Donald Tusk wrócił z tournee po Europie. Nasz premier podobno próbował porwać serca europejskich przywódców, aby zainteresowali się sprawą Ukrainy. Trochę to późno, biorąc pod uwagę, że Majdan trwa już od ponad dwóch miesięcy. Ukraińcy od końca listopada stoją na mrozie i dopominają się – jednak czy my tak naprawdę wiemy o co? Na swoich sztandarach niosą nie tylko hasła integracji z Unią Europejską, ale też dymisji prezydenta Janukowycza. Jednak czy to na pewno wszystko?
Walczymy o to, czy będziemy państwem niezależnym, czy rosyjską kolonią. (…) Chodzi o to, gdzie będzie kończyła się granica wolnej Europy. Prawdziwym przeciwnikiem nie jest Wiktor Janukowycz, Partia Regionów czy komuniści. Jest nim Władimir Putin
- wyjaśnia w rozmowie z "Tygodnikiem Powszechnym" Jurij Łucenko – opozycjonista i szef MSW w rządzie Julii Tymoszenko.
Ukraińcy sami rozumieją, że to co się dzieje na Majdanie, to de facto rozegranie geopolitycznego układu w Europie na najbliższe lata. Czy natomiast rozumie to polska władza? Śmiem wątpić.
To jeden powód dla którego warto odnotować, że działania premiera są mocno spóźnione. Jednak o tym, czemu to akurat my powinniśmy bacznie patrzeć w kierunku Ukrainy napisano już wiele.
Co więcej, od jakiegoś czasu coraz głośniej na Majdanie mówią nacjonaliści - a mniejszym autorytetem cieszą się tamtejsi przywódcy opozycji – kilka dni temu Kliczko został na Majdanie wygwizdany. Może gdyby Unia Europejska – włącznie z Polską – zaczęła „walczyć” o Ukrainę wcześniej, sprawy w centrum Kijowa potoczyłyby się inaczej.
Politycy wielokrotnie powołują się na te nacjonalistyczne akcenty w Kijowie, mówiąc o tym, że Ukraińcy powinni się sami kisić we własnym sosie. To prawda, nasi wschodni sąsiedzi muszą rozwiązać ten problem na własną rękę – Ukraina to kraj suwerenny i państwa – ani z Zachodu, ani ze Wschodu, nie mogą się wtrącać w to co się tam dzieje. Jednak UE, w tym Polska, powinni zrobić wszystko co w ich mocy, aby przeciągnąć Ukrainę na swoją stronę. Integracja Ukrainy z Unią będzie bowiem służyła proeuropejskim akcentom za naszą wschodnią granicą – a to wtedy osłabi głos nacjonalistycznych potomków UPA.
Łucenko, w przytoczonym wcześniej wywiadzie, zwraca uwagę, że grudniowa decyzja Janukowycza o zbliżeniu Ukrainy do Rosji, zamiast do Europy co kalkulacja czysto polityczna:
W pewnym momencie Janukowycz zaczął myśleć o tym, jak zapewnić sobie kolejną kadencję w fotelu prezydenta. Kraj jest ograbiony do szczytu. Państwo nie ma nawet dość pieniędzy, by wypłacać emerytury. Wszystko zostało rozkradzione. W takich warunkach urzędujący prezydent nie może mieć nadziei na zwycięstwo w uczciwych wyborach. A więc zadał sobie pytanie: kto uzna potężne fałszerstwo wyborcze? Bruksela? Nigdy. Moskwa? Zawsze.
A taki ciąg wydarzeń mocno i trwale związałby Ukrainę z Rosją. Tylko czy Ukraina z Moskwą nie zostanie związana tak czy siak?
Coraz częściej wśród ukraińskich opozycjonistów słychać głosy, że jak tylko Putin osiągnie swój sukces w Soczi, to całą uwagę przerzuci na sprawę Ukrainy. Wtedy piękne słowa przywódców unijnych to może być za mało. Wszyscy wiemy, że Putin od wyważonych słów woli stanowcze czyny. Czy efektem jego ewentualnych działań może być ewentualny podział Ukrainy i inkorporacja wschodniej jej części do Rosji? To nie jest wykluczone, szczególnie, że prezydent Rosji argument na to znajdzie. Zawsze może stwierdzić, że dba o bezpieczeństwo rodaków – na Wschodzie Ukrainy mieszka bowiem wielu Rosjan.
Podział Ukrainy byłby wielką rosyjską demonstracją siły – i swoistym pokazaniem „kto tu rządzi”. Ale to byłby także problem ekonomiczny dla Europy. Ukraina Zachodnia zostałaby pozostawiona sama sobie, na skraju bankructwa. I to dopiero byłbym problem dla UE, w tym Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/184892-po-zakonczeniu-igrzysk-w-soczi-wladimir-putin-rozwiaze-konflikt-na-ukrainie-zachod-powinien-sie-spieszyc-ze-swoimi-decyzjami