Porucznik Wosztyl, pilot Jaka-40, który wylądował z dziennikarzami przed samolotem wiozącym delegację prezydencką na uroczytości w Katyniu 10 kwietnia 2010 r. to bardzo ważny świadek w sprawie katastrofy smoleńskiej.
To on jako jedyny potwierdza słowa nieżyjącego już mechanika pokładowego chorążego Remigiusza Musia, który zeznał w prokuraturze, że wieża kontrolna wydała pilotom tupolewa komendę zejścia do 50 metrów.
Ciało chorążego Musia znaleziono powieszone w piwnicy jego domu. Nie zostawił listu pożegnalnego, a na kolejne dni miał już umówione spotkania z różnymi osobami i nic nie wskazywało, że chciał rozstać się z życiem – jak uznała prokuratura.
O sprawie przecięcia przewodów hamulcowych napisał portal „niezalezna.pl”, który dowiedział się, że porucznik Wosztyl zgłosił sprawę policji, a więc w grę wchodzi celowe działanie.
Artur Wosztyl nie chciał potwierdzić tych informacji.
Nie będę tego komentował
- powiedział nam.
Po śmierci chorążego Musia komisja parlamentarna badająca katastrofę smoleńską wystąpiła oficjalnie o przydzielenie ochrony porucznikowi Wosztylowi. Prokuratura odmówiła.
Slaw/ "niezalezna.pl'
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/184327-w-samochodzie-porucznika-artura-wosztyla-pilota-jaka-40-waznego-swiadka-w-sledztwie-smolenskim-uszkodzono-hamulce-sprawe-bada-policja