Kompromitacja rządzących jest wielka. Dziś za ich wersją tragedii smoleńskiej nie stoi nic. Oni są wyznawcami spiskowych teorii

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Śledztwo smoleńskie od początku znalazło się w politycznej pułapce zastawionej przez ludzi współodpowiedzialnych za tę tragedię. Prokuratura wyjaśniająca przyczyny katastrofy zależy od ustaleń polskich polityków ze stroną rosyjską. A politycy wolą dbać o własną bezkarność niż zapewniać prokuraturze warunki do rzetelnej pracy.

Ten stan rzeczy doprowadził do sytuacji zaskakującej. Niemal cztery lata po tragedii smoleńskiej prokuratura wojskowa przyznaje, że potrzebne są jej nowe kopie zapisów czarnych skrzynek z tupolewa, który uległ katastrofie. Wygląda więc na to, że dotychczasowe kopie i odczyty są – z jakichś względów – niewiarygodne. Znaczenie wniosku o pomoc prawną do Rosji, jaki opisał „Nasz Dziennik”, jest ogromne. Decyzja prokuratury oznacza, że wszystkie jej dotychczasowe ustalenia mogą okazać się fałszem. Już oznacza, że wszystko, co śledczy ustalili oraz wszystko, co otrzymali z Moskwy, jest niewiarygodne.

Mówi o tym wprost mec. Piotr Pszczółkowski w rozmowie z portalem Stefczyk.info.

Najważniejszy wniosek, jaki płynie z tej wiadomości to nauczka dla nas, że to, co do tej pory dzieje się w śledztwie smoleńskim, jest bez sensu. Jeśli prokuratura co i rusz potrzebuje nowych kopii, potrzebuje nowych zapisów, a stare wydają się, że nie odpowiadają wymogom opiniowania, to świadczy, że bez dowodów rzeczowych prowadzenie tego śledztwa to fasadowa działalność. (…) Ktoś może kiedyś odkryć, że pozyskiwane zapisy nie odpowiadają zapisom zgodnym z prawdziwymi, ktoś może odkryć fałszerstwo w zapisach czarnych skrzynek. I wtedy cały dotychczasowy plan pracy prokuratury będzie bezwartościowy. Trzeba i to mieć na uwadze

- wyjaśniał.

Wraz z zakwestionowaniem kopii odczytów czarnych skrzynek polska prokuratura podważyła wszystko, co do tej pory zrobiono w oficjalnym śledztwie. Postawiła również kropkę nad i nad zakwestionowaniem wiarygodności rządowej wersji wydarzeń. Bowiem to właśnie odczyty rejestratorów mają być kluczowym dowodem na rządową wersję tragedii smoleńskiej, a skoro śledczy właśnie informują, że dotychczasowe odczyty są niewiarygodne wszystko legło w gruzach.

Za przekazem millerowsko-MAKowskim nie stoi obecnie nic. Nie ma żadnych pewnych danych i akt, które świadczyłyby, że rządowa wersja wydarzeń jest prawdziwa. Wszystko jest bowiem tak samo wiarygodne, jak wcześniejsze odczyty czarnych skrzynek. Decyzja polskiej prokuratury, by raz jeszcze dokonać kopii ich zapisów jest dowodem na kpiny, jakie w sprawie smoleńskiej widać od dawna. Jednak jest również dowodem na ostateczny upadek rządzących, którzy starają się utrzymać Polaków w fałszywym obrazie Smoleńska.

Widać dziś wyraźnie, że kompromitacja rządzących jest wielka. Dziś za ich wersją tragedii smoleńskiej nie stoi nic.

Dla mnie teoria spiskowa to ta, której nie można dowieść na rzetelnych danych, a taki jest raport MAK

- mówił Glen Jorgensen, duński ekspert współpracujący z zespołem parlamentarnym w TV Republika.

I rzeczywiście, dziś to obóz rządzący jest pełen wyznawców i obrońców spiskowych teorii smoleńskich. To oni obstają twardo przy zupełnie absurdalnych opowieściach o Smoleńsku.

 

 

 

 

---------------------------------------------------------

---------------------------------------------------------

Polecamy wSklepiku.pl!

"Zachowujmy się jak ludzie wolni: Janusz Kurtyka we wspomnieniach bliskich"

autor:Łukasz Wiater

Zachowujmy się jak ludzie wolni: Janusz Kurtyka we wspomnieniach bliskich

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych