Dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Lech Majewski udzielił niedawno (20 stycznia) wywiadu „Gazecie Wyborczej”, w którym niespodziewanie odgrzano kwestię lądowania 10.04.2010 r. w Smoleńsku jaka-40 z dziennikarzami na pokładzie, pilotowanego przez por. Artura Wosztyla.
Wątek ten przytacza na swoim blogu Stanisław Zagrodzki, kuzyn sp. Ewy Bąkowskiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej.
I stawia ważne pytanie:
W związku z wypowiedziami generała broni pilota Lecha Majewskiego zapytam wprost: Kto, kiedy oraz po co kłamie lub kłamał w sprawie lądowania rządowego samolotu Jak 40 z dziennikarzami na pokładzie?
Oto wspomniany fragment rozmowy w GW:
Paweł Wroński: Posłowie z zespołu Macierewicza wyrzucają panu złożenie wniosku do prokuratury w sprawie zachowania załogi samolotu Jak-40, który wylądował 10 kwietnia 2010 r. z dziennikarzami w Smoleńsku. Argumentowali, że oni bohatersko ratowali życie dziennikarzy, a pan robi z nich podejrzanych.
Gen. Lech Majewski: Po tym zdarzeniu pełniący wówczas obowiązki dowódcy sił powietrznych powołał specjalną komisję do zbadania okoliczności lądowania Jaka-40, ponieważ istniało podejrzenie lądowania poniżej minimalnych dopuszczalnych warunków atmosferycznych. Już w trakcie mojego dowodzenia siłami powietrznymi komisja stwierdziła, że rzeczywiście piloci lądowali poniżej dopuszczalnych minimalnych warunków atmosferycznych, stwarzając tym samym zagrożenie dla życia pasażerów. Moim obowiązkiem jako dowódcy zgodnie z obowiązującym prawem w takiej sytuacji było przekazanie sprawy do prokuratury. Tak też postąpiłem.
Stanisław Zagrodzki w odniesieniu do tych słów przytacza depeszę PAP jeszcze z czerwca 2010 r.:
Sam nie będę komentował wypowiedzi człowieka w generalskim mundurze. Znam kulisy sprawy zbyt dobrze. Niech, zatem zrobi to komunikat PAP poparty dokumentem pochodzącym z Komisji Badania Incydentów powołanej przez DSP w związku z lądowaniem Jaka 40-stego na lotnisku Smoleńsk - Północny w dniu 10.04.2010 r. o godzinie UTC 05:15.
PAP 10.06.2010
W sprawie lądowania w Smoleńsku 10 kwietnia samolotu Jak-40 prowadzone było postępowanie wyjaśniające; komisja uznała, że warunki pogodowe pozwalały na wykonanie tego zadania - powiedział PAP w czwartek rzecznik Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz.
Komisję - na wniosek Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów - powołał dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski. Analizowała ona sytuację m.in. w oparciu o zebrane materiały i zeznania świadków. - Komisja stwierdziła, że warunki pogodowe w momencie lądowania pozwalały na jego wykonanie - podkreślił ppłk Kupracz.
Na koniec stawia jeszcze jedno pytanie:
Komu zależało, by po pierwszym orzeczeniu KBI uniewinniającym załogę samolotu Jak-40, wyprodukować na tym samym materiale dowodowym drugie orzeczenie - tym razem obwiniające pilotów o przekroczenie Regulaminu Lotów - 2006?
Wpis Stanisława Zagrodzkiego znajduje się tutaj!
Jak widzimy w powyższej tabeli, w czasie lądowania jakowlewa, widzialność była dużo powyżej wymaganej.
Trudno nie dojść do przerażającego wręcz wniosku, że ktoś bardzo chciał, by załoga jaka-40 została – podobnie jak próbuje się to robić z nieżyjącymi lotnikami z tupolewa – uznana za co najmniej nieostrożną, lekceważącą procedury i podejmująca ryzykowną grę z pasażerami na pokładzie.
Dzieje się to niezwykle ordynarnie.
Przypomina się też zdanie wypowiedziane przez por. Wosztyla w rozmowie z portalem wPolityce.pl w październiku 2012 r. na pytanie, jai został potraktowany przez zwierzchników, po rozwiązaniu 36. specpułku, odpowiedział:
Odetchnęli z ulgą, że odszedłem do cywila.
W nadchodzącym tygodniu prokuratura ma zdecydować, czy zagwarantuje byłemu pilotowi ochronę po tym, jak w jego samochodzie zostały przecięte kable hamulcowe.
mtp
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/184637-kto-kiedy-oraz-po-co-klamie-lub-klamal-w-sprawie-ladowania-rzadowego-samolotu-jak-40-z-dziennikarzami-na-pokladzie