Piotr Kraśko potrafi być jak Dr Jekyll i Mr Hyde. Teatrzyk z Donaldem Tuskiem i śledztwo z Antonim Macierewiczem...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Ustawa o radiofonii i telewizji nakazuje mediom realizować misję publiczną, poprzez programy, które cechują się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu. Niestety telewizja publiczna brutalnie łamie wszystkie te zasady, serwując odbiorcom zupełnie niezjadliwą medialną pulpę.

Wspomnianymi w ustawie cechami powinny wykazywać się właściwie wszystkie media, także te prywatne. To, że ktoś posiada prywatną telewizję, czy radio nie zwalnia go z obowiązku produkowania rzetelnych programów. Jednak do tego, że TVN, czy Polsat nie praktykują takiego podejścia każdy zdążył się już przyzwyczaić. Ale media publiczne jako finansowane z pieniędzy obywateli powinny być ostoją obiektywizmu i wyważonego przekazu.

Tymczasem jedną z głównych cech i znakiem rozpoznawczym telewizji publicznej stał się pozorowany pluralizm. Owszem, w programach publicystycznych pojawiają się politycy różnych opcji (trudno by wszystkich pominąć), ale stosowane w przekazie proporcje nie są zachowywane. Sposób w jaki przedstawiani są przede wszystkim politycy opozycji łamie wszelkie demokratyczne standardy. Dotyczy to zarówno serwisów informacyjnych jak i programów publicystycznych. Zwrócił na to wczoraj uwagę prof. Gliński zarzucając telewizji publicznej, że nie pisnęła słowem o konwencji partii Jarosława Kaczyńskiego w Przysusze. Z kolei portal 300polityka.pl podał, że w styczniu politycy PiS byli zapraszani do porannych programów ponad dwukrotnie rzadziej niż politycy Platformy. To kolejny dowód na to, że istnieje blokada medialna opozycji i choć pan Braun, czy pan Dworak mogą twierdzić co innego, to z liczbami trudno dyskutować.

Bezstronności i wyważenia o których mowa w ustawie także na próżno szukać w programach informacyjnych telewizji publicznej. Pokazuje to przykład z ostatnich dni, gdy w materiale “Wiadomości” o WSI pięciosekundową, wyrwaną z kontekstu wypowiedź prof. Zybertowicza wciśnięto między wypowiedzi Dębskiego i Giertycha. Jak w takich warunkach odbiorca może wyrobić sobie zdanie na kluczowe sprawy? Dzięki zastosowaniu medialnych, socjotechnicznych sztuczek deformuje się poglądy obywateli na bieżące wydarzenia i utrwala błędne przekonanie o zachodzących w kraju procesach społecznych i politycznych.

Przez trzy dni z rzędu z okazji wyjścia na wolność Mariusza Trynkiewicza TVP1 i TVP Info emitowały wywiady z najgroźniejszymi przestępcami, którzy w tym roku opuszczą zakłady karne. Jaki był cel? Edukacyjny? Informacyjny? A może służący podtrzymaniu oglądalności ze względu na chwytliwy temat? By do cna go wyeksploatować w iście tabloidowy sposób tak jak wtedy, gdy media nieustannie relacjonowały każdy ruch Katarzyny Waśniewskiej.

Do samych dziennikarzy mediów publicznych również można mieć dużo zastrzeżeń. Zajmujący czołowe miejsce wśród prorządowych dziennikarzy – Piotr Kraśko potrafi być jak Dr Jekyll i Mr. Hyde. Niedawno przeprowadzony wywiad z premierem to zaplanowany teatrzyk dla małych dzieci, pełen wzniosłych zwrotów, gładkich słówek i… prostych pytań, na które Donald Tusk udzielał ogólnikowych wypowiedzi, które w pełni zadowalały prowadzącego wywiad dziennikarza. Ale kilka dni później gdy w studiu TVP Info pojawił się Antoni Macierewicz, Kraśko zamienił się w bardzo dociekliwego detektywa, który koniecznie chciał, aby widzowie poznali mroczne oblicze wiceprezesa PiS. I tak jak to miało miejsce podczas ostatniego wywiadu z Macierewiczem, Kraśko udawał, że nie rozumie odpowiedzi, zadawał wciąż te same pytania, próbując przyłapać polityka na jakiejś pomyłce. Były też chwile wzburzenia, gdy Macierewicz zarzucił Kraśce, że powtarza bezmyślnie plotki Wyborczej i Palikota. Na koniec prowadzący program (przesłuchanie?) z życzliwym uśmiechem i udawaną kurtuazją podziękował widzom i zaprosił Macierewicza, by ponownie odwiedził go w studiu.

Na konferencjach prasowych członków rządu i premiera nie usłyszymy niewygodnych pytań ze strony reporterów telewizji publicznej. Nie wiem na ile wynika to z własnej inicjatywy dziennikarzy telewizji publicznej, a na ile nacisków ze strony kierownictwa i obaw o utratę pracy. Faktem jest, że duża część prawicowych dziennikarzy jest ostentacyjnie pomijana na konferencjach prasowych premiera, co było szczególnie widoczna za Pawła Grasia, obecnie byłego już rzecznika rządu.

Ustawa nakazuje też “rzetelnie ukazywać całą różnorodność wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą”. Tymczasem wystarczy obejrzeć dowolne wydanie “Wiadomości”, by przekonać się, że wcale tak nie jest. Relacje z zagranicy zostały zredukowane do minimum, a niektóre wydania w ogóle są pozbawione materiałów przygotowanych przez zagranicznych korespondentów. Zamiast tego, spośród 25 minut trwania głównego serwisu informacyjnego dużą część zajmują tzw. michałki, które w najmniejszy sposób nie przybliżają widzom istotnych problemów współczesnego świata.

 

 

 

 

------------------------------------------------------------

------------------------------------------------------------

Koniecznie zajrzyj do naszego sklepu wSklepiku.pl!

Znajdziesz tam mnóstwo ciekawych książek w atrakcyjnych cenach!

Gwarantujemy szybką wysyłkę!

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych