych polityków. Stworzył dzieło tak pięknie ilustrujące słowne dokonania Stefana i Sławomira N.! Ale jasnowidz…

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. edusens.pl
fot. edusens.pl

Zdaje się, że nastał czas, by salę, w której najczęściej zbierają się parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej należycie przyozdobić. Bogato, ale i sensownie. Światowo, ale także refleksyjnie.

Można przypuszczać, że idealnym uzupełnieniem atmosfery tam panującej byłby obraz Pietera Bruegla. Nie, nie przesadzajmy, Młodszego. Więc nie „Rzeź niewiniątek”, ani nie „Widok Neapolu”, i także nie „Pejzaż z szubienicą”. A „Pochlebcy”? No właśnie…

Niejaki Nowak Sławomir, ostatnio udziela się jeszcze bardziej rozrywkowo (patrz 50 – lecie Pani Wicepremier), ale zasłynął jako piewca swojego szefa ogłaszając na cały świat, że to geniusz, przytrafiający się Polsce raz na sto lat. Niektórzy przewidują kolejny powód do sławy Nowaka – zbliżający się wyrok za kupno niebotycznie drogiego zestawu pociągów niekursujących po szynach z zaletami, które stokrotnie przepłacono.

Nasz premier jest jednak nie tylko genialny. Nowak nie ogarnął wszystkich jego zalet. Z aneksem pospieszył zatem Stefan N. W jego interpretacji Donald Tusk jest nie tylko – jak twierdzi Nowak - człowiekiem genialny, ale i nieomylnym. Spostrzeżenie nadzwyczaj trafne. Wszak i ludziom genialnym zdarzają się pomyłki. Wystarczy wspomnieć o Wergiliuszu co to testamentalnie zobowiązał do zniszczenia „Eneidy”, albo mieć na uwadze Chopina, który chciał tego samego w stosunku do swych niektórych utworów pozostawionych w szufladzie. Twierdził, że są niedopracowane i nie warte słuchacza. Na szczęście obaj geniusze się mylili. I ich ostatniej woli nie spełniono.

Co innego nasz dzisiejszy geniusz, nie dość, że jest genialny, to na dodatek nieomylny. A dwaj panowie N. (Stefan i Sławomir) nam to przecież ręczą.

Pochlebstwo ma rozmaite notowania w historii. Także w literaturze i sztuce. Pieter Bruegel Młodszy zauważył tę ludzką cechę chyba w miarę precyzyjnie. Chłop na schwał sobie kucnął i się przymierza. Wiadomo do czego. Pod pachą trzyma pokaźnej wielkości sakiewkę, z której wysypują się dobra. A opłacani pochlebcy, dziś znani jako wazeliniarze, pchają się chwatowi szukającemu ulgi w pozycji wcześniej opisanej, pchają się do… No właśnie… Właśnie tam.

Czy nie jest to najlepsze dzieło tak pięknie ilustrujące słowne dokonania Stefana i Sławomira N.? I jeszcze wielu ich kolegów, pozostających w tym samym uwielbieniu tego samego geniusza? Oryginał „Pochlebców” będzie pewnie niedostępny, ale mamy zdolnych kopistów. Jak dzieło zawiśnie, to równocześnie uczci i pochlebców i uwielbianego. I czas wspaniałej, politycznej myśli.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych