Mieczysław Gil o Okrągłym Stole: Rozmów chcieli Amerykanie, wręcz naciskali. Waszyngton bardzo chciał, by prezydentem został Jaruzelski!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

POLECAMY: Gontarczyk we "wSieci": "Myślałem, że szkodliwa dla polskiej przestrzeni publicznej twórczość Zychowicza niczym mnie już nie zaskoczy. Niestety niedawno trafiłem na jego tekst "Burdel w Auschwitz"

W tygodniku "wSieci" (numer właśnie w kioskach) polecamy rozmowę Jacka i Michała Karnowskich z Mieczysławem Gilem, senatorem Prawa i Sprawiedliwości, działaczem „Solidarności”, uczestnikiem obrad okrągłego stołu.

Prezentujemy fragment wywiadu zatytułowanego "Nie taka była umowa":

„Solidarność” wygrała? Często słyszymy tę opowieść w tonie bajki: dzielni ludzie rzucili wyzwanie komunie i pokonali imperium.

Uzyskaliśmy wolność narodową, ale ze znacznymi ograniczeniami, zwłaszcza gospodarczymi. Plan Balcerowicza nie został wynegocjowany przy okrągłym stole. Tam ustalono zupełnie co innego. A tymczasem zaprowadzono transformację przez likwidację. Zdecydowane działania były potrzebne, lecz nie tak brutalne. Nam się wówczas udało uratować, przynajmniej na jakiś czas, Nową Hutę. Robiliśmy to z pozycji posłów, bezpośrednio przez Balcerowicza. Same mechanizmy były zabójcze, nie pozwalały dokończyć sensownych inwestycji, które były wykonane w 90 proc.! Wiele zakładów zniknęło, nie z konieczności, ale z powodu ignorancji czy ideologii. Nie poznawałem kolegów, którzy walczyli o Hutę z komuną, a potem powtarzali przywiezione z Warszawy hasło, że Nową Hutę trzeba zaorać.

 

Nie mogliście temu zapobiec?

Po 1989 r. zabrakło przywództwa politycznego. Wałęsa mógł być człowiekiem numer jeden w Europie. Ale nie potrafił, pogrzebał się prezydenturą. A z drugiej strony, środowisko KOR chciało monopolu. Odwróciło się od „Solidarności”, zaczęło związkowi zarzucać rzekomy nacjonalizm, antysemityzm itd. Wcześniej był okrągły stół, w którego obradach pan uczestniczył. Komuniści szukali dróg wyjścia z pułapki, w której się znaleźli. Widziałem materiały, w których doradcy Jaruzelskiego radzą mu, by… stanął na czele buntu! Sięgali po różne metody. Wcześniej próbowano np. kreować nową elitę „S”, i to ze sporymi sukcesami.

(...)

 

Okrągły stół był koniecznością?

Był. I, co ważne, popierało go 70–80 proc. społeczeństwa. Dla zdecydowanej większości był źródłem nadziei. Nawet Antoni Macierewicz, którego zawsze ceniłem, twierdził wówczas w „Głosie”, że to dobrze, iż będą rozmowy, bo jest wiele spraw do wyjaśnienia. Co istotne, rozmów chcieli Amerykanie, wręcz naciskali. Jasno wynika to z ówczesnych raportów ambasadora USA. Nie dążyli do konfrontacji. Czas Reagana już mijał, zaczynała się nowa epoka. Waszyngton bardzo chciał, by prezydentem został Jaruzelski!

 

I został. Pan głosował za nim?

Nie mógłbym. Co nic nie zmieniło. Andrzej Wielowieyski skutecznie tę operację przeprowadził.

 

Gdzie więc leży problem okrągłego stołu?

W tym, co nastąpiło później. Mazowiecki przyjął urząd, mimo że wcześniej sprzeciwiał się koncepcji „wasz prezydent, nasz premier”. Wziął władzę bez odpowiedniego zaplecza. Przez dwa lata „Solidarność” ochraniała rząd, w którym ważne resorty mieli komuniści! Władzę trzeba było przejąć, ale po kolejnych wyborach. Nie można było dopuścić do zagarnięcia kontroli gospodarczej i politycznej przez wąską grupę. A tak się stało.

 

Rozmawiano też w Moskwie?

Rozmawiano. Co nie może dziwić, takie były czasy.

 

Dyskutowano również w Magdalence. Pan był uczestnikiem tych spotkań, formalnie rozmów przygotowawczych do okrągłego stołu.

Tam głównymi rozgrywającymi byli Kwaśniewski i Michnik. Te słynne podnoszenie kieliszków, czyli toast za rocznicę rządu Mieczysława Rakowskiego, to zagrywka Kwaśniewskiego. Udana, bo część kolegów spełniła toast. Obok mnie siedział wówczas Mazowiecki i pamiętam, jak rzucił do mnie: „Co oni robią?!”. Ale toast się odbył. Nagle pojawiło się kilku fotoreporterów, którzy celowali w stronę opozycji trzymającej te kieliszki w rękach. Te zdjęcia nie były przypadkowe. To nie było żadne pijaństwo, jednak z fotografii miało wynikać, że to mogło być pijaństwo. I całkowita fraternizacja.

 

Kwaśniewski z Michnikiem zawarli sojusz przeciwko dołom „Solidarności”.

To nawet nie było zbliżenie lewicy „S” z grupą reformatorską PZPR. Bo przecież grupa korowska to często nie byli nawet członkowie związku, lecz jedynie doradcy. Z kolei „reformatorów” w partii było ledwie kilku. To były nieduże grupy, z których jedna, korowska, sprawowała niestety zwierzchność ideologiczną po naszej stronie. W mojej ocenie kluczowe znaczenie miała zaś jesienna ośmiogodzinna rozmowa Wałęsy z Kiszczakiem.

Cały wywiad - w tygodniku "wSieci". Zapraszamy do lektury! Zapraszamy jednocześnie na nasz profil FB - tam codziennie komentarze, informacje, rysunki satyryczne.

CZYTAJ TAKŻE: Piotr Zaremba we "wSieci": "Wspólne rządy Tuska i Millera przyniosłyby Polsce bardzo złe lata. I byłyby zarazem paradoksalną szansą dla prawicy. Ale bez gwarancji szczęśliwego finału..."

 

 

 

 

 

--------------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------------

Do nabycia wSklepiku.pl!

"Wieża komunistów"

autor:Witold Gadowski

Wieża komunistów

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych