Przyłączenie się Adama Bielana do Polski Razem uważam za błąd. Błąd przede wszystkim ze strony PiS-u, który nie zgodził się na powrót swego byłego rzecznika. Błąd, który wepchnął sprawnego polityka w ramiona bezpośredniej konkurencji.
Mam wrażenie, że mocno przesadzają ci jego adwersarze, którzy twierdzą że Bielan przyłączając się do "rozłamowców" z PJN popełnił "zdradę", która dyskwalifikuje go raz na zawsze.
Pamiętajmy, że nie odszedł w jakimś krytycznym dla partii momencie - w kampanii wyborczej np. - ale w ramach dyskusji o przyczynach wyborczej porażki. Miał inną wizję, inną ocenę. Jak sam dziś przyznaje popełnił błąd. Czy rzeczywiście niewybaczalny?
W końcu w obecnym PiSie nie brakuje osób, które mają imponującą kolekcję partyjnych legitymacji. Choćby Ryszard Czarnecki - który w czasach rządów PiS reprezentował Samoobronę. Antoni Macierewicz też nie zawsze stał po tej samej stronie barykady co bracia Kaczyńscy. (W 2002 r. był np. kontrkandydatem Lecha wyborach na prezydenta Warszawy). Drogi różnych polityków schodzą się i rozchodzą, w sposób nie zawsze łatwy do przewidzenia. Jeśli łączy ich podobny system wartości i nie dzielą osobiste urazy - różne alianse są możliwe. No chyba, że ktoś świadomie zatrzaskuje za sobą drzwi. Adam Bielan nigdy tego nie zrobił.
W przeciwieństwie do wielu innych pisowskich secesjonistów starannie unikał brutalnej krytyki dawnego szefa. Nie robił medialnej "kariery" w TVN ujawniając sekrety i plotki o partyjnych kolegach. Jak choćby Kazimierz Marcinkiewicz, Zbigniew Ziobro, czy znacznie bliższy Bielanowi - Michał Kamiński. Ktoś powie - asekurował się. Być może. Ale była to asekuracja w dobrym stylu.
Dlaczego Jarosław Kaczyński nie zdecydował się tym razem przyjąć pod skrzydła dawnego spin-doktora? Sporo mu niegdyś zawdzięczał. Kilka sprawnie przeprowadzonych kampanii i skuteczne przebijanie szklanego sufitu w mediach. Poza tym akcesja znanego polityka to zawsze pozytywny sygnał dla wyborców. Znak, że dane ugrupowanie rośnie w siłę. Cementowanie szeregów i opieranie na najwierniejszych pretorianach - to raczej syndrom partii, która się zwija.
No cóż, w powszechnym przekonaniu powrót Bielana zablokowali go jego następcy, a niegdyś rywale i konkurenci. Z Adamem Hofmanem na czele. Szkoda. Skoro PiS ma ambicje być partią powszechną - to powinno się w niej znaleźć dość miejsca dla polityka z wyrobionym nazwiskiem.
Zwłaszcza, że jak się niedawno okazało, po dwóch secesjach - najpierw PJN-u, a potem Solidarnej Polski, w partii Jarosława Kaczyńskiego pozostało niewielu młodych, sprawnych i obytych z mediami twarzy. Widać to było choćby w momencie, gdy na skutek kłopotów z prokuraturą ze sceny musiał na chwilę zniknąć Adam Hofman. Jego miejsce zajęło wówczas- choć tylko przejściowo - aż trzech polityków. Taki triumwirat, niezależnie od uzasadnienia wyglądał dość groteskowo. Tak jakby - trawestując stary dowcip o milicjantach- jeden umiał czytać, drugi pisać, a trzeci mówić.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego przejście Bielana pod sztandary Gowina jest dla PiS-u niedobre. To wciąż sprawny polityk, który zna dobrze mocne i słabe punkty swojej dawnej partii. Choć do tej pory wiedzy tej raczej nie wykorzystywał - trudno oczekiwać, że w bezpośrednim wyborczym starciu tego nie zrobi. Choćby zakulisowo. Po co było uzbrajać konkurencję?
W dodatku jeśli potwierdzą się informacje, że w Małopolsce dojdzie do pojedynku: Zbigniew Ziobro -Adam Bielan - kandydat PiS (kimkolwiek by on nie był, a ponoć ma to być Antoni Macierewicz), to głosy prawicowego elektoratu mogą się niebezpiecznie rozproszyć. No i jakaż to radość dla Platformy i SLD! Próbkę tego jak może przebiegać wyborcza rywalizacja dawnych kolegów przyniosły już wybory uzupełniające do Senatu na Podkarpaciu, kiedy to Solidarna Polska i PiS skoczyły sobie do gardeł zupełnie nie przebierając w środkach.
Czy na pewno taka bratobójcza walka jest teraz PiS-owi potrzebna? Można było oczekiwać, że jeśli nie z miłości, to z czysto strategicznego punktu widzenia partii Kaczyńskiego powinno zależeć, by mieć Bielana po swojej stronie. Zwłaszcza, że należy on do tego wąskiego grona prawicowych polityków, którego nawet mainstreamowe media darzą pewnego rodzaju sympatią i chętnie dopuszczają do głosu.
Oczywiście polityka to zabawa dla dużych chłopców. I każdy odchodząc, czy przystępując do jakiegoś ugrupowania musi liczyć się z konsekwencjami swojego wyborów. Także z tym, że jest to droga w jedną stronę. Tym niemniej niedobrze się stało, że akurat dla Adama Bielana polityczna droga do Canossy zakończyła się niepowodzeniem. Traci na tym nie tylko Bielan ale i PiS. Jak wiele - pokażą eurowybory.
--------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------
Polecamy wSklepiku.pl książkę autorstwa Marka Jana Chodakiewicza "O prawicy i lewicy".
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/184080-niedobrze-sie-stalo-ze-dla-adama-bielana-polityczna-droga-do-canossy-zakonczyla-sie-u-jaroslawa-gowina-pis-zrezygnowal-ze-sprawnego-polityka-i-w-dodatku-uzbroil-konkurencje