"Gumowe kule świstały wszędzie. Determinacja ludzi jest maksymalna, mówią, że nie odpuszczą". Dariusz Malejonek, naoczny świadek niedzielnych starć na Majdanie. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Dariusz Malejonek/ facebook
fot. Dariusz Malejonek/ facebook

Widzieliśmy, że człowiek, który dostał taką kulą miał przeoraną całą twarz, taką dziurę... Inny, przy którym wybuchł granat był cały popalony...

- opowiada Dariusz Malejonek, lider zespołu Maleo Reggae Rockers, który w niedzielę występował na Majdanie. Jego koncert został jednak przerwany.

 

wPolityce.pl: Jak wyglądały niedzielne wydarzenia na Majdanie z pana perspektywy? Zamieszki przerwały pana występ?

Dariusz Malejonek: Wszystko zaczęło się już trochę wcześniej. Kiedy przyjechaliśmy w sobotę, wydawało się, że jest wszystko normalnie, ale już były pogłoski, że władza wykorzysta Święto Trzech Króli, które przypada w niedzielę, do rozprawy z opozycją. Miała być wielka demonstracje i obawiano się, że władza ruszy do ataku na Majdan.

 

Czyli wchodził Pan na scenę już z obawami przed interwencją milicji?

Te zamieszki zaczęły się już jakieś dwie godziny przed koncertem. Na ulicy Gruszeckiego, przy Stadionie Dynamo-Kijów – tam już była regularna bitwa. Chodziło już tylko o to, w którą stronę to pójdzie. Przyszło sporo ludzi: był Kliczko, Arseniuk, którzy nawoływali ludzi, żeby nie walczyli, żeby się rozeszli ale ludzie nie posłuchali. Zaczęło przybywać ich coraz więcej.

 

A kto pierwszy użył siły? Bo pierwsze relacje były sprzeczne, mówiono nawet o celowej prowokacji, która miała dać pretekst do milicyjnej pacyfikacji...

Na Majdanie mówiono, że zaczęła milicja. Że to Berkut zaczął prowokować ludzi. Ale ludzie byli na to przygotowani. Bo na Majdanie panuje pełna gotowość. Ludzie są przygotowani, że atak może być w każdej chwili.

Trzech Króli to jest bardzo rodzinne święto i obawiano się, że ludzie zostaną w domach, a władza to wykorzysta do ostatecznej, siłowej rozprawy z opozycją na Majdanie. Ale okazało się, że ludzie mają już dosyć tej sytuacji, że wszystko się przedłuża i nie ma rozstrzygnięcia w jedną czy drugą stronę. Zaczęto nalegać na przywódców opozycji – Kliczkę, Arseniuka, żeby już nie czekać. Ludzie są zdesperowani.

 

Trudno się dziwić skoro koczują na Majdanie ponad miesiąc. A co się konkretnie działo w czasie koncertu? Wyszliście na scenę i ...?

Zagrały tylko pierwsze dwa zespoły KG Band i Kozak System. I mniej więcej w połowie koncertu Kozak System, wszedł na scenę szef Majdanu i powiedział, że nie możemy dalej grać, bo jest już ponad 300 rannych, że jest regularna wojna i nie możemy się dłużej bawić. Mówił, że bardzo nam dziękują,  że jest to dla nich wydarzenie bez precedensu, że bardzo się cieszą, że my Polacy jesteśmy z nimi, ale nie mogą tego koncertu kontynuować.

 

Czyli panu w ogóle nie udało się zagrać?

Udało się zagrać jeden numer.

 

I co było potem?

Potem poszliśmy w miejsce gdzie trwały walki. Doszliśmy do samej barykady. Widzieliśmy wszystko co tam się działo...

 

Strzelanie z gumowej amunicji też?

Te gumowe kule świstały wszędzie. Kacper, nasz perkusista, po prostu cudem się uchylił. Stał przy takiej tablicy, w którą uderzyła kula. Tuż przy jego twarzy. Były dwa rodzaje amunicji: małe kulki i takie duże, jak do broni myśliwskiej. Widzieliśmy, że człowiek, który dostał taką kulą miał przeoraną całą twarz, taką dziurę... Inny, przy którym wybuchł granat był cały popalony... Bianka Zalewska została uderzona granatem, który na szczęście nie wybuchł – stoczył się na ziemię. Jeden z demonstrantów chwycił ten granat i odrzucił go w stronę milicji. I on wybuchł już po tamtej stronie, wśród milicjantów.

 

Czyli to już nie był pokaz siły, ale rozprawa na ostro...

Było na ostro. Były koktajle Mołotowa, spalone autobusy milicyjne. Milicja cały czas się cofała. I koło czwartej w nocy całkiem się wycofali. Ale wrócili. Już po naszym wyjeździe. Wiemy, że nadal tam są.

 

Ale determinacja ludzi na Majdanie nie słabnie?

Determinacja ludzi jest maksymalna. Ludzie powiedzieli, że nie odpuszczą.

 

Podczas tych zajść oberwało się tez liderom opozycji. I to nie od milicji, ale do demonstrantów. Dlaczego?

Ludzie mają już dość. Chcą, żeby opozycja już się zjednoczyła, żeby mówiła jednym głosem i żeby już naprawdę Janukowycza obalić.

 

Myśli pan, że uda się tego dokonać metodami pokojowymi?

Nie wiadomo, bo ludzie są przygotowani na to, że będzie stan wojenny i że władza wyprowadzi wojsko na ulice.

 

To była pana pierwsza wizyta na Ukrainie?

Nie. Byłem tam już kilka razy. Ale czegoś takiego nie widziałem. To była regularna wojna uliczna.

 

Rozmawiała Anna Sarzyńska

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych