Premier Tusk i Joanna Kluzik-Rostkowska mieli pecha. Na konferencji prasowej ws. podręczników, na której miało być lekko, łatwo i przyjemnie, do mikrofonu podszedł dr Artur Stopyra*, korespondent mediów kanadyjskich, wieloletni nauczyciel języka niemieckiego. I wbił takiego gwoździa:
Polskie Badania naukowe wykazały, że skuteczność nauki języków obcych w polskich szkołach – mam na myśli poziom gimnazjalny przede wszystkim – jest na poziomie 40 proc. w przypadku języka angielskiego. Natomiast w przypadku języka niemieckiego to jest zaledwie 20 proc. Takie wyniki pokazują skandaliczność jeżeli chodzi o sam system nauczania.
Wynika to przede wszystkim z braku podziału na grupy na poziomie szkół gimnazjalnych. Grupy uczniów są 30-osobowe. Pan premier znakomicie zna język niemiecki, posługuje się pewnie też wieloma innymi językami. Bardzo podziwiam pana premiera, który rozmawia płynnie z panią kanclerz Angelą Merkel. Moje pytanie brzmi: Czy pan premier mógłby uczyć się języka niemieckiego w dzisiejszych warunkach, gdy 30 osób w klasie uczy się tego języka, przy podziale 2 godzin w tygodniu, co jest po prostu skandaliczne?
Drugie pytanie dotyczy samych nauczycieli: czy te pieniądze, które zaoszczędzacie państwo na reklamowany darmowy podręcznik nie pochodzą przypadkiem z oszczędności na pensjach dla nauczycieli? Oglądając oferty pracy na stronie kuratorium zauważam nie do pomyślenia tendencję, że nauczyciele są zatrudniani tylko do czerwca. Coraz częściej spotyka się taką sytuację. Bez możliwości otrzymywania wynagrodzenia za okres wakacji, co uważam za skandaliczne.
- Kto tu wpuścił tego gościa? Dlaczego oddano mikrofon komukolwiek spoza stałej puli? – musiał zastanowić się zafrasowany Donald Tusk. W ciągu minuty dziennikarz nie tylko postawił konkretne pytania o fasadowość systemu nauczania języków obcych, ale dotknął poważnego problemu wielotysięcznej grupy nauczycieli, wobec których po cichu wprowadza się kolejne dotkliwe rozwiązania. A do tego pozwolił sobie trzykrotnie nazwać SKANDALEM coś, za co ten rząd odpowiada.
Minister edukacji poczuła się na siłach, by dać odpór żurnaliście. Ale kompletnie jej nie wyszło... Przyznała bowiem, że nauka języków obcych w szkołach jest po prostu ściemą.
Joanna Kluzik-Rostkowska zaczęła tak:
Problem ze skuteczną nauką języka angielskiego widzę w innym miejscu. Gdy widzimy te 40 proc, to widzimy całość. Znacznie lepiej posługują się językiem angielskim dzieci w dużych miastach, które uczą się tego języka nie tylko w szkole, często mają dodatkowe zajęcia już od wczesnych lat, gdzie mają wykształconych rodziców, którzy potrafią im w tym pomóc. To jest naprawdę duża różnica jeżeli po drugiej stronie zobaczymy dzieci z małych środowisk wiejskich, czasem również zaniedbanych. Ja o tym wiem. Zastanawiam się, jak temu dać radę. Rzeczywiście jest tak, że te dzieci, które nie maja dostępu do różnych zajęć dodatkowych od najwcześniejszych lat również często nawet wtedy, kiedy te zajęcia są oferowane, nie mają do nich dostępu, dlatego ze są w innej szkole i nawet jeżeli gmina organizuje dowóz dzieci do szkół, to często, nie wiem dlaczego, ale często nie bierze pod uwagę sytuacji, w której te dzieci mogłyby zostać dłużej w szkole i np. tego języka się uczyć
Solidny akt oskarżenia wobec systemu edukacji, trzeba przyznać. Szkoły uczą na tyle kiepsko, że bez solidnie wyedukowanych rodziców i bez zajęć dodatkowych, dzieci nie mają szans dobić do odpowiedniego poziomu. A w dodatku gminy – a w Polsce lokalnej mamy przecież z reguły tę samą władzę – też nie są bez winy. Premier nie mógł być zadowolony z tej odpowiedzi. Pani minister brnęła w ślepą uliczkę chwaląc swoje zdolności analityczne i snując obietnice:
Mamy przygotowany program, który ma temu pomóc. Samo przygotowanie wiosny nie czyni, wiem, że jest taki problem, rozpoznałam go, będę miała propozycje, ale uważam, że główny problem jest w dysproporcji środowisk...
Tego lania wody dziennikarz nie wytrzymał i przerwał Kluzik-Rosstkowskiej. Podkreślił, że nie chodzi mu o angielski, ale cały tragiczny system nauki języków obcych. I dopytał:
Kiedy konkretnie ministerstwo zamierza np. wprowadzić obowiązkową naukę 2 języka na poziomie powiedzmy drugiego etapu edukacji – np. 4 klasa w podstawówce?
Kluzik nieśmiało:
To znaczy w tej chwili jest moment, w którym…
Artur Stopyra poczuł, dokąd ucieka pani minister i dopowiedział:
W tej chwili leży to w gestii danego dyrektora szkoły.
A szefowa MEN swoje:
Nie, no, dzieci uczą się dwóch języków. Zaczynają od języka angielskiego, a później w gimnazjum uczą się już dwóch języków obcych.
Pytanie o podstawówki, odpowiedź o gimnazjach. Brawo, pani minister! Powróćmy do jej retoryki. Czas znów łaskawie pochylić się nad problemami:
Oczywiście sytuacja idealna jest taka, kiedy się w grupach. Rozumiem, że są sytuacje, kiedy te grupy są za duże. Muszę to zidentyfikować, zobaczyć, w których samorządach tak się dzieje…
Wariant putinowski się pojawił! Pani minister, nie trzeba patrzeć, podpowiadam: niemal we wszystkich!
Generalnie mechanizm jest taki, że są grupy w zależności od tego, na jakim poziomie są te dzieci. One zwykle są kilkunastoosobowe. Rozumiem sygnał, rozumiem problem. Umówimy się
- dodała z uśmiechem i skapitulowała.
Rozumiemy was, obywatelu, przyjrzymy się sprawie, a w ogóle to my mamy inne liczby niż wy, a przecież my wiemy lepiej – to przekaz minister edukacji.
I teraz wreszcie zabrał głos milczący dotychczas premier. Ten już bez ogródek, w swoim ulubionym stylu, zwracał się do pytającego mówił w drugiej osobie liczby mnogiej:
Wiecie co, ja mam tak jedną refleksję po tym wszystkim. Ja się nigdy nie uczyłem języka niemieckiego w szkole nawet godziny. Trochę babcia mnie uczyła, jak dostawałem takie czasopismo jako dziecko o samochodach. To był koniec lat 60. i bardzo mi zależało, żeby rozumieć, co tam jest i właściwie to babcia mnie tego nauczyła. I uczyłem się rosyjskiego osiem… cztery… (dodawał w pamięci premier lata edukacji – przyp. red.) i dwa… - czternaście lat w szkołach obowiązkowo i zdecydowanie lepiej mówię po niemiecku niż po rosyjsku, mimo że w tym pierwszym języku jestem tylko samoukiem. Więc rzeczywiście na pewno to szkolne uczenie języków obcych zawsze pozostawiało sporo do życzenia, może to była też kwestia motywacji czy braku motywacji. Ale rzeczywiście mamy tutaj dużo roboty przed sobą.
Wicie, rozumicie...
Pan premier ewidentnie przyznał, że nauka języków obcych w szkołach jest fikcją. Do tego stopnia poczuł się zapędzony w kozi róg, że przyznał mimochodem, iż niespecjalnie garnął się do nauki oraz uciekł się do zrównania państwa pod swoim kierownictwem do głębokiego PRL-u. I w iście peerelowskim stylu swój występ zakończył.
To prawda, macie dużo roboty przed sobą, towarzysze. Coraz więcej. A tak naprawdę dużo roboty będą mieli ci, co przyjdą po was. To, zdaje się, już niedługo.
---
* Dr Artur Stopyra - doktor germanistyki, dziennikarz. Profesor wizytujący Instytutu Germanistyki Uniwersytetu Omar Bongo w Libreville (Gabon). Członek Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Języka Niemieckiego, Towarzystwa Germanistyki Interkulturowej (Gesellschaft für Interkulturelle Germanistik - GIG), Międzynarodowego Zrzeszenia Germanistów (Internationale Vereinigung für Germanistik - IVG) i Amerykańskiego Stowarzyszenia Studiów Germanistycznych (German Studies Association - GSA). Od 1997 roku prowadzi Centrum Języka Niemieckiego DACHL w Warszawie. Jego rozprawa doktorska "Literatura i kultura Księstwa Liechtenstein" (540 stron) została wyróżniona jako "jedno z ciekawszych dokonań polskiej germanistyki" oraz „kompendium wiedzy o Liechtensteinie”.
-----------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------
Do nabycia wSklepiku.pl:"Język angielski dla dzieci"z kolorowymi naklejkami.
Dzięki zabawie z naklejkami dołączonym do książki dzieci:
- opanują podstawowe słownictwo angielskie,
- rozwiną zdolności manualne,
- poznają wierszyki i piosenki.
Na każdej stronie znajdują się informacje dla rodziców lub nauczycieli.
Gwarantujemy szybką wysyłkę!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/184525-tusk-i-kluzik-rostkowska-rozjechani-przez-dziennikarza-ws-nauki-jezykow-premier-przyznaje-niemieckiego-uczyla-mnie-babcia