Anna Fotyga: "chciałabym pojawić się w domu związkowym, by pokazać, że Europa, że Zachód, nie boi się zamachów, że chcemy tam być". NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Rafał Guz
Fot. PAP/Rafał Guz

wPolityce.pl: jest Pani jedną z inicjatorek zwołania posiedzenia Rady NATO-Ukraina w Kijowie. Dlaczego postanowiła pani wraz z Janem Dziedziczakiem wystąpić z taką inicjatywą?

Anna Fotyga, była szefowa MSZ: W Brukseli miało się odbyć rutynowe posiedzenie Rady Międzyparlamentarnej NATO-Ukraina. Jednak z racji wydarzeń na Majdanie, w reakcji na fiasko szczytu Unia-Partnerstwo Wschodnie w odniesieniu do Ukrainy, przyjazd delegacji ukraińskiej do Brukseli został odwołany. Wobec tego poinformowano nas, że spotkanie się nie odbędzie. Z posłem Janem Dziedziczakiem zdecydowaliśmy się więc zwrócić do Przewodniczącego Zgromadzenia Parlamentarnego Hugh Bayley'a z propozycją jak najszybszego odbycia Rady NATO-Ukraina. Z racji sytuacji na Ukrainie wnosiliśmy, by takie posiedzenie odbyło się w Kijowie. Władze Zgromadzenia przychyliły się do naszej prośby. Rada odbędzie się w Kijowie, a posiedzenie rozpoczyna się 10 lutego.

 

Łatwo było przekonać Zgromadzenie do tej inicjatywy? Ostatnio Zachód jakby mniej się interesuje Ukrainą...

Zadziwiająco łatwo. Byłam nawet trochę zaskoczona, jak szybko zareagowano na naszą prośbę. Byłam tym naprawdę mile zaskoczona. Jednak jeśli pyta pan o Zachód to za dalece niewystarczające uważam działania Unii, rządów państw członkowskich, w tym Polski. W Unii nie dostrzega się wagi sprawy ukraińskiej, a przecież destabilizacja w tym kraju jest destabilizacją w całym regionie.

 

Z naszych informacji wynika, że z Polski jedzie oprócz Pani jeszcze poseł Jan Dziedziczak i Witold Waszczykowski. Czy ktoś jeszcze?

Sejm oraz delegację Zgromadzenia Parlamentarnego NATO Sejmu i Senatu będą reprezentowały te trzy osoby. Akurat tak się składa, że reprezentujemy jedną partię polityczną, choć delegacja polska jest liczna i składa się również z posłów innych ugrupowań.

 

Nie było chętnych z innych partii?

Zdaje się, że nie było. Zasadą jest, że wyraża się chęć wzięcia udziału w takim posiedzeniu. Oczywiście w obradach przede wszystkim uczestniczą członkowie komisji politycznej, której ja oraz poseł Jan Dziedziczak jesteśmy członkami. Jednak już Witold Waszczykowski sam wybrał, że chce wziąć udział w tym posiedzeniu. Inni niestety, ubolewam, tego nie zrobili.

 

Czego spodziewa się Pani po tych rozmowach i posiedzeniu?

Stronę NATO reprezentować będzie przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Hugh Bayley. My tę sprawę traktujemy bardzo poważnie. Wydaje się, że po stronie ukraińskiej szczebel będzie trochę obniżony. Jednak wiele może się jeszcze zmienić. Po tych rozmowach spodziewamy się różnych efektów. Wiemy, że w tej chwili w Radzie Ukrainy jest pewien pat dotyczący rozwiązań konstytucyjnych. Mamy kolejnego gracza politycznego, jeśli chodzi o Ukrainę. Majdan zdobył bowiem autonomiczną pozycję. Znajdziemy się w centrum wydarzeń politycznych Ukrainy. Posiedzenie ma się odbywać w Radzie ukraińskiej. Same obrady mogą być interesujące, ponieważ sytuacja na Ukrainie jest dynamiczna, możemy się spodziewać różnych reakcji. Niewykluczone, że Kijów może chcieć obniżać rangę tych rozmów. Choć być może będzie zupełnie inaczej - Ukraina może chcieć podwyższyć rangę tych rozmów w ostatnich chwili, by szukać kontaktu z nami.

 

Zamierzają się Państwo udać na Majdan? Będą Państwo przemawiać do Ukraińców?

Na Majdan zamierzamy się udać. Ja nie chcę przemawiać, chcę się spotkać z ludźmi, porozmawiać. Chciałabym, żebyśmy się pojawili w Domu Związków Zawodowych, żeby pokazać się w miejscu, gdzie są zamachy, by pokazać, że świat zewnętrzny, że Europa, że Zachód, nie boi się tych ataków, że chcemy tam być.

 

Opracowali już Państwo dokładny plan wizyty?

Opracowaliśmy już plan naszego wyjazdu, przy pomocy polskiej dyplomacji oraz naszych kolegów. Mamy bogaty program. Spotkamy się z ambasadorem, przedstawicielami Unii Europejskiej w Kijowie, będziemy mieli spotkania z hierarchami kościelnymi, rzymsko- i greckokatolickiego. Będzie chcieli się zapoznać szeroko z sytuacją na Ukrainie również przy wykorzystaniu tych kanałów komunikacji. Będziemy przekazywać nasze opinie i analizy dotyczące sytuacji na Ukrainie, uwzględniając również sytuację Polaków żyjących na Ukrainie.

 

Nie zapominacie Państwo również o ofiarach tragedii smoleńskiej. 10 lutego spędzicie Państwo na Ukrainie.

Bardzo nam nam tym zależało. Uważam za swój obowiązek uczestniczenie, co miesiąc, w uroczystościach upamiętniających Parę Prezydencką, ostatniego Prezydenta na Wychodźstwie i inne ofiary katastrofy smoleńskiej. Uczestniczę co miesiąc w modlitwach i marszu pamięci. Więc i tym razem nie wyobrażałam sobie, byśmy nie modlili się za ofiary tragedii smoleńskiej. Chcieliśmy, by smoleński akcent był widoczny, szczególnie z racji związków polityki śp. Lecha Kaczyńskiego z Ukrainą. Zapraszamy wszystkich Polaków do wspólnej modlitwy za ofiary tragedii z 10 kwietnia.

 

W programie podróży znalazła się wizyta na cmentarzu w Bykowni. Dlaczego zdecydowali się Państwo na ten akcent?

Zabiegaliśmy w ramach naszej delegacji, by w czasie tego pobytu móc w jakiś sposób upamiętnić ofiary tragedii wołyńskiej. Niestety program nie pozwoli nam na wyjazd poza Kijów, co byłoby w tej sytuacji niezbędne. Chcemy więc odwiedzić Bykownię, by symbolicznie oddać hołd i upamiętnić polskie ofiary wszystkich mordów, które miały miejsce na Wschodzie. Chcemy, by nasz pobyt miał również szersze, głębsze znaczenie. Chcemy, by było to sygnałem. Byliśmy bliskimi współpracownikami śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, byliśmy i jesteśmy współpracownikami premiera Jarosława Kaczyńskiego. Wiemy, jak bardzo obydwóm sprawy Polaków, sprawiedliwości historyczne były bliskie.

 

Jednak sprawa ukraińska to nie tylko sprawa historii i pamięci o zbrodniach. Jakie jest znaczenie Ukrainy dla Polski? Dlaczego się w ogóle warto tą sprawą tak aktywnie zajmować?

Sprawa bezpieczeństwa jest dla nas niezwykle ważna. Zdajemy sobie sprawę z wagi kwestii bezpieczeństwa, tego, by Ukraina była suwerennym, bezpiecznym i stabilnym krajem, demokratycznym i rozwijającym się pomyślnie. Chcemy wspierać, pomagać Ukraińcom. Jesteśmy po stronie społeczeństwa i narodu ukraińskiego, które chce się demokratyzować. Mam nadzieję, że Ukraińcy zrozumieją również to, że przemiany powinny być wolne od akcentów antypolskich.

 

Część komentatorów wskazuje, że angażują się na Ukrainie PiS wspiera powstanie antypolskiej, nacjonalistycznej Ukrainy. Widzi Pani takie zagrożenie?

Mamy do czynienia z bardzo trudną sytuacją. Państwa i narody, które chciały się wyzwolić spod wpływu Związku Sowieckiego, a obecnie Rosji – czy innych graczy w regionie, bo problem jest uniwersalny – mają czasem pokusę budowania tożsamości narodowej na akcentach cementujących, które nie stanowią poważnego zagrożenia. Łatwiej jest znaleźć wroga w postaci innego państwa niż ten najważniejszy gracz, który danemu państwu zagraża. Gra z nim może być bowiem niebezpieczna. Takie nastroje występują w strefie postsowieckiej często, one mogą być również pobudzane w tej sytuacji. One mogą być elementem gry zewnętrznej. Zdaję sobie z tego sprawę. Jednak w mojej ocenie na Ukrainie wątek nacjonalistyczny jest marginalny. To nie jest wątek dominujący. Wydaję mi się, że jasny wybór premiera Jarosława Kaczyńskiego, wyczucie momentu, uznanie, że Polska powinna być po stronie narodu ukraińskiego, jest wyborem słusznym. Musimy jednak zadbać o to, by niwelować akcenty, które mogą być skierowane przeciwko Polsce. Sądzę, że takie gesty to może być reakcja na ingerencję z zewnątrz na działania Polskie.

 

Dlaczego Pani tak uważa? Są jakieś ku temu przesłanki?

Nie bez kozery takie antypolskie akcenty idą w parze z głośnymi enuncjacjami z niektórych ośrodków władzy Federacji Rosyjskiej.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych