Cimoszewicz za stosowaniem tortur w walce z terroryzmem: „Wiem, że to brzmi źle. Ale wiem, czym jest odpowiedzialność na szczycie państwa”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Profil Włodzimierza Cimoszewicza na Facebooku
Fot. Profil Włodzimierza Cimoszewicza na Facebooku

Włodzimierz Cimoszewicz też nic nie wiedział o istnieniu więzienia CIA w Polsce – wynika z wywiadu, jakiego postkomunistyczny senator udzielił „Polsce The Times”. Zaznaczył, że jego wiedza pochodzi z mediów.

Jeśli Amerykanie torturowali więźniów, to łamali prawo międzynarodowe i powinni ponosić odpowiedzialność. Dobrze byłoby nie zapominać, ze Polacy nie przesłuchiwali, a więc i nie torturowali. W związku z tym jest być może nieco przesady w tym, że bijemy się w piersi za innych.

Czy premier Leszek Miller mógł wiedzieć o istnieniu więzienia?

Na pewno wiedział o bliskiej współpracy naszych służb i służb USA. To jest praktyka od lat 1989-1990. Po zamachach z 2001 r. ta współpraca nasiliła się, bo był to warunek skutecznej walki z terroryzmem międzynarodowym. Czy Leszek Miller wiedział o Kiejkutach? Tego nie wiem. Ale jeśli nawet wiedział, to byłbym zdumiony, gdyby Amerykanie chwalili się stosowanymi przez siebie metodami przesłuchań.

W takiej samej sytuacji, zaznaczył, był prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Zapytany czy jest możliwe, by polskie służby przyjęły od CIA miliony dolarów zapakowane w kartonowych pudełkach, Cimoszewicz stwierdził, że tego nie wyklucza

Służby działają różnie. To trzeba sprawdzić i powinien to nakazać Donald Tusk. Chodzi nawet nie tyle o ustalenie, czy pieniądze były, ale - na co poszły? Czy trafiły do tzw. funduszu operacyjnego i zostały jakoś wiarygodnie rozliczone, czy może ktoś się nimi "zaopiekował" prywatnie?

Ciekawa jest opinia Cimoszewicza na temat usprawiedliwiania stosowania tortur zagrożeniem terrorystycznym. Choć podkreśla, że ich zakaz jest jednym z „pierwszych historycznych osiągnięć w rozwoju praw człowieka”, to dodaje, że „życie nie trzyma się schematów i niekoniecznie daje się namalować wyłącznie w bieli i czerni”.

Terroryzm współczesny stawia znak zapytania nad wieloma dotychczasowymi normami prawa. Na przykład jeśli wiemy, że na obcym terytorium przygotowywany jest poważny zamach na nas lub sojuszników, czy wolno nam uprzedzić ten zamach i zaatakować wcześniej? Tradycyjne prawo międzynarodowe uznaje to za agresję, a więc zbrodnię. Czy powinniśmy więc czekać, aż zginą setki lub tysiące naszych obywateli? Prawo jeszcze się do tych nowych zjawisk nie odniosło. Nowych, bo mimo że terroryzm sam w sobie jest bardzo stary, to nigdy nie był taki jak obecnie pod względem skali, bezwzględności i chęci zabijania przypadkowych ludzi. Dlatego przyznaję, że potrafię sobie wyobrazić działanie w stanie wyższej konieczności, gdy ratując życie wielu, łamie się prawo wobec pojedynczych osób. Ja wiem, że to brzmi źle. Ja wiem, że to nie jest politycznie poprawne. Ale ja wiem, czym jest odpowiedzialność na szczycie państwa.

Odnosząc się do bieżącej polityki, Cimoszewicz zadeklarował, że kończy z polityką. Nie interesuje go Parlament Europejski:

Pięć lat w Brukseli byłoby dla mnie zsyłką i katorgą. To, oczywiście, ciekawe i ważne. Rzeczywiście, chyba się na tym znam, ale czułbym się jak pozbawiony wolności. Gotów byłem, mimo takiego myślenia, kandydować, ale tylko gdyby powstała jedna lista centrolewicy, bo w ten sposób poparłbym mądry projekt polityczny. Skoro jednak lewica woli się żreć miedzy sobą, to mnie w tym nie będzie.

(…) Po zakończeniu tej kadencji parlamentu żegnam się z działalnością polityczną. Będzie to 26 lat po jej rozpoczęciu. I wystarczy.

I analizuje sytuację obecnej władzy:

Jeśli Tusk po eurowyborach wyemigruje do Brukseli, to PO przegra wybory. Wtedy część wyborców tej partii poprze Gowina. W innym przypadku będę zaskoczony, jeśli wejdzie do Sejmu.

O niebezpieczeństwie dla PO w przypadku porzucenia jej przez Tuska, były premier mówi:

Taki system stworzył i ma to, czego chciał. W innym razie nie przekreślałbym ich szans. Rządzą kiepsko, ale trawestując powiedzenie Adama Michnika - wielu udzieli im ponownie kredytu, i to nie z miłości, ale z rozpaczy.

znp, "Polska The Times"

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych